Czy odnajdziesz prawdę w świecie zbudowanym z fikcji? („Iluzja” – Andrzej Wronka)

0

Powieść Iluzja - Andrzej Wronka - Prolog SF

Poznajcie przyszłość, w której nic nie jest takie, jakim pozornie się wydaje. Niekonwencjonalna opowieść science fiction, łącząca elementy cyberpunku, mystery i powieści obyczajowej.

Zapraszamy do lektury intrygującego, pełnego prologu powieści science-fiction „Iluzja”. Jej autorem jest Andrzej Wronka, który już debiutował na naszych łamach opowiadaniem „Epitafium” wybranym ze zbioru opowiadań „Ostatni”.
Szerzej o nowej powieści Wronki piszemy w dalszej części artykułu.

 

 


Czy odnajdziesz prawdę
w świecie zbudowanym z fikcji?

 


It is far better to grasp the Universe as it really is than
to persist in delusion, however satisfying and reassuring.

Carl Sagan

 

Nie ma żadnej różnicy pomiędzy upadkiem z pięciuset metrów a upadkiem z pięciu kilometrów. Nie dotyczy to jednak księżyców Saturna. Na Tytanie po trwającym około pół godziny spadaniu z wieży zdołałaby się jedynie odrobinę poobijać. Mimo to owa myśl zupełnie nie poprawiała jej nastroju. Lęk wysokości konsekwentnie ignorował wszelkie racjonalne argumenty.

Choć Lou Soleco pracowała również na większych wysokościach, nigdzie nie czuła strachu tak wyraźnie jak tutaj. Przytłaczał ją widok zimnej powierzchni Tytana, tak dalekiej, ale wciąż mającej władzę nad grawitacją. Sekundowe spojrzenie w dół wywoływało zawroty głowy. Jeszcze moment i pojawiały się mdłości. Dłużej nie miała zamiaru próbować.

Titan 大 Tower. Naturalnie poza dostarczaniem wrażeń estetycznych wieża miała również poważne zadanie. Ale dlaczego Meta w ogóle zdecydowali się ją udostępnić turystom? Po co stawiać platformę, z której można zobaczyć pół świata? Tak jakby kolejne repliki wieży Babel mogły jeszcze bardziej zbliżyć nas do gwiazd. A przecież już dawno przekroczono tę granicę.

 

– Dobrze się czujesz, mamo? – Mimo twarzy rozpromienionej od emocji Raq wyglądała na zatroskaną.

– Tak, kochanie. – Lou zdobyła się na słaby uśmiech. – Wszystko w porządku. Niczym się nie przejmuj.

Wiedziała, że mdłości w końcu ustąpią. Muszą. Starała się nad nimi zapanować, nie dla siebie, lecz dla córki. Mimo że te krótkie wakacje sprawiały więcej bólu niż przyjemności, nie mogła jej zawieść. Trudno było powiedzieć, kiedy ponownie się zobaczą. Wreszcie winda zatrzymała się.

 

– Mamo? Jesteśmy na miejscu. – Dziewczyna delikatnie ujęła jej rękę. – Dasz radę wyjść?

– Jasne – uśmiechnęła się słabo. – Od razu mi lepiej.

 

Kątem oka wyłapała lekki uśmiech na twarzy córki. Powoli wyszły z przeszklonego pomieszczenia na ogromny, kołowy taras, zawieszony gdzieś w połowie wieży. Takie było przynajmniej wrażenie zmysłowe: nieskończona otchłań w dole – nieskończona otchłań w górze. Każdy z głową na karku zdawał sobie jednak sprawę, jak mylna jest ta percepcja. Konstrukcja była kosmiczną windą, wznoszącą się znacznie wyżej niż antyczne niebo. Stanowiła pomost między zimną, nieczułą powierzchnią o smaku wodoru i metanu a pustką ciągnącą się dziesiątki tysięcy kilometrów za cienką warstwą atmosfery.

Ale nawet tu, na marnych pięciu kilometrach, maski tlenowe i kombinezony ochronne były koniecznością. Prędkość wiatru przez cały czas przekraczała dziewięćdziesiąt kilometrów na godzinę. Temperatura sięgała minus dwustu stopni Celsjusza.

 

– Jeeej! – Rachela z zachwytu ledwo łapała oddech. – Tu jest przepięknie! Nigdy, nigdy nie widziałam czegoś podobnego!
– Wiem, mała, wiem.
– Nie wiesz! Przecież masz zamknięte oczy! – zaśmiała się dziewczyna.
– Raq… proszę, nie zmuszaj mnie, żebym je otworzyła.
– Ale… nie, po prostu musisz to zobaczyć! Tylko spróbuj. Na moment.
– Moment to może być o moment za długo… – żachnęła się Soleco.

 

Dziewczyna nie odpowiedziała. Lou czuła zbyt wielki zamęt, by móc odczytać jej emocje. A żeby zobaczyć twarz córki, musiała otworzyć oczy.
Wzięła głęboki oddech. Powietrze przeszło przez filtr molekularny z klimatyzatorem, lecz wciąż było arktycznie zimne. Wydawało się, że w jednej chwili może zamrozić drogi oddechowe. Na Lou zadziałało jednak orzeźwiająco. Dotarło do niej, że rzeczywiście czuje się odrobinę lepiej po wyjściu z najszybszej windy w Układzie Słonecznym.

Mimo hełmu w uszach huczało jej jak na lądowisku myśliwców, wzdłuż kręgosłupa przeszedł ją zimny dreszcz. Rękami objęła barierkę, do której doprowadziła ją córka, i wreszcie uniosła powieki.

 

– No właśnie! O to chodzi! – Raq natychmiast spostrzegła zmianę.
– Mhmm… – Jej matka nie była w stanie wydusić z siebie nic więcej.

 

Chwyciła mocniej za chronioną kompozytowym kombinezonem rękę córki i uspokoiła oddech. Co jakiś czas musiała zamykać oczy i pochylać głowę, ale mogła już w miarę normalnie funkcjonować. Przynajmniej na tyle, aby się rozejrzeć. A było co oglądać! Płaski, wręcz jałowy krajobraz księżyca rozciągał się dziesiątki kilometrów dookoła. Rzadkie kopalnie metanu i xegravi, fabryki kompozytu i przyklejone do nich niewielkie osiedla, schowane w przezroczystych kopułach, stopniowo znikały za zakrzywionym horyzontem. Z tej wysokości było widać jak na dłoni, jak mały – w porównaniu do Ziemi – jest Tytan. Zimny, zatopiony w czerni obraz zdawał się przypominać o tym, jak daleko doszła ludzkość. Opanowaliśmy nie tylko naszą planetę, ale też inne, odległe światy. Oświetlone jak choinki dwie inne windy, oddalone od siebie o setki kilometrów, stawiały kropkę nad i, dodatkowo podkreślając potęgę człowieka. Wyznaczały zasięg władzy Federacji Narodów. Pracowały non stop, wynosząc w górę tony kompozytu niezbędne do ukończenia budowy. Ich szczyty sięgały orbity stacjonarnej Tytana. W całym obrazie był tylko jeden element przypominający o tym, że nie tak daleko stąd wciąż istnieją siły potężniejsze niż człowiek. Natura w postaci oszałamiającego Saturna ukazała się oczom kobiety w całej swej potędze. Choć Soleco wiedziała, że to tylko złudzenie spowodowane emocjami i warunkami zewnętrznymi, planeta zdawała się znacznie większa niż zazwyczaj. Żółtopomarańczowa kula, wraz z jej lodowymi pierścieniami, zajmowała teraz niemal jedną trzecią północnej części nieba.

 

– Nie wierzę, że nigdy wcześniej tu nie byłaś. – Córka nie odrywała wzroku od gazowego olbrzyma. – I nie, twój lęk wysokości nie jest żadną wymówką!
– Przecież pracuję na szczycie – zaśmiała się nerwowo Lou. – Setki razy widziałam wszystko z góry!
– Wiesz, o co mi chodzi – skontrowała Raq. – Ta platforma to nie wygodna stacja orbitalna. Stąd doświadczasz pełniej. Ja… ja czuję, że ten księżyc żyje. Nie jest nasz! Jest nieokiełznany, dziki! Potężny… tak jak Saturn!
– Może po prostu nie mam odpowiednio rozwiniętego… jak ty to nazywasz? Zmysłu estetycznego? – Wydawało się jej, że mogła przesadzić z cynizmem pytania.
– Nie, mamo. – Raq nie dała się sprowokować. – Bzdura. Nikt nie pozostaje obojętny na ten widok. Nawet jeśli nie czuje piękna, musi czuć coś innego. Strach… zagrożenie… może niepewność. Inaczej nie bylibyśmy ludźmi.
– Raq, to nie do końca moje miejsce… Wolałabym być gdzie indziej. Z tobą. Bez pierścieni, metanowych jezior i osiemdziesięciu kelwinów.

 

Przez dłuższą chwilę z komunikatorów sączył się jedynie monotonny szum tła.

 

– Szkoda, że tata tego nie widzi – zmieniła temat dziewczyna, cichnąc.
– Tak, kochanie. Wiem.

Rachela jeszcze bardziej zbliżyła się do matki i objęła ją. Niezdarnie, skafander zbyt ograniczał ruch. Lou to zaskoczyło, lecz z radością odwzajemniła uścisk. Trwały tak przez krótką chwilę. Gdy córka odsunęła się o krok, za przezroczystą szybką hełmu zdołała zobaczyć jej smutny uśmiech.

 

– Obiecasz mi coś? – zapytała Raq. Jej głos był dziwnie poważny.
– Mhm? Co takiego, kochanie?
– Ostatnio coś się zmieniło… we mnie. I nie tylko… Nie byłam na to przygotowana. – Córka zamarła na krótką chwilę. – Dlatego musisz mi przyrzec, że… nie będziesz się gniewała.
– Słonko… o co chodzi? Musisz mi powiedzieć.
– Obiecaj! – Stanowczo podniosła dłoń na wysokość jej twarzy. – Często powtarzasz, że zrobiłabyś dla mnie wszystko. A proszę cię tylko o akceptację mojego wyboru.
– Wszystko, dla ciebie wszystko. Cokolwiek… – Lou usłyszała swój łamiący się głos. Czuła, że zaczyna tracić grunt pod stopami.
– I to jest właśnie to, mamo. To uczyni mnie szczęśliwą. Spokojną.

Soleco zaczęła oddychać głębiej. Przymknęła oczy, starając się mrugać jak najczęściej. Odruchowo sięgnęła, by odczepić hełm od reszty skafandra. Córka delikatnie chwyciła i odsunęła jej dłoń.

– Potrzebuję tego… Tego i wybaczenia. Nie możesz drążyć. Rozumiesz? Obiecaj mi. Proszę.
– Obiecuję, Raq… Zawsze byłaś rozsądna. To twoje życie i twoje decyzje. Wiem, że podejmiesz dobre. Nie rozumiem tylko…
– Dziękuję, mamo – przerwała jej. – Cieszę się, że mi ufasz. I przepraszam.
– Co ty wyga…

Lou otworzyła oczy, a słowa momentalnie uwięzły jej w gardle. Córka zdjęła rękawice i jednym szybkim ruchem wyrwała moduł komunikacyjny z przedramienia lewej ręki. Następnie zrobiła krótki gest dłonią i zabrała się za mechaniczne blokady hełmu.

– Raq! Jasna cholera! Co ty wyprawiasz?!

 

Kobieta rzuciła się, by ją powstrzymać, ale lęk natychmiast przypomniał o sobie. Straciła równowagę, a gdy podniosła wzrok, Raq była już kilka metrów dalej. Hełm z jej dłoni powędrował prosto w bezdenną przepaść. Lou zebrała siły i podniosła się. Wolno, zbyt wolno. Starała się nie patrzeć w dół ani nie śledzić trajektorii spadającego hełmu córki. Na kilka niesamowicie długich sekund skupiła wzrok na twarzy Racheli. Subarktyczna wichura miotała jej włosami na wszystkie strony. Twarz zaczęła tężeć, ale Raq nie spuszczała wzroku z matki. Z kącików jej oczu wypłynęły pojedyncze łzy, momentalnie zamarzając. Dziewczyna ułożyła usta w jedno krótkie słowo i odwróciła wzrok. Dokoła zaczął wyć alarm, a ikony w wizjerze hełmu Lou zapaliły się na czerwono. Ochronne pole magnetyczne platformy zostało zdezaktywowane. Kobieta rzuciła się w stronę córki w tej samej chwili, w której jej drobna postać oderwała się od kompozytowej powierzchni, zawieszonej gdzieś w połowie drogi między niebem a ziemią.


 Powieść "Iluzja" Andrzej Wronka (2022)

Książka „Iluzja” – Andrzej Wronka

Powyższa opowieść stanowi prolog intrygujące intrygującej książki autorstwa Andrzeja Wronki, zatytułowanej „Iluzja”. Prolog rozpoczyna akcję całej powieści, przybliża jej klimat oraz świat w niej przedstawiony.

O czym opowiada powieść „Iluzja”?

W technokratycznym świecie opanowanym przez kult informacji, gdzie hierarchię społeczną definiują zwirtualizowani postludzie, nic nie jest takie, jakim się wydaje. Wkrótce przekona się o tym Lou Soleco, mieszkanka Tytana i wyprana z emocji inżynier, której nastoletnia córka popełnia samobójstwo. Próbując je zrozumieć, Lou wpada na trop intrygi, która zmusi ją do rozpoczęcia podróży – nie tylko do granic Układu Słonecznego, ale też w głąb siebie.

Książka „Iluzja” ukazała się 9 czerwca 2022 roku nakładem wydawnictwa Novea Res.

Powieść możecie nabyć bezpośrednio poprzez sklep:
https://bonito.pl/produkt/iluzja-4

Więcej informacji o książce, sprzedaży i samym autorze znajdziecie na fanpage:
www.facebook.com/lastman87/

oraz na stronie internetowej:
https://crow-creations.pl

 

Andrzej Wronka – słowo o autorze i kontakt:

Urodzony w 1987 roku w Krośnie pisarz i programista. Z wykształcenia fizyk. Debiutował w roku 2017 zbiorem opowiadań fantastycznonaukowych pt. „Ostatni”. „Iluzja” jest jego pierwszą powieścią.

Z pisarzem możecie skontaktować się przez Facebooka lub e-mail: ostatni@lastman.pl

 

Powieść Iluzja Andrzeja Wronki

 

Artykuł powstał przy współpracy z Andrzejem Wronką w ramach naszej oferty promocyjnej.

 

Opowiadania Science-Fiction

Ciekawy artykuł? Doceń naszą pracę:
[Głosów: 8 Średnia: 4.1]
Zobacz także
Dodaj komentarz

Klikając "Wyślij komentarz" wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych wpisanych w formularz komentarza w celu publikacji, moderacji i udzielenia odpowiedzi na komentarz zgodnie z Regulaminem Serwisu i Polityką Prywatności.