Film Obcy 2 decydujące starcie – wersja reżyserka vs. kinowa

10

Kocham internet. To medium pozwala nakarmić nostalgię, przenieść się w przeszłość i wrócić do drobiazgów, o których prawie lub kompletnie się zapomniało. Drobiazgów takich jak data pierwszej w naszym kraju emisji reżyserskiej wersji filmu „Obcy – decydujące starcie” Jamesa Camerona, od lat przez wielu uważanej za definitywną i najlepszą. Czy rzeczywiście taką jest?


 

Mimo, że wersja reżyserska filmu „Obcy – decydujące starcie” zawitała na małe ekrany w Polsce z dużym opóźnieniem, to jednak jej premiera była wydarzeniem przełomowym (jak swego czasu pierwsza emisja „Wejścia Smoka”). Mało kto jednak łapał wtedy za długopis żeby zanotować datę. W dzisiejszych czasach nie musimy już tego robić, internet chłonie na bieżąco wszystko co nas otacza i zapisuje w wielkiej cyfrowej kronice (jakkolwiek pompatycznie to nie brzmi). Na szczęście nie wszystkie mniej lub bardziej drobne wydarzenia sprzed ponad dwudziestu lat zniknęły w mrokach dziejów. Dzięki temu mogę napisać, że dokładnie 7 kwietnia 1998 r. masowo zlecieliśmy z kanap oglądając rozszerzoną wersję filmu „Aliens” na TVN. Stacja ta nie działała wtedy nawet od roku. Podejrzewam, że większość widzów nastawiona była na standardowy seans z „Decydującym starciem”. Ci, którzy film „Obcy 2” już znali, wchłonęli go wielokrotnie z wymęczonych, falujących VHS-ów, prosto z wypożyczalni, ale to nie była „Edycja Specjalna”.

Mam skąpe, ale jednocześnie bardzo wyraźne wspomnienie, jak siedzimy z ojcem w dużym pokoju i dziwimy się, co to za wersja filmu i czy my czasem wcześniej jakiegoś wykastrowanego bubla nie dostali z wypożyczalni. Byliśmy na tyle trzeźwo myślący, że nagrywaliśmy ten film na naszym magnetowidzie od samego początku. Kaseta z nagraniem tej emisji nadal leży gdzieś w domu u rodziców.
Miałem wtedy 12 lat. Kiedy weszła scena, w której rodzina Newt znajduje opuszczony statek z pierwszego Obcego, wszyscy polscy fani serii lewitowali pod sufitem. Nigdy wcześniej tego nie widzieliśmy, nigdy wcześniej o tym nie słyszeliśmy.

To, jak wyglądało bycie fanem Obcego w tamtych czasach, zasługuje spokojnie na osobny tekst, ale warto zaznaczyć,  jak hermetycznym środowiskiem była wtedy Polska. Obecnie żyjemy w bogatych czasach kiedy nie stoi między nami, a przepływem tego typu informacji żadna bariera, głównie dzięki wspomnianemu wcześniej Internetowi. Mamy dostęp do wszelkiego rodzaju gadżetów, DVD/BR z filmami w różnych wersjach, filmów dokumentalnych, itd.

Ripley patrząca w dal w filmie "Obcy 2: decydujące starcie"


źródło: kadr z filmu „Aliens”, 1986

Wtedy, w 1998 r., specjalna wersja filmu „Aliens” wyświetlona z zaskoczenia na TVN, to był nasz wyjazd na Zachód. Wcześniej mieliśmy tylko krótki okres bytności oryginalnej wersji w kinie (na co ja się nie załapałem) oraz wspomniane wcześniej, słusznie wymęczone wielokrotnym odtworzeniem, kopie VHS z wypożyczalni. Poświęcam temu tyle miejsca, ponieważ myślę, że dla wielu emisja nieznanej, fascynującej wersji legendarnego „Aliens”, była nadzieją na to, że w końcu wyjdziemy z czarnej dziury, w której Polska tkwiła jeszcze obiema nogami. To był ważny moment i wiele osób do dziś kojarzy specjalną wersję filmu z tamtym wieczorem.

Chciałbym zatem, dla wszystkich tych, którzy jej nie znają, opisać historię reżyserskiego „Aliens”, po czym zastanowić się, czy rzeczywiście jest to tak perfekcyjna wersja filmu, jak wielu uważa. Na wstępie, chciałbym rozwiać kilka wątpliwości i nieprawidłowości. Specjalna edycja filmu „Obcy 2 – decydujące starcie”, zgodna z wizją Jamesa Camerona, nie została skończono przed premierą filmu. Wiele osób zakłada, że reżyser skrócił znaną nam 157-minutową wersję, ale w rzeczywistości nie wszystkie sceny zostały ukończone na czas, ponieważ Cameron już wiedział, że będzie trzeba z nich zrezygnować (między innymi scena odnalezienia wraku). Film był kręcony dosłownie na wariata i nie było czasu pracować nad materiałem, na którym już postawiono krzyżyk. Brakowało przede wszystkim efektów specjalnych.

Powody dla skrócenia filmu był dwa. Po pierwsze, pewne sceny rozmywały całość i według Camerona i Gale Anne Hurd, odzierały go z pewnej tajemniczości (np. scena z wrakiem). Drugi powód był dosyć prozaiczny – „Obcy 2” trwający mniej niż dwie godziny, można było częściej puszczać w kinach i więcej na tym zarobić. Kiedy ten problem przestał istnieć (czyt. film zszedł z afisza), żadne fanowskie akcje w stylu #releaseCameroncut nie były potrzebne, żeby na poziomie korporacyjnym pojawiło się zapotrzebowanie na dłuższą wersję. Zresztą, ludzie żyli jeszcze wtedy w głębokiej nieświadomości. Dopiero, w grudniu 1987 r. James Cameron, odpowiadając na pytania fanów na łamach magazynu „Starlog”, po raz pierwszy wspomniał o potencjalnej poszerzonej wersji filmu. W tamtym czasie, plan był taki, aby dłuższe o 12 minut „Aliens” zostało wyemitowane w telewizji ABC oraz  wydane na kasetach VHS. Więcej szczegółów reżyser nie mógł podać, co zresztą nie dziwi, bo z tego planu nic nie wyszło. Przedsmak poszerzonej całości fani poczuli czytając nowelizację Alana Deana Fostera, która opierała się na oryginalnej wersji scenariusza.

Pierwsza dłuższa wersja filmu „Aliens” została wyemitowana przez telewizję CBS dopiero w 1989 r., ale to nie była jeszcze edycja specjalna, którą zobaczyliśmy niecałe dziesięć lat później na TVN. Amerykański kanał stworzył autorskie monstrum Frankensteina, dodając część ukończonych i usuniętych z kinowej wersji scen, ale jednocześnie srogo cenzurując resztę i to w dosyć niechlujny sposób (między innymi wyraźne to widać w brzydkich cięciach brutalnych scen oraz w dubbingu tam, gdzie użyto przekleństw). W tej wersji zadebiutowały między innymi: Ripley dowiadująca się o śmierci córki, sceny z działkami, czy wymiana imion między Hicksem, a Ripley. Nie było tego dużo, ale podejrzewam, że dla fanatyków „Aliens”, to już było coś przyspieszającego puls.

W 1991 roku pierwszy raz ukazała się pełna i ostateczna wersja reżyserska filmu „Obcy – decydujące starcie”. Zamiast wydania VHS, skupiono się jednak na egzotycznym wydaniu na LaserDiscu. Tym razem James Cameron sam doglądał całego procesu. Na jego życzenie, Robert i Dennis Skotak dokończyli pracę nad efektami specjalnymi, których pewne sceny wymagały. Ostatecznie, „Aliens” uzupełniono o blisko 17 minut nowego materiału, jednocześnie nie usuwając niczego z istniejących we wcześniejszym montażu scen.

Specjalna edycja drugiego „Obcego” okazała się sporym sukcesem. W obiegu szybko zaczęły krążyć bootlegowe kopie tej wersji na VHS, zatem na reakcję FOX-a nie trzeba było długo czekać i w 1992 r., reżyserskie „Aliens” można już było legalnie zakupić na kasecie. Oczywiście w Polsce nie mieliśmy o tym pojęcia i czekaliśmy grzecznie na wrześniową premierę kinową „Alien 3”. Od tamtej pory, specjalna edycja filmu Camerona zaliczała okazjonalne emisje na zachodnich kanałach telewizyjnych, aż w końcu w 1998 r. dotarła i do nas (TVN wyświetlił ją jeszcze raz w 1999 r.). Niedługo później, wersja ta została wydana na DVD, ale ci z Was, którzy mieli wtedy odtwarzacz niech podniosą rękę, żebym widział, że istniejecie.

„Aliens” było jednym z pierwszych filmów, którego wersja reżyserka odbiła się tak szerokim echem i odniosła taki sukces. Na tej fali powstały/zostały wydane alternatywne wersje pozostałych części filmu oraz wielu innych dzieł filmowych. Jest to kawał historii nie tylko tego filmu, ale i kina jako-takiego.

 

Film „Obcy – decydujące starcie” / „Aliens” wersja reżyserka – dodatkowe sceny

 

Wiedząc jak doszło do powstania wersji reżyserskiej filmu „Obcy – decydujące starcie”, czas przyjrzeć się temu jakie dokładnie sceny zostały dodane. Chciałbym się przy tej okazji zastanowić, czy specjalna edycja faktycznie jest najlepsza. A może jednak z pewnych powodów kinowa była lepszym filmem? Może ideał leży pośrodku? Dojdziemy do tego w trakcie analizy obu ujęć „Aliens”.

 

Scena I

Pierwsza dodana scena filmu „Obcy – decydujące starcie – wersja reżyseria”, to zarazem jedna z najważniejszych. Widzimy w niej Ripley odpoczywającą na ławce w parku, który okazuje się być projekcją na wielkim ekranie w tle. Pojawia się Burke i w dosyć niezręczny sposób opowiada Ripley o losie jej córki. Amanda, w czasie gdy Ellen dryfowała w kosmosie, zestarzała się i zmarła dwa lata przed odnalezieniem Ripley.
Legenda głosi, że Sigourney Weaver wpadła w szał, gdy dowiedziała się, że scenę usunięto. Według niej, była bardzo istotna w budowaniu osobowości bohaterki oraz kluczowa w zrozumienie jej późniejszej relacji z Newt. Myślę, że każdy zgodzi się z Weaver. Gdybym miał zachować tylko jedną scenę z wersji specjalnej, to zapewne byłaby to właśnie ta. O ile niektóre z dodanych były po prostu fajne, jednocześnie niewiele wnosząc do fabuły, to ta na ławce zmienia odbiór całości i to w dosyć brutalny sposób. Kto wie, może gdyby tę scenę zostawiono, Sigourney Weaver wygrałaby Oscara, do którego została nominowana za rolę w tym filmie.

Fun fact: na zdjęciu Amandy, które Ripley dostaje od Burke’a, widnieje w rzeczywistości matka Sigourney Wevaer, Elisabeth Inglis. Wszyscy to wiedzą, ale dorzucam informację z kronikarskiego obowiązku.

Ellen Ripley odpoczywająca na ławce w parku - film Aliens wersja specjalna
Amanda Ripley - dodatkowe sceny filmu Aliens

źródło: kadry z filmu „Obcy 2 – decydujące starcie” – wersja reżyserka

 

Scena II

Kolejną sceną jest przedłużone przesłuchanie Ripley przez przedstawicieli Weyland-Yutani na stacji Gateway. Więcej wrogiego nastawienia biurokratów względem głównej bohaterki, więcej niedowierzania, więcej sypania solą w rany. Nie jestem zaskoczony, że Cameron będąc pod ścianą, mając za zadanie skrócić film do niecałych 2 godzin, wyciął ten fragment. Niemniej lubię go. Nie dodaje on może niczego, co by bardzo wzbogaciło fabułę, ale nie wpływa też negatywnie na rytm „Aliens” i daje trochę więcej powodów, aby pałać niechęcią do korporacji. Nie mówiąc o tym, że gry aktorskiej Sigourney Weaver nigdy za dużo.

Przesłuchanie Ripley przez przedstawicieli Weyland-Yutani na stacji Gateaway

źródło: kadry z filmu „Aliens” – wersja reżyserka

 

Sceny III i IV

Przy następnych dwóch dodanych scenach zaczynają się schody. W pierwszej, ukazana jest nam Hadley’s Hope jako w pełni funkcjonująca, tętniąca życiem kolonia, jeszcze przed atakiem Ksenomorfów. Widzimy jak wszystko wyglądało po normalnemu, widzimy bawiące się dzieci, widzimy kolonistów rozmawiających o rozkazie z góry, nakazującym zbadanie pewnego sektora w okolicy (w którym znajduje się wrak z pierwszego Obcego). Logo Weyland-Yutani wali nam po oczach na każdym kroku. W następującej scenie widzimy jak rodzina Jordenów znajduje ten wrak. Mamy jedyną okazję zobaczyć brata Newt, Christophera oraz ją samą zanim stała się sierotą. Rodzice wyruszają do wraku, potem pojawiają się z powrotem, przy czym tata Jorden ma facehuggera na twarzy.

12-letni ja nadal skacze pod sufit na widok tej sceny. To są dobrze zrealizowane, pięknie zrobione fragmenty filmu, ale jednocześnie jako pierwsze na tej liście, mogą wpłynąć negatywnie na jego odbiór. Z biegiem lat zacząłem się zastanawiać, czy pokazując nam kolonię przed atakiem Obcych oraz rodzinę Jordenów, twórcy nie robią nam niedźwiedziej przysługi.

Scena z Hadley’s Hope to bowiem źródło kilku problemów. Po pierwsze, siłą rzeczy, niszczy wrażenie jakie robi na nas zrujnowana kolonia w późniejszej części filmu. Oglądając wersję kinową, możemy sobie jedynie wyobrażać jak mogła wyglądać przed atakiem Obcych i szczerze mówiąc, działa to zdecydowanie na plus. Przypomina mi to wyobrażanie sobie Zionu, po obejrzeniu pierwszego Matrixa. A potem wyszły kolejne części i ostatni bastion ludzkości, krótko mówiąc, rozczarował. I nie chodzi nawet o to, że Wachowskie zrobiły coś źle, po prostu wyobrażenia widzów poszybowały tak wysoko, że nie dało się im sprostać. Ja nie miałem nawet konkretnego wyobrażenia w jaki sposób ten Zion miałby wyglądać, ale chyba to sprawia, że tego typu rzeczy powinny zostać poza kadrem. Myślę, że film „Obcy – decydujące starcie” zyskuje, kiedy nie widzimy kolonii przez atakiem Ksenomorfów. Mamy tę samą perspektywę co Ripley i żołnierze, nie wiemy czego możemy lub powinniśmy się tam spodziewać.

To nie jest jednak jedyny problem z tą sceną. W jej trakcie, dwóch pracowników omawia rozkaz „z góry”, który nakazywał zbadanie opisanego przez Ripley miejsca na LV-426. Jest to mini-spoiler i psuje wrażenie jakie robi późniejsza scena, w której dowiadujemy się, że to Burke (czy generalnie W-Y) stoi za rozkazem, którego efektem jest opanowanie Hadley’s Hope przez Obcych. Tym samym, mimo że wizualnie bardzo fajny, dodany fragment z kolonią nie ma pod kątem fabularnym żadnej istotnej funkcji, a do tego rozmydla trochę tajemniczość HH i wrażenie, które robią sceny rozpoczęcia akcji przez Marines. Owszem, ujęcia z bawiącymi się dziećmi łapią za jaja, ale mimo wszystko wydaje mi się, że to taki typowy fan service. Kiedy już się zna „Aliens” na pamięć, to spoko, ale przy pierwszym seansie, kompletnie niepotrzebny dodatek.

Rozmowy w Hadley’s Hope między pracownikami Weylnad-Youtani
Dziecko kolonistów na rowerze w korytarzu Hadley’s Hope

źródło: sceny z filmu „Obcy 2” – wersja specjalna

 

Jeśli chodzi o scenę z rodziną Jordenów i odnalezieniem wraku, to mimo że jest ładna, można ją również określić  na swój sposób tandetną. To jest dosyć spory zbieg okoliczności, że akurat rodzice Newt, jedynej osoby, która przeżyła atak Obcych w kolonii, znajdują statek Jockeyów. Jest to co najwyżej średni motyw. Do tego, widok Newt przed wszystkim, co przeżyła później, również odbiera trochę mocy późniejszym scenom, w których widzimy ją umorusaną i wystraszoną, a jedyną rzeczą, która sugeruje nam jak wyglądało jej wcześniejsze życie, jest leżąca wśród śmieci fotografia. Ta scena ma moc, którą przebitki spod wraku osłabiają i banalizują. Film zyskuje na ich nieobecności.

Wrak obcego statku na LV-426 - wersja specjalna filmu Aliens

Rodzina Jordenów - Newt z bratem na LV-426, czekają na powrót rodziców z wraku

źródło: dodatkowe sceny z filmu „Obcy – decydujące starcie” – wersja reżyserska

Nie chcę się pastwić na tymi dwiema scenami, bo je lubię. Myślę, że dla tych, którzy widzieli już kinowe „Aliens” wielokrotnie i znają każdą sekundę obu wersji na pamięć, dodanie tych scenek nie robi większej różnicy. Jeśli jednak miałbym komuś pokazać film „Obcy – decydujące starcie” po raz pierwszy, to zdecydowałbym się na wersję kinową, a najlepiej jakiś fanowski edit. Sceny z Acheronu przed atakiem Obcych, to typowy materiał na bonusy DVD. Są fajne, świetnie wyglądają, to gratka dla fanów, ale jednocześnie nie spełniają żadnej sensownej roli w filmie, poza ewidentnym fan servicem, a to raczej nie było w stylu Camerona.

Fun fact 2: W roli Christophera Jordena wystąpił brat Carrie Henn, Timmy Henn.

 

Scena V

Scena, w której Burke i Gorman odwiedzają mieszkanie Ripley jest wydłużona i zawiera więcej Burke’a gadającego o związku Weyland-Yutani z kolonią. Nic szczególnego, ale jeśli lubicie oglądać zgorzkniałą Ripley podczas krótkiego powrotu do „normalności”, to docenicie ten dodatek.

 

Scena VI

W wersji kinowej filmu „Obcy 2 – decydujące starcie”, pierwsze ujęcia Sulaco są dosyć krótkie i szybko zostajemy przeniesieni do komór kriogenicznych, z których powoli wyłaniają się Marines. Edycja specjalna zawiera piękny przejazd kamery po wnętrzu statku, coś w stylu pierwszych scen filmu „Alien”. Jeśli lubicie karmić oczy technologią z filmów sci-fi, to jest coś dla Was. Ja zdecydowanie lubię. Niektórzy zarzucają, że jest to powielanie tego, co Ridley Scott już wcześniej zrobił i to lepiej, ale nie przeszkadza mi to.

źródło: kadr z filmu „Aliens” – wersja rozszerzona

 

Scena VII

Kolejna dodana scena jest legendarna. Podczas zrzutu, Hudson wstaje i zaczyna monolog „ultimate badass”, który przeszedł do historii. Nie będę go tutaj cytował, bo wszyscy go znacie, a jeśli nie, to i tak należy to zobaczyć. Niby nic, ale kochamy Billa Paxtona, a to jedna z jego najlepszych scen w filmie. Ponadto, doskonałe koresponduje z późniejszym „Game over, man!”. Scena istotna, bo wzbogaca charakterystykę Hudsona, a poza tym jego nawijka jest zwyczajnie bardzo dobra.

Hudson przechwalający się Ellen Ripley w filmie Aliens - wersja specjalna
Jak można nie lubić Billa Paxtona...

źródło: kultowe sceny z filmu „Obcy 2” w wersji reżyserskiej

 

Scena VIII

Krótka dodatkowa scena, w której Hudson i Vasquez wbijają do pomieszczenia, ale zastają tam jedynie chomiki biegające w swoim domku. Wartość tego fragmentu zależy od preferencji widza. Scena niczego nie wnosi, ani niczego nie zabiera. Jeśli lubicie chomiki, to raczej Wam się spodoba. Scena nienachalnie przedłuża nerwówkę, bo cały czas jesteśmy przygotowani, że wyskoczy na nas Obcy. Mnie się podoba. I lubię chomiki.

Kultowa mysz w dodatkowych scenach filmu Obcy 2

źródło: kadr z filmu „Aliens” wersja reżyserska

Scena IX 

Kiedy po wstępnym zwiadzie, ekipa zaczyna wchodzić do wnętrza budynku kolonii, Ripley waha się przez chwilę. Hicks wraca po nią i pyta, czy wszystko w porządku. Drobna scena i moim zdaniem jedna z istotniejszych wśród dodanych w edycji specjalnej. Mówi dużo o tym, jak czuje się tam Ripley, jak bardzo boi się powtórki z Nostromo. Ta scena również zyskuje na braku tych z Hadley’s Hope sprzed ataku. Ripley to taka metafora nas samych. Boimy się tego, co zastaniemy w środku.

Ellen Ripley w filmie Obcy 2 przed wejściem do kompleksu na LV-426

Hick pytający Ripley czy wszystko OK w filmie Aliens

źródło: kadry z filmu „Aliens” w wersji rozszerzonej

Scena X

Przedłużona scena planowania obrony przed atakiem Obcych (gdzie Hicks sadza Newt na „stole”) oraz cała kolekcja scen z udziałem działek automatycznych UA 571-C Sentry Gun, w tym przygotowanie ich przez Hudsona i Vasquez, ustawianie ich zdalnie przez Hicksa, natarcie Ksenomorfów, itd.
Powiem szczerze, że ilekroć je widzę, trudno mi uwierzyć, że ich w kinowej wersji nie ma. Niby bez tego film nie zalicza żadnej fabularnej turbulencji, ale oglądanie działek w akcji daje po prostu kupę radości, podobnie jak związane z nimi komentarze Hudsona.

Oddział USMC badający plan bazy w filmie "Obcy - decydujące starcie"
Hudson i Vasquez ustawiający działka automatyczne na LV-426
Działka automatyczne UA 571-C Sentry Gun w filmie "Aliens"

źródło: dodatkowe, ważne sceny z filmu „Obcy 2 – decydujące starcie” wersja reżyserska

 

Scena XI

Dodatkowe, istotne fragmenty dialogu między Ripley, a Newt, kiedy Ripley kładzie małą do łóżka. Dziewczynka porównuje rozwój Obcych w brzuchach ofiar do ludzkiej ciąży i pyta Ripley o córkę („You mean dead?”). Każda dodatkowa interakcja między tymi postaciami działa na plus. Relacja Ripley (która dopiero straciła córkę) i Newt (która dopiero straciła rodziców) to motyw, który wyróżnia „Obcy – decydujące starcie” wśród innych filmów akcji, a nawet sci-fi tamtych czasów. Chemia między Sigourney Weaver, a Carrie Henn kipi z ekranu w każdej wspólnej scenie. To jest po prostu czysta przyjemność dla oczu. Polecam, jeśli jakimś cudem jeszcze nie widzieliście, seans dokumentu „Superior Firepower” dołączonego do większości boxów DVD lub BD „Aliens”. Można się z niego sporo dowiedzieć o zakulisowej przyjaźni aktorek.

Dialog Ripley z Newt w bazie na LV-426 - dodatkowe sceny w filmie Aliens

źródło: scena z filmu „Aliens” wersja specjalna

 

Scena XII

Dodatkowa scena, w której ekipa zastanawia się skąd biorą się jaja Obcych. Bishop stwierdza, że to coś czego dotąd nie widzieli, a Hundson zauważa, że może Ksenomorfy funkcjonują jak w ulu mrówek (Vasquez poprawia go, że to pszczoły mają ule) i jedna Królowa zarządza całością.

Zdania na temat tej sceny są podzielone. Jedni mówią, że jest to niepotrzebny spoiler, który sugeruje obecność Królowej i tym samym psuje niespodziankę i spuszcza powietrze ze sceny, w której Ripley wpada w końcu na wielkiego potwora. Inni twierdzą, że jest coś co jeży włos na głowie, kiedy Bishop mówi o czymś czego „jeszcze nie widzieliśmy”, a Hudson rozważa na temat istnienia hipotetycznej Królowej. Wyobraźnia zaczyna tworzyć dzikie obrazy, ale oczywiście to luksus, którego od dawna jesteśmy pozbawieni jako fani „Aliens”. Zresztą Królowa, jako postać ikoniczna, wyskakuje na nas już zewsząd: jej zdjęcia dołączane są do artykułów, wkleja się ją na okładki DVD, itd.  Nie wiem, czy mam zdanie na ten temat. Ta scena byłaby przepotężna, gdybyśmy w późniejszej części filmu nie zobaczyli Królowej, jednocześnie wiedząc, ze gdzieś tam się czai (jak w „Alien: Isolation”). Z drugiej strony, nie mogę powiedzieć, że mi ona przeszkadza. Jest to fajna wymiana zdań między lubianymi postaciami.

 

Scena XIII

Hicks i Ripley wymieniają się imionami, kiedy Ellen rusza na ratunek Newt. Kolejna scena, co do której opinie fanów są podzielone. Jedni uważają, że to ckliwy i dziwacznie umiejscowiony moment (Ripley śpieszy się ratować Newt zanim kolonia wyleci w powietrze, ale ma czas na wymianę imion). Drudzy uważają, że to istotna dodatek do relacji Ripley/Hicks, między którymi iskrzy od samego początku, a do tego jedyny moment w filmie kiedy Hicks w pełni zrzuca maskę żołnierza. Jest to też ostatni raz (przynajmniej dla nas) kiedy ta para widzi się przed rozbiciem kapsuły na Fiorinie 161 w „Alien 3” i śmierci Hicksa. Ja zaliczam się do tej drugiej grupy. Nie będę się czepiał tego, że Ripley zamiast się spieszyć, to flirtuje. Jeżeli miałbym wymienić wszystkie tego typu babole w serii Alien, to pisałbym do rana. To jest krótki i fajny moment, a czasu na ratowanie Newt jak widać starczyło.

Ranny Hicks w filmie "Aliens"

Hicks i Ripley wymieniają się imionami w filmie Obcy decydujące starcie

źródło: sceny z filmu „Obcy 2” wersja reżyserska

 

Scena – bonus

I to już wszystkie sceny dodane w specjalnej edycji – reżyserskiej filmu „Obcy 2 – decydujące starcie”. Jest jednak jeszcze jedna, o której chciałbym wspomnieć, mimo że nie znalazła się w żadnej wersji filmu. Pojawiła się dopiero po latach jako bonus do wydania blu-ray. Chodzi o scenę, w której Ripley, szukając Newt w ulu, wpada na przyklejonego do ściany Burke’a, który błaga ją o pomoc. Jest to bardzo krótki fragment. Burke niemal wypada z tej ściany jęcząc, kiedy Ripley przechodzi wąskim korytarzem. Ripley, niewzruszona, wręcza mu granat i idzie dalej. Słyszy za sobą huk i chwile później znajduje zegarek Newt. Jest kilka poważnych problemów z tą sceną i James Cameron musiał mieć tego świadomość, bo zignorował ją całkowicie. Możecie ją zobaczyć tutaj.

W czym tkwi tutaj problem? Po pierwsze, minęło zdecydowanie za mało czasu, aby Burke „zarobił” facehuggera na twarz po porwaniu przez Ksenomorfy i został zapłodniony, a w takim stanie zostaje w ulu znaleziony. Całość została nakręcona bardzo niechlujnie, brakuje jej atmosfery i mocy bliźniaczej sceny z reżyserskiego „Alien”, a do tego wydaje się niemal zabawna, biorąc po uwagę jak bezceremonialnie Ripley wciska facetowi granat i idzie dalej. Jego wybuch również nie ma wiele sensu, bo z pewnością zwabiłby Obcych, a do tego dokonał znacznie większych zniszczeń, niż sugeruje to, co nakręcono. Ostatecznie podjęto jedynie słuszną decyzję, aby z tej sceny nie korzystać. Zakokonowany Burke brzmi może dobrze na papierze (dosłownie, bo w nowelizacji Fostera, scena ta się pojawia), ale przed kamerami wyszło to wręcz komicznie. Oczywiście fani i tak stworzyli wersję filmu z tą sceną i nazwali ją „The Cocoon Cut”. Dla zainteresowanych – można ją znaleźć w zasobach Internetu.

Zakokowany Burke - usunięta scena z filmu "Aliens"

Ripley wręcza granat Burke'owi w usuniętej scenie filmu Aliens

 

Czy wersja reżyserka „Aliens” / „Obcy – decydujące starcie” jest najlepsza?

W przeważającej części tak. Dodano kilka naprawdę niezwykłych i istotnych scen, jak Ripley dowiadująca się o losie Amandy, popisową mowę Hudsona, działka automatyczne, czy drobne mini-scenki, które w znacznym stopniu poszerzyły charakterystyki postaci i relacje między nimi.
Gdybym miał usunąć jakieś sceny, to zapewne wszystkie związane z Acheron przed atakiem Obcych, z powodów które opisałem wyżej. Taka hybryda dwóch wersji byłaby moim zdaniem najlepsza, zwłaszcza dla osób, które doświadczają „Aliens” po raz pierwszy. Ja, podobnie jak większość fanów, mam już trochę wyprany mózg tym filmem i mogę oglądać każdą wersję z przyjemnością. Kiedy jednak zacząłem się zastanawiać, jaką wersję pokazałbym komuś, kto nigdy filmu nie widział, nie byłem w stanie całkowicie stanąć po stronie edycji specjalnej. Wnioski zweryfikowałem z różnymi opiniami fanów i okazało się, że nie tylko ja widziałbym idealne „Aliens” gdzieś między wersją kinową, a specjalną. Zdecydowanie bliżej jestem wersji specjalnej, ale jednak bez kilku fragmentów.

Co ciekawe, wiele osób uważa, że wersja zaprezentowana przez CBS w 1989 r, jest najprawdopodobniej najbliższa temu, co Cameron chciał pokazać w kinach, zanim nakazano mu dokonania cięć. Dopiero później, przy wydaniu 'domowym’ przyszły pomysły na dokończenie scen z rodziną Jordenów, itd. Reżyser nigdy o tym nie mówił, ale wydaje mi się to wiarygodne.

W każdym razie, powinniście wiedzieć już wszystko na temat edycji specjalnej filmu „Obcy – decydujące starcie” i o tym, jakimi scenami została uzupełniona względem wersji kinowej. Którą wersję wolicie? Czy bardziej skłaniacie się ku tej krótsze, czy też jesteście wierni poszerzonej? Dajcie znać w komentarzach poniżej.

Ciekawy artykuł? Doceń naszą pracę:
[Głosów: 29 Średnia: 5]
Zobacz także
10 komentarze
  1. Darth Zod

    Które wydanie zawiera tę usuniętą scenę z Burke’em?

  2. Halabarda

    Czyli już znam datę wielkiego wydarzenia w moim życiu. Ja w 98 miałem 14 lat. Byłem 2- 3 miesiące po wizycie w kinie na Obcym 4. Obcy, Obcy 3 (Edycja Specjalna), Predator. Największe filmy w historii.

  3. stellarkid

    Świetna analiza. W mojej opinii dodatkowe sceny perfekcyjnie uzupełniają wersję kinową – tak więc plusy dodatnie ;)

  4. BartekB

    Do tej pory byłem pewny, ze filmy w TV ogląda tylko moja teściowa a normalne filmy ogląda się w kinie lub z płyt.

    Nigdy nie obejrzałem żadnego Aliena w żadnej tv a wersję reżyserską dwójki posiadałem na długo przed emisją w TVN ;).

  5. rafal

    Wersja reżyserska ma tą wadę ze wszystko jest ,takie czyste , takie podkręcone cyfrowo . VHS to był brud , to było jak ujęcia z akcji marines na kolonii kosmicznej taki wysoko bugetowy blair witch project
    Tego sie nie zapomina bo tam sie było a wersja reżyserska nie ma tego, zwykły film.

    1. rafal
    2. kuziu

      Zakupiłem ostatnio zestaw „Obcy .Kolekcja sześciu filmów.” na DVD. Zaletą tego zestawu jest to, że filmy są w dwóch wersjach..kinowych i reżyserskich. W boxie jest 6 płyt dvd . Od „Obcego 8 pasażera ..” po Przymierze..” Nie zauważyłem ,aby wersje reżyserskie były podkręcone cyfrowo. Jest tam jakby ten brud o którym piszesz.. może troszkę jest podwyższona rozdzielczość. Ale w porównaniu do dwóch ostatnich części widać ,że to są produkcje z innej epoki…i w tym tkwi urok. Nigdy nie zapomnę Obcego 3 na odtwarzaczu vhs gdzieś na początku lat 90 ..nic nie było widać…ale i tak mnie to przerażało ;)Ogólnie wydanie skromne, bo oprócz płyt nie ma w pudełku nic więcej…ale za to w dodatkach są sceny niewykorzystane ..no i Obcy 3 w wersji reżyserskiej to zupełnie inny film…klimat wgniata mnie w fotel za każdym razem …Mówiąc wprost ..wersje reżyserskie są zdecydowanie lepsze niż kinowe i uzupełniają każdy film o świetne sceny…No i niech mi ktoś odpowie na pytanie..jak można było tak spierniczyć „Przymierze”..?. Prometeusz też mnie nie porwał.. .

  6. Tharon

    Widziałem obie wersje po kilkadziesiąt razy + raz „poszatkowaną reklamami ultraprzyciętą wersję” z Polsatu (po tym co zobaczyłem zrezygnowałem z dekodera Polsatu).
    Oczywiście wersja rozszerzona jest … pełniejsza. Dodatkowe scenki lepiej przygotowują na następne sceny lub dają chwilę oddechu.
    Ujmę to tak… wersja rozszerzona daje lepszy balans filmowi jako całości.

  7. Tibi

    W 5 klasie podstawówki, jak byłem na kolonii letniej, poszliśmy do kina na jakiś film… Ło Panie… Nie wiem, czy tam opiekun oglądał przed wejściem plakaty, ale było mocno. Dzisiaj się z tego śmiejemy, ale wtedy…. Ehhh
    Stare dobre czasy… ;-)

    1. marek

      Hahaha :D Ja pamiętam pierwszy raz kontakt z serią „Obcy” miałem poprzez film „Aliens”, oglądany na SkyMovies (przez satelitę). Lata 80. Byliśmy z bratem w podstawówce. Ja chyba w 5 klasie, brat o 3 lata młodszy. Tata niby oglądał z nami, ale zasnął. I dzieciaki zostały same z tym… mrokiem i czymś tak przerażającym czego nigdy nie widzieli i nie potrafili by sami wymyślić :)
      Pamiętam jak wyskakiwaliśmy i chowaliśmy się za fotel w „strasznych momentach”, wyglądają 'zza rogu” jakbyśmy się chowali przed czymś naprawdę :D
      No i był efekt uboczny na psychikę. Tak chyba przez miesiąc ja miałem koszmary, budzenie się w nocy i widzenie kształtów obcych w wiszącym, suszącym się ubraniu, itd. Ale brat miał gorzej. Ryczał w nocy. Miał takie lęki przed spaniem samemu w pokoju przy zgaszonym świetle, że przez ten miesiąc musiał spać z rodzicami.
      Mój tata dostał 'surowy opdol’ od mamy gdy opowiedzieliśmy czego się tak boimy i skąd :D

Dodaj komentarz

Klikając "Wyślij komentarz" wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych wpisanych w formularz komentarza w celu publikacji, moderacji i udzielenia odpowiedzi na komentarz zgodnie z Regulaminem Serwisu i Polityką Prywatności.