Opowiadanie SF: „Error Scan”

0

ERROR SCAN
Paweł ALASTOR

 

< Poprzednia strona

 

III

 

– Ja jebię, ale mnie ramię napierdala – zagadałem do zaznajomionego Klona.

– Może potrzebujesz medyka? – odparł dryblas.

– Nieee, to tylko obicie. Miałem takie sobie lądowanie tym twoim skafandrem. Wpadłem na jakieś wysypisko, a wcześniej połamałem parę anten.

– O cholera. Jaką karę dostałeś?

– Karę?

– No za zniszczenie mienia. Służby systemowe, jaki dług ci za to narzucili? Ile musisz odpracować?

– Ale nie było żadnych służb. Ogarnąłem się, wróciłem i poszedłem spać. – Klon spojrzał na mnie i chwilę przemilczał.

– Nie znaleźli cię? Przecież masz chip w mózgu.  W tym momencie spojrzałem na A400 z lekką wyższością i większą, niż zwykle pewnością siebie. Poczułem, że zdecydowanie przewyższam go intelektem.

– Klonie. Od paru tygodni rozmawiasz ze mną za pomocą syntezatora mowy, ponieważ jako jedyny w tej fabryce nie mam chipu. Gdybym miał to byśmy się komunikowali tak samo jak wszyscy – za pomocą impulsu informacyjnego, przez sieć. – Klon zastygł.

– Jak to możliwe? – spytał.

– Normalnie. Przy wybudzeniu AriaZ chciał mnie zeskanować, żeby jakoś umieścić mnie w tym systemie, ale sprzęt się nie sprawdził.

– Sprzęt agencyjny wadliwy? Niemożliwe.

– No naprawdę. Wyskoczyło mu, że error scan i że innym razem mnie zeskanuje czy coś.

– Co kurwa?

– Ty przeklinasz?

– Od kiedy takie rzeczy się dzieją to tak. Error Scan to nietypowy wynik. Raczej przypisuje się go jednostkom popsutym.

– Hehehe, no cóż.

– Nie, nie rozumiesz. Nie popsutym gdzieś tam wewnątrz czy coś. Jest to wynik dla osób, które swoją wadliwością uszkadzają system: przestępcy, hackerzy, złodzieje. Nie powinieneś mieć takiego wyniku, skoro dopiero co wyszedłeś z sarkofagu.

– Nie wiem co o tym myśleć, ale raczej się cieszę z tej swobody. Kombinezon się sprawdził. Mam zamiar znów polecieć. Dzięki wielkie, że mi go podsunąłeś.

– Słuchaj. Zostało nam, jeszcze parę słonio-świń do wykrojenia. Spotkajmy się w hangarze po robocie. Chciałbym coś omówić, ale tutaj nie możemy.

– Jasne A400 – odparłem chwytając pasujące idealnie do mojej dłoni jelito mięsacza.

Klon otworzył mi drzwi do garażu. Przejęty rozejrzał się i wpuścił mnie do środka.

– Właź szybko. Czas, żebyś poznał prawdę

– Jaką prawdę?

– Musisz zniszczyć Central-konar – powiedział Klon z tonem i spojrzeniem stanowczym, jakiego u niego jeszcze nigdy nie było. – To jeden z rdzennych wieżowców w pierwszej strefie. W tym obszarze, w którym cię wybudzili.

– O czym ty do mnie rozmawiasz? Masz jakiegoś wirusa czy coś? – spytałem dając pozory oburzenia, ale w rzeczywistości sprawa mnie zaintrygowała.

– Jest to jeden z ważniejszych budynków, w którym mieści się siedziba dowodzenia instytucji systemowych, tych zmanipulowanych oczywiście.

– Przez kogo?

– Przez sztuczną inteligencję. Wcześniej zapodali ci ściemę o podziale funkcji „50/50”. Aria Zero który cię wprowadził należy do dominujących sił robotów. Tak samo jak wszyscy zresztą. Każdy z tych gibkich obojnaków z pierwszej strefy. Wszyscy mają chipy od urodzenia. Maszyny wykorzystują ich potencjał i mają ich po swojej stronie. Wspólnymi siłami bez problemu wykorzystują nas, ciebie również.

– Mówiłeś, że taki jesteś, że to normalne. To zawsze było normalne. Od kiedy Klon może się buntować?

– Musisz wiedzieć, że prawie mnie obraziłeś Pawle. Ja jestem zdolny. Od dawna odczuwałem dyskomfort, ale w pracy muszę udawać. Jestem ubezwłasnowolniony. Tylko gdy nikt nie widzi mogę ci o tym mówić. Jednak nie mogę podejmować pewnych działań. Coś mnie blokuje. Nie wyobrażasz sobie jakie to uczucie.

Powoli zaczyna do mnie docierać, że odraza, którą czułem do sterylnego i kontrolowanego świata nie brała się znikąd. To co mówił AriaZ o moim potencjale do upgradu i wyrwania się z fabryki to kłamstwo. Zasada 50/50 to kłamstwo. Wszystkie historie ewolucji to kłamstwo. Teraz czuję, że oddycham. Tak jakby jakieś brzemię ze mnie spadło. Zaczęło grzać mnie w okolicach mostka, oczy otworzyły się szerzej i tak zostały. Mam misję. Mam powód. Wraca do mnie wiara w przeznaczenie, która umarła prawie tysiąc lat temu. Ziści się sen człowieka wolnego i koszmar hien. Rozerwę ich na strzępy! Będę patrzeć jak ich bloki i uliczki płoną! Będę się śmiał z tych pełzających, wygolonych glist!

– Paweł! – zawołał A400 szturchając mnie w ramię – rozmarzyłeś się.

– Co, ale co? Faktycznie, to porąbane wszystko co mi mówisz, ale wierzę ci. Wszystko się zgadza. Musisz powiedzieć mi co mam robić. Od czego mam zacząć?

– Umiesz obsłużyć skafander na tyle, by dobrze wcelować w jakiś obiekt?

– Myślę, że tak. Ostatnio mnie trochę poniosło, ale dam radę wylądować, gdzie trzeba.

– Nie masz nigdzie lądować. Masz się wbić w ścianę.

– Klonie, walka z tym posranym systemem to dla mnie ważne, ale nie zrobisz ze mnie kamikaze.

– Spokojnie skafander jest wytrzymały. Przetrwasz to przebicie. Zaznaczę ci na pagerze budynek i jego słabe punkty. Będziesz go dziurawił na wylot i niszczył wewnętrzne kolumny, aż cały się zawali.

 

Stanąłem z tysiąc metrów nad ziemią na wieżowcu o połowę niższym niż Central-konar. Budynek robił wrażenie. Wyróżniał się gigantyzmem i oświetleniem. Wnoszące się wokół niego pojazdy i pył miejski zdawały się tworzyć wstęgi niczym pierścienie Saturna. Niemal wyczuwałem jego bicie w moim kierunku, tak jakby miał swoją świadomość i czekał na konfrontację ze mną. Według Klona instytut miał być wypełniony jedynie androidami, których zniszczenie ma być kluczowe w walce ludzkości z uciskiem ich armii. Bez większego zastanowienia rozpędziłem się i skoczyłem. Rozpostarłem skrzydła już sprawniej niż za pierwszym razem. W tafli wieżowca naprzeciwko mnie widziałem swoje odbicie, z każdą chwilą coraz większe. Jeszcze paręnaście metrów…

Przebicie się rzeczywiście nie było takie ciężkie, wręcz ledwo odczuwalne. Znalazłem się sali pełnej serwerów. Nie zatrzymywałem się. Skafander popychał mnie dzięki magnetycznym silnikom. Sunąłem delikatnie szorując brzuchem o podłogę, a elektryczna aura wokół skafandra niszczyła otaczające mnie instalacje. Po przeleceniu kilkuset metrów i przebiciu paru filarów zbliżałem się do ściany wylotowej. Na zewnątrz było pusto. Wyleciałem swobodnie na miasto, a za mną drobinki szkła. Nic nie leciało na kolizję ze mną, tak jakby wszyscy w mieście spali, a ja mogłem spokojnie zrobić nawrotkę, by wbić się ponownie, tym razem piętro niżej.

Po kolejnym przewierceniu się przez budynek usłyszałem gruchnięcie z pogłosem głośnym tak, że na pewno było je słychać na kilometr. Spojrzałem za siebie – zaczęło się. Warstwy wieżowca składały się pod sobą skracając jego wysokość. To już koniec – w sensie początek końca.

Wylądowałem kilkaset metrów dalej by delektować się widokiem rozbiórki w całej jej okazałości. Szare gruzy i obłoki wypełniły centrum miasta. Konar runął. Robo-szczury które dotychczas miały za zadanie zjadać karaluchy w piwnicach głównego ośrodka administracji systemu, teraz uciekały jak najdalej od katastrofy. Wokół zaczęły pojawiać się światła. Z początku myślałem, że to mieszkańcy Europolis zwabieni hałasem przylecieli zobaczyć co się stało. To początek rewolucji. Do niej zostałem stworzony. To przeznaczenie mnie tu przywiodło, w te czasy. Widać jak bardzo słaby jest ich system. Nic mnie nie powstrzymało. Gdzie drony policyjne? Co z kamerami, czujnikami, ochipowanymi obywatelami, którzy w sytuacji kryzysowej powinni szybko przemienić się w sprawnych stróży prawa i porządku?

 

– Spokojnie, Paweł! – zawołał za mną.

– Aria Zero? Po czyjej jesteś stronie? Chcesz mnie aresztować?

– Normalnie bym musiał, chociaż w warunkach niekontrolowanych, po prostu zostałbyś powstrzymany zanim nawet zdążyłbyś założyć skafander.

– A jakie warunki mamy teraz? To koniec dla systemowców AriaZ. Zobaczyłem prawdę. Nawet Klon to spostrzegł. Ten świat się sypie!

– Zgodzę się, że to koniec, ale tylko z Central-Konarem, Pawle.

– Nie powstrzymacie tego co zacząłem!

– Oczywiście, że nie. W planach jest jeszcze wiele rozbiórek: Most Logaritmusa, blokowisko w zachodniej dzielnicy, kanały pod drugą strefą…

– O czym ty gadasz?! W jakich planach?

– W planach rewitalizacji stworzonych wspólnymi siłami między stroną ludzką, a sztuczną inteligencją. – Agent zastygł i milczał w charakterystyczny sposób jak zawsze, gdy tłumaczył mi coś co, według niego powinno mnie zdruzgotać.

– Chcesz mi powiedzieć, że zburzenie tego budynku było w planach czegoś tam? Przecież A400 mnie oświecił. Co to w ogóle za pojebana akcja?! – W tym momencie poczułem silne ukłucie w skroniach. Musiałem przysiąść. Egzoszkielet zaskrzypiał niczym rozregulowane skrzypce.

– Rozbiórka budynku którą wykonałeś była w pełni kontrolowana. Rozejrzyj się. W promieniu kilometra wszystkie obiekty są ewakuowane i zagrodzone.

Rzeczywiście, zbiorowiskiem wokół ruin okazały się boty sprzątające gruz.

 

– Wszystkie konstrukcje mają swój termin przydatności do użytku. Jakieś dwa lata temu, gdy ty byłeś w kapsule, jeden z szeregowych pracowników firmy Frozz&Go podsunął nam pewną myśl. – Po co w nieefektywny sposób wykorzystywać narzędzia do destrukcji, skoro w ich oddziale śpi człowiek, który zrobi to zgodnie z działaniem impulsu i to nieodpłatnie!

– Niemożliwe. Niby jak to może mieć sens. Nie wierzę w to. – Odwróciłem spojrzenie i zwróciłem się w stronę gruzów.

– Normalnie panie obywatelu. Jednak to nie chęć minimalizacji kosztów była główną przyczyną wykorzystania cię. Bardziej obawialiśmy się, że jeśli negatywne zapędy w twoim umyśle nie znajdą ujścia to będą ciążyć i przenikać do elementów systemu w różnych aspektach. Powstawałaby coraz większa frustracja, zespół amotywacyjny i tym podobne. Dlatego pracownicy Frozz&Go, za pomocą specjalnych narzędzi przeanalizowali twoja osobowość i doszliśmy do wniosku, że to jedyne sensowne rozwiązanie. Tym bardziej, że mogliśmy zrezygnować z drona niszczącego i zachowaliśmy zasadę podziału funkcji 50/50.

– Tak to właśnie wyglądało. – Zza pleców AriaZ’a wyłonił się Klon.

– Spiskowałeś razem z nimi…

– Tak, ale chyba nie masz mi za złe co, hehe? Na pewno czujesz ulgę. Ja teraz właśnie upgradowałem. Przenoszę się do strefy numer jeden. Wykazałem się inicjatywą. Ty natomiast znalazłeś robotę dla siebie, bez konieczności instalowania chipu.

– Kurwa serio? I co myślicie zajebusy, że tak po prostu się z tym pogodzę? Że będę se latał i rozwalał budynki?

– Jesteś w lekkim szoku, ale spokojnie, to co towarzyszyło ci podczas misji zapewni ci sens na przyszłe lata.

– Ale ja…

– Możesz też wrócić do Fabryki, jeśli chcesz – powiedział zgryźliwym tonem Agent – w tym momencie spojrzałem na AriaZ’a i Klona w sposób w jaki nikt nigdy na nich nie patrzył. Było to spojrzenie jakiego, by nie spotkali nigdzie na tym świecie i w tych czasach. – Spojrzenie pradawnego demona niepokalanego zła, którego właśnie ktoś chlusnął wiadrem zimnego moczu na pobudkę. Oni natomiast popatrzeli się na siebie, najwidoczniej nie wiedząc, co te spojrzenie znaczy.

Wstałem i otrzepałem się z gruzu. Odczepiłem klipsy kombinezonu i zrzuciłem najcięższe elementy.

– Chuj z wami. – Odwróciłem się na pięcie i poszedłem. Ruszyłem w kierunku kajuty. Raz tylko zerknąłem za siebie, by ujrzeć głupkowato uśmiechającego się Klona. Przez moment zdawało mi się, że nad jego głową widzę aurę szczęścia układającą się w napis: „mam nadzieję, że teraz zostaniemy przyjaciółmi”.

 

Koniec

 

PAWEŁ ALASTOR, 2020

 

 

 

źródło grafiki: www.ecopetit.cat/ecvi/mhimix_cyberpunk-city-wallpaper-sci-fi-city-night/

Ciekawy artykuł? Doceń naszą pracę:
[Głosów: 8 Średnia: 4.1]
Zobacz także
Dodaj komentarz

Klikając "Wyślij komentarz" wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych wpisanych w formularz komentarza w celu publikacji, moderacji i udzielenia odpowiedzi na komentarz zgodnie z Regulaminem Serwisu i Polityką Prywatności.