Opowiadanie SF: „Error Scan”

0

Opowiadanie science fiction Error Scan autor Paweł AlastorEuropolis jest mega-metropolią, będącą częścią rozwiniętej cywilizacji przyszłości. Bohater, który musi się w niej odnaleźć, dokonuje dogłębnej introspekcji i zgłębia sens współistnienia pojedynczej jednostki z niemalże doskonałym systemem.

Zapraszamy na opowiadanie science-fiction debiutującego na łamach AlienHive Pawła Alastora.

 

 

 

 

 

Error Scan

Paweł Alastor

CZĘŚĆ I. | CZĘŚĆ II. | CZĘŚĆ III.


 

 

I

 

– Bue, cholera co jest, khy-khy – oznajmiłem, wymiotując sobie na kolana.

– Witaj. Właśnie obudziłeś się z wieloletniego snu, Pawle. Powiedz, jak masz na imię?

– Paweł, khy-khy, sam mnie tak właśnie nazwałeś.

– Doskonale. Narządy mowy i podstawowe rozumowanie bez zarzutów.

– Cholera, gdzie ja jestem?! Kim ty jesteś?

– Jesteś w przyszłości, Pawle. W Dystrykcie Europolis, arenie doskonale informacyjnej. W świecie jakiego nie znałeś. Ja jestem jednostką systemową. Człowiekiem tak jak ty, ale trochę innym. Moja nazwa to AriaZero.

Spojrzałem na stojącego naprzeciwko mnie świra: szczupły i gibki, ubrany w jakiś elastyn. Po głosie i sylwetce trudno mi było stwierdzić, czy to facet, czy kobieta. Na ustach nosił maskę przypominającą te, których używają nurkowie.

– Zostałem zobligowanym do tego, by wprowadzić cię w świat, do którego nie przywykłeś. Więc zacznijmy od początku. Zostałeś zahibernowany w roku dwa tysiące trzydziestym, niedługo po rewolucji informacyjnej w Europie.

– Rewolucji informacyjnej?

– Tak. To był traktat, według którego parę najsilniejszych państw Europy zaczęło dążyć do uzyskania stanu informacji doskonałej. Mam tu na myśli połączenie sieciowe między umysłami obywateli. Na początku system rozwijano w korporacjach i poszczególnych urzędach. Z czasem, gdy efekty były zadowalające, poszerzono działanie systemu na wszystkich.

– Argh! – Silny ból głowy uderzył znienacka. – Inwigilacja, kontrola, zabicie indywidualizmu… – Zacząłem się miotać w otwartym już sarkofagu i oblewać AriaZ’a płynami, w których wcześniej byłem zanurzony.

– Spokojnie Pawle, nic bardziej mylnego. Znaczy oczywiście były grupy, które straciły przez rewolucję, ale to normalne w okresie przejściowym każdej istotnej zmiany. Musisz wiedzieć, że państwa, które scaliły się informacyjnie znacząco poprawiły efektywność gospodarczą, przyspieszyły postęp technologiczny. Z powierzchni świata znikło mnóstwo chorób. Żywność przestała się marnować, znikły konflikty…

– Nigdy nie uwierzę. Jakie znowu konflikty? Chcesz mi powiedzieć, że teraz nie ma wojen?

– No ok, aż tak dobrze nie jest, ale uwierz mi, że komunikacja za pomocą myśli odmieniła życie milionów na lepsze…

 

Zacząłem przypominać sobie całe zamieszanie sprzed hibernacji.  Debaty o tym czy rewolucja jest potrzebna. Walka korporacji o zgodę na proceder.  Ludzie mieli przestać mazać palcem po smartfonie. Bariera oko-ręka-mózg miała zostać przełamana. Za pomocą małego chipu umieszczonemu w głowie ludzie mogli przekazywać informacje bezpośrednio do umysłu drugiej osoby… ale jak to przeszło? Przecież panowała wszechobecna paranoja. Nikt nikomu nie ufał. Ludzie nie byli gotowi.

 

– Wiesz, Pawle, większość obywateli dystryktu pierwszego nie posiada co prawda pewnych cech… – AriaZ chwycił za maskę i zsunął ją z twarzy. Ukazał mi w ten sposób swój zapadnięty, zniekształcony podbródek, ukrywający jak się domyśliłem, bezzębną żuchwę.

– My na co dzień porozumiewamy się za pomocą sieci, bez słów. Maska, którą noszę to głośnik syntezujący mowę. Jakoś musimy się porozumieć, a moja krtań, struny głosowe, nieużywane zanikły.

– Widzę, ale ja jakoś nie jestem zaniknięty, a całego siebie nie używałem przez… właśnie, ile lat byłem zahibernowany? Który mamy rok?

– Procedury przewidują, że możesz doznać szoku na taką informację, więc radzę się wstrzymać z pytaniami odnośnie…

– Człowieku, proszę cię, jaki mamy rok? Chyba mam prawo wiedzieć?

– 3000.

– Co, kurwa?

– 3000.

No już. Muszę się uspokoić. To przez szok zdrętwiałem. Nowe otoczenie, wszystko nowe i w ogóle. Muszę… muszę się ubrać. Tak to jest plan. Zaraz co ten świr robi? Wręcza mi jakąś kostkę.

– Proszę, zjedz to.

– Posrało cię?! Nie je się mydła.

– To nie mydło. To masełko regeneracyjne o wartości dwóch tysięcy, dziewięciuset kalorii. Zjedz od razu, a energia będzie uwalniała się równomiernie przez całą dobę.

– Dobra zjem. – Spożyłem. Smak nie najgorszy. AriaZ wyjął z kieszeni mały skaner i wycelował we mnie.

– Pozwól, że teraz dokonamy przydziału i klasyfikacji. Tak dla formalności.

– Skoro musisz.

– Hmm, ale coś jest nie tak. Czekaj spróbuje ponownie. – Znów wycelował i zmarszczył czoło. – Cholera coś się popsuło. Nie powinno tak być.

– Co jest? Co tam wyskoczyło, że jestem jakiś niereformowalny czy coś, hehe?

– No w sumie to tak jakby. „Error Scan” taki komunikat nie powinien się pojawić, ale trudno. To pewnie efekt wieloletniego snu. Wprowadzimy wszystko ręcznie. Teraz prosiłbym cię, byś się ubrał. Musimy opuścić centrum i przetransportować cię do strefy drugiej. Wiem, że nie składałeś żadnych deklaracji odnośnie statusu, ale to standardowa procedura. Później będziesz mógł się ubiegać o upgrade na obywatela pierwszej kategorii.

 

Założyłem na siebie śmieszny elastyn i ruszyłem za nim. Doszliśmy na wielki taras. Na zewnątrz panowała mgła, z pomiędzy której przebijały się kolorowe neony. W sumie nie czułem się zaskoczony. Zgodnie z przewidywaniami otaczały nas ogromne wieżowce-biurowce, których szczytów nie byłem wstanie dojrzeć.

– Nasz flybus zaraz podleci.

– Coś jak transport publiczny?

– A jaki miałby być? Uważaj już jest.

 

Wielki wagon jak od nowoczesnego pociągu przycumował do tarasu w ten sposób, że wejście było podstawione idealnie przed nami. Nie miał śmigieł ani szyn, na których mógłby się opierać. Po prostu się unosił. Przedział był wypełniony osobnikami podobnymi do AriaZ’a. Neoludzie byli smukli, o lekko szarawej cerze i trudno mi było zidentyfikować płeć u większości. W stylu ubioru niezbyt się  od siebie różnili, a przynajmniej nie dla mnie. Usuwali nam się z drogi, grzecznie i spokojnie. Gdy wagon cumował do kolejnych tarasów, pasażerowie idealnie zsynchronizowani przesuwali się na ławie, by zrobić miejsca dla wsiadających. Widok ten od razu kojarzył się z ławicą ryb, która jednomyślnym ruchem tworzy wielki falujący kształt w odmętach oceanu. Wszyscy byliśmy jak w oceanie. Smog i zabudowa tłumiła promienie słońca, a w tle słychać było tylko szumiące wibracje.

 

– Alarm! Alarm! – z głośników wewnątrz kabiny rozległ się hałas, a ludzie zerwali się rozglądając.

– Proszę zachować ostrożność, skażenie pierwszego stopnia!

– Cholera AriaZ! Co jest?

– Wygląda mi to na skażenie biologiczne. – Pasażerowie zaczęli grupować się pod wyjściem.

– Ale co ci na to wygląda? Co jest przyczyną alarmu!

– Eh, Pawle… wydaliłeś niezmetabolizowaną materię.

– Jaką materię?

– Zesrałeś się, Pawle. Po prostu narobiłeś w portale. – Wtedy rzeczywiście dostrzegłem, że wodnisty strumyk kupy spływał mi po nodze, chociaż moim zdaniem nie śmierdziało, aż tak bardzo, żeby robić z tego alarm.

– Widzisz, my nie mamy tego problemu. – AriaZ odwrócił się i ściągnął spodnie. Między pośladkami miał przejrzystą kapsułę wielkości puszki po witaminach, a wewnątrz brązową ciecz.

Neoludzie już spokojniejsi, gdyż zlokalizowali przyczynę alarmu, nadal jednak zniesmaczeni spoglądali na przedstawiciela systemowego paradującego z wypróżnikiem na wierzchu.

– Hehe – zarechotał AriaZ, a wagon ruszył dalej.

 

 

 

CZYTAJ DALEJ >>

 

źródło grafiki: www.ecopetit.cat/ecvi/mhimix_cyberpunk-city-wallpaper-sci-fi-city-night/

Ciekawy artykuł? Doceń naszą pracę:
[Głosów: 8 Średnia: 4.1]
Zobacz także
Dodaj komentarz

Klikając "Wyślij komentarz" wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych wpisanych w formularz komentarza w celu publikacji, moderacji i udzielenia odpowiedzi na komentarz zgodnie z Regulaminem Serwisu i Polityką Prywatności.