FABUŁA | RECENZJA | PLAKATY | SOUNDTRACK | OBSADA
- Tytuł: Aliens versus Predator: Requiem
- Tytuł polski: Obcy kontra Predator 2
- Wytwórnia: 20th Century Fox
- Premiera: 25 grudnia 2007 (świat), 28 grudnia 2007 (Polska)
- Czas trwania: 94 minuty (wersja kinowa), 102 minut (wersja reżyserska)
- Reżyseria: Colin Strause, Grege Strause
- Scenariusz: Shane Salerno
- Muzyka: Brian Tyler
- Zdjęcia: Daniel Pearl
- Budżet: $40,000,000
Po feralnych w skutkach łowach Yautja na Antarktydzie, statek-matka Predatorów opuszcza Ziemię z pasażerem na gapę. Jest nim bestia Predalien, która przedostała się na pokład wewnątrz martwego ciała wojownika Scara. Potwór opuszcza ciało żywiciela i szybko dorasta, po czym przedostaje się do małego promu, który niebawem odłącza się od macierzystej jednostki. Tam potwór zabija załogę i powoduje uszkodzenie kadłuba. Prom zawraca na orbitę ziemską i rozbija się w górskim lesie nieopodal miasteczka Gunnison w stanie Colorado.
Jedyny ocalały rozbitek przed śmiercią wysyła sygnał S.O.S. na macierzystą planetę, który odbiera jego przyjaciel, weteran Wolf. Samotny myśliwy wyrusza na Ziemię, by zapobiec inwazji i zatuszować katastrofę przed starszyzną kasty. W tym samym czasie ludność miasteczka pada ofiarą powiększającej się serii dziwnych zgonów i zniknięć, które wyjaśnić usiłuje lokalny szeryf, Eddie Morales.
Gdy na miejsce przybywa Wolf, sytuacja jest już zaogniona. Miasteczko staje się areną wojny trzech gatunków, gdzie samotny myśliwy zmaga się z rosnącą plagą Ksenomorfów, zaś ludność cywilna usiłuje znaleźć sposób na przetrwanie. Grupka ocalałych mieszkańców podejmuje się próby ucieczki, co zmusza ich do konfrontacji z przedstawicielami obcych ras. W trakcie wydarzeń wychodzi na jaw, że wojsko ma własny plan na zażegnanie tego kryzysu.
Po premierze pierwszej części „AvP” rzesze zawiedzionych fanów zadawały sobie w duchu pytanie: „Czy można to było spieprzyć bardziej?”. Trzy lata później troskliwi bracia Strause pośpieszyli fanom z odpowiedzią: owszem, można. O ile pierwsza część „AvP” wywołała wśród większości widzów niedosyt i rozczarowanie, to jednak osiągnęła sukces kinowy i pod względem czysto rozrywkowym była nawet przyzwoita. Jednak twórcom drugiej części nie udało się dorównać pierwszemu „AvP” pod względem wizualnym, a już w zupełności nie mówiąc o naprawieniu błędów merytorycznych. Film zgodnie został okrzyknięty mianem profanacji obu serii, z czym nawet pomimo najszczerszych chęci nie da się polemizować. Na wstępie do recenzji z góry zaznaczę, że do oglądania nadaje się wyłącznie wersja DVD, z nieco polepszonym obrazem i kilkoma dodatkowymi scenami. Podobnie jak w przypadku recenzji części pierwszej, analizę owego „dzieła” rozpracuję w oparciu o kilka głównych wytycznych.
1. Fabuła
Największym nieporozumieniem tego filmu jest umieszczenie akcji na Ziemi, w dodatku w tak prozaicznym miejscu jak nudne, amerykańskie miasteczko. Jak już wspominałem w recenzji części pierwszej, postać Ksenomorfa jest nierozerwalnie związana z kosmosem, z miejscami odległymi od znanego ludzkości świata, z najmroczniejszymi otchłaniami naszego uniwersum, a tu co? Plenery rodem z „Ataku zmutowanych grzechotników na Amerykę”? Obcy czający się za regałem sklepu z obuwiem, czy też skradający się po krzakach, niczym przysłowiowa dzika kuna w agreście? To zupełnie tak, jakby Dracula przechadzał się po ruchliwej ulicy w biały dzień, zamiast czaić się w gotyckim zamku na transylwańskim pustkowiu. Cała groza i magia znika. Pierwsza część przynajmniej rozgrywała się w miejscu tajemniczym, odizolowanym i niezwykłym, zaś twórcy „Alien versus Predator: Requiem” już za samą myśl o Obcym w krzakach powinni zostać publicznie wychłostani. W pierwotnym zarysie scenariusza akcja filmu miała się rozgrywać w Afganistanie, zaś bohaterami mieli być żołnierze jednostki specjalnej. Jednak amerykańska miłość do tandetnych slasherów dziejących się na prowincji niestety zwyciężyła.
To samo się tyczy postaci. Do tej pory bohaterami byli ludzie wyjątkowo ciekawi: astronauci, kosmiczni marines, niebezpieczni więźniowie, przemytnicy, komandosi czy też członkowie wyprawy arktycznej. Tutaj zaś mamy spoconych amerykańskich nastolatków, cierpiących na typowe dla spoconych amerykańskich nastolatków problemy. Nie obejdzie się też bez sumiennego szeryfa, walecznej mamuśki à la Commando, narwanego młodzieńca z bejsbolem, szkolnej blond-piękności czy też kilku żuli. To ma być ekipa do filmu z udziałem takiej gwiazdy jak Ksenomorf?
Dochodzi jeszcze tutaj dość płytka konstrukcja ludzkiej części fabuły. Nie ma konkretnego głównego bohatera, lecz kilka wyróżnionych postaci w centrum wydarzeń – wszystkie tak samo nieciekawe i kiepsko zagrane. Podobnie jak w pierwszej części, w „AvP:R” brakuje jakiegoś czarnego charakteru, złej postaci mogącej zapewnić nieoczekiwany zwrot akcji czy też wzbudzić w widzu jakieś emocje. Pojawia się jedynie wszechwładny porucznik, będący personifikacją lęku Amerykanów przed nieuczciwością rządu. Nijak ma się to do postaci takich jak Ash, Carter Burke, Michael Bishop cz dr Wren z oryginalnej sagi, lub chociaż antypatyczny Peter Keyes z drugiej części „Predatora”. Pierwsza część „AvP” broniła się przynajmniej wyrazistą postacią zagraną przez Lance Henriksena, tutaj natomiast scenariusz leży i kwiczy.
Ludzka część fabuły. Zdecydowanie najsłabsza.
Wspominana już prymitywność miejsca akcji oraz postaci głównych bohaterów sprawia, że w zasadzie nie można powiedzieć o niej niczego pozytywnego. Kiepska gra aktorska i dialogi tylko dopełniają całość – ktoś tam biega, ktoś coś wrzeszczy, ktoś niańczy dzieciaka, aż wreszcie zostanie zjedzony przez złe potwory. Nudne, przewidywalne schematy takie jak ucieczka helikopterem czy zrzut bomby atomowej świadczą o całkowitym braku inwencji scenarzysty. Chyba jedynym plusem jest uśmiercenie blondyny – ciężko szukać innych zwrotów akcji w całym filmie. Całość tworzy obraz stereotypowego monster-movie klasy C, wypranego z jakichkolwiek interesujących czy ambitnych wątków.
Predatorska część. Najlepsza z całej trójki i z pewnością dużo lepsza od części predatorskiej z pierwszego „AvP”.
Wreszcie mamy do czynienia z wiekowym weteranem, przemierzającym Wszechświat by stoczyć samotną walkę w centrum inwazji Obcych. Ogólnie rzecz biorąc, wyszło to filmowcom dosyć przyzwoicie, ale zdecydowanie bez rewelacji. Jedną z przywar tej części fabuły są pewne niekonsekwencje w zachowaniu Wolfa, aczkolwiek możliwe do wytłumaczenia przez widza. Mimo wszystko, należy przyznać twórcom, że kilka kwestii przedstawili całkiem ciekawie – oddawanie honorów zmarłemu towarzyszowi, zacieranie śladów po Ksenomorfach czy zastawianie na nie pułapek. Nie zostało to może przedstawione w sposób najlepszy, jednak wypadło stosunkowo ciekawie.
Część Obca. Zaraz za ludzką najsłabsza w filmie.
Postać Xenomorpha została brutalnie obdarta z całej magii i niezwykłości. Zamiast organizmu doskonałego, mamy tutaj do czynienia z brzydkim robalem, którego jedyną rolą jest wyskakiwanie zza węgła na grupę rozwrzeszczanych nastolatków. Dodatkowo pięciokrotnie przyśpieszony czas wzrostu pozbawia tą istotę minimum realizmu. Osadzenie Ksenomorfa w miejskich plenerach było dla niego policzkiem, przeczącym samej koncepcji nieznanego, kosmicznego zła. Tak niezwykła i nieziemska istota nie ma racji bytu w tak nudnym, przeciętnym i przyziemnym miejscu. Wątek Predaliena również został przez filmowców spartolony, między innymi poprzez udziwniony cykl rozrodczy.
2. Realizacja
Za mierność tego filmu odpowiadają w dużej mierze jego producenci. Czemu, na litość, powierzali oni reżyserię braciom Strause? Zarówno saga o Obcym, jak i o Predatorze, stanowi legendę oraz ikonę kina, więc nie mam pojęcia, co opętało ludzi z Foxa, by realizację tak trudnego tematu dawać dwójce żółtodziobów, których największym dotychczasowym sukcesem była reklama szamponu. Dosłownie. Do braci można mieć jedynie pretensję, że nie byli w stanie oszacować własnych możliwości i nie odrzucili tej jakże kuszącej propozycji. Natomiast to właśnie wytwórnia ponosi odpowiedzialność za tą filmową kaszanę.
Jedną z największych przywar tego „dzieła” jest strona wizualna, nie dorastająca do pięt poprzedniej części. Obraz jest dramatycznie przyciemniony, nawet w poprawionej wersji na DVD, co znacznie utrudnia odbiór. To raz. Kolejną kwestią są efekty wizualne i strona techniczna. Budżet tej części był co prawda o 1/3 mniejszy niż w poprzedniej, lecz efekty specjalne są nieporównywalnie gorsze. Amatorszczyzna aż w oczy kole. W pierwszym „AvP” Obcy wyglądał jak istota z kwasu i kości, tutaj zaś niemal w każdej scenie widać, że to kukła lub facet w kostiumie. Lepiej już by było częściej wstawiać modele CGI, które w poprzedniej części były znakomite. Lub też wziąć ze studia świetne kostiumy z poprzedniej części i odpowiednio je zmodyfikować.
Kamerzysta również się nie wysilił – w przeciwieństwie do dynamicznych i płynnych ujęć z poprzedniej części, zdjęcia w tym filmie wydają się drętwe i zbyt statyczne. Sceny walki są wprost nieporównywalnie gorsze – mają chaotyczny przebieg, są nienaturalnie ciemne i w większości scen wspominane już wyżej kukły kolą w oczy. W rezultacie rzadko kiedy widać, kto kogo atakuje.
Kolejną porażką jest gra aktorska, stojąca na poziomie niższym niż nakazuje norma. Zarówno scenarzysta, jak i aktorzy zasługują na porządną naganę – postacie są po prostu nieciekawe, drętwe, sztuczne. Podobnie jak dialogi i niezapomniane kwestie niektórych postaci – „może wszyscy wyjechali?” – wali blondyna na widok stosu zmasakrowanych ciał… Szczytem umiejętności aktorskich pozostałych członków obsady są zaś tandetne kłótnie (Give me this fucking baseball!) i emocjonujące kwestie wypowiedziane z pokerową miną (People are dying here… seriously?).
Design Obcego jest zaś identyczny jak w pierwszej części AvP, z tym, że zmieniono fakturę jego czaszki na „żebrowaną”, co było hołdem dla wizerunku Ksenomorfa z „Aliens” Camerona.
Gwiazdą filmu stał się Predalien – postać wyczekiwana przez fanów od momentu pojawienia się samego pomysłu połączenia światów Xenomorpha i Predatora. Mnie sam design bardzo zadowolił, ponieważ istota ta zachowała przeważającą część cech Obcego, zaś geny Yautja stanowiły jedynie zabarwienie. Ogólnie, całokształt wyszedł całkiem nieźle – rozbudowana, „podbajerowana” wersja standardowego wojownika. Twórcy jednak nie mogli się powstrzymać, by nie dodać Predalienowi jakiegoś dziwactwa, czym okazał się alternatywny cykl rozrodczy. Mimo to wspominany już fatalny sposób kamerowania nie dał tej postaci pola do popisu – rzadko kiedy widać go w całości, a jak już widać, to wygląda jak facet w kostiumie. Drętwe ruchy w scenach walk i zbytnia statyczność sprawiają, że nie przekonuje on widza. Zapraszam zresztą do przeczytania analizy tej postaci.
W „AvP:R” pojawiają się liczne nawiązania do „Aliens”, lecz w przeciwieństwie do tych z pierwszego „AvP”, są one wyjątkowo toporne i nieudane. Matka z córeczką to nieudana kopia Ripley i Newt, gwardia narodowa i transportery „Stryker” robią za Colonial Marines i APC, zaś film kończy się identycznie jak druga część „Obcego”. W gruncie rzeczy to cała fabuła jest upośledzoną wersją filmu Camerona, rozgrywającą się współcześnie na Ziemi. Taka przeplatanka kilku motywów z wcześniejszych filmów. Źli ludzie z rządu i wojska to naśladownictwo ekipy ratunkowej z „Alien 3”, którzy dla odmiany chcą zniszczyć Obcego. Ellen Ripley miała pecha, że trafiła na typków z W-Y zamiast na nich ;)
Wobec pierwszego „AvP” padały liczne zarzuty, że jest za mało krwawe i zrobione pod nastoletnią publiczność. Bracia Strause wzięli te uwagi aż zanadto poważnie i nasycili swój film aż po brzegi tandetnym gore. W starych filmach krew była jedynie dodatkiem do scen akcji i grozy, zaś tutaj twórcy wyszli z założenia, że „im więcej krwi, tym więcej frajdy”, zastępując obrzydliwościami napięcie i klimat. O ile obrzydliwości i brutalność to nierozłączne atuty filmów o Obcym i Predatorze, to jednak braciszkowie grubo przekroczyli granice dobrego smaku i przyzwoitości wobec widza. Bebeszenie dzieci oraz kobiet w ciąży… Czy to ma być film kontynuujący kultowe dzieła Sci-Fi, czy jakiś tandetny horror-gore dla zwyroli? Istnieją pewne granice, których nie powinno się przekraczać w tego typu filmach.
3. Całokształt.
Czy mimo wszystko film ten ma jakieś zalety? O dziwo, kilka można wygrzebać. Przede wszystkim, prolog na pokładzie promu Predatorów – chyba jedyna porządna scena, w której czuć klimat prawdziwego AvP (przynajmniej moim zdaniem). Po raz pierwszy akcja rozgrywa się w kosmosie, w dodatku na porządnie wykreowanym przez filmowców statku. Akcja dzieje się nieco zbyt szybko, kamerowanie mogłoby być lepsze, ale ogólnie wyszło to przyzwoicie.
Inną zaletą jest postać Predaliena. Niezależnie od tego, jak został on przedstawiony, obecność tak wyczekiwanej postaci w tym filmie zaciekawia widza. Jest to coś nowego, coś, co widzimy po raz pierwszy na ekranie i nie znamy jego zachowań, reakcji, zdolności i intencji. Niesie to ze sobą oczywiście ryzyko rozczarowania, jednak mimo wszystko stanowi jedyny świeży powiew w tym filmie.
Ponadto, w „AvP:R” pojawiają się (przynajmniej w mojej opinii) „przebłyski” fajnych i ciekawych motywów. Są to jedynie krótkie ujęcia, migające w niektórych scenach, które mogłyby zostać wykorzystane w dużo lepszym filmie. Chociażby, scena walki Wolfa w gnieździe – przez kilka krótkich ujęć wyglądało to naprawdę klimatycznie. Podobnie jak prolog w kosmosie. Albo zastawianie pułapek, niektóre ujęcia z walki w elektrowni czy też poszukiwanie śladów Ksenomorfa.
Sceny walk stanowią natomiast wielką klapę. W pierwszej części wszystko było dynamiczne, przeciwnicy wymieniali się ciosami, robili uniki i zwroty. W odpowiednim czasie były zbliżenia, oddalenia i slow motion. Ksenomorf był znacznie groźniejszy: robił skoki, posługiwał się ogonem, gryzł, drapał… Wszystko było jak najbardziej przekonujące. Tutaj zaś każda scena walki polega na tym, że Predator chaotycznie strzela, dźga ostrymi narzędziami oraz rzuca kukłami Ksenomorfa na wszystkie strony, a całość rozgrywa się w egipskich ciemnościach, przy wyjątkowo kiepskim kamerowaniu. Zero dynamiki, zero zwrotów akcji, o spowolnionym tempie już nawet nie mówiąc.
Finałowy pojedynek to porażka. Brak tutaj jakiegokolwiek porównania do finału z pierwszej części. Fatalne zdjęcia sprawiają, że zachowanie Predaliena bardziej śmieszy niż straszy. Bestia będąca w gruncie rzeczy zwierzęciem, nagle przybiera zapaśniczą pozę, daje przeciwnikowi czas na zdjęcie z siebie manatków i… staje do ulicznej walki MMA, zapominając, że jako zwierzę może gryźć, drapać, skakać czy dźgać ogonem. Przypomina sobie o tym dopiero post factum, gdy ma przebitą na wylot głowę.
Sam rozkład akcji również nie zachwyca. Ksenomorfy mnożą się w przesadnym tempie, dorastają w kilka minut, w kilka minut budują duże gniazdo. Ich inwazja jest całkowicie chaotyczna i nie ma niczego wspólnego z powolnymi i sukcesywnymi działaniami, jakie prezentował Obcy w poprzednich filmach. Brakuje tutaj scen, w których bestie powoli opanowują miasto, ludzie zaczynają masowo znikać, niepokój rośnie stopniowo wokół aury tajemnicy, akcja powinna się pomału rozgrzewać aż do kulminacyjnego momentu.
Zamiast tego, poczynania mieszkańców Gunnison są przedstawione we wręcz absurdalny sposób. Najpierw kilku ludzi znika w niewyjaśnionych okolicznościach, potem wszyscy wyjeżdżają, potem się okazuje, że jednak nie wszyscy, potem stawiają barykady, w międzyczasie szpital normalnie sobie działa, a Gwardia Narodowa zostaje wyrżnięta po kilku minutach od wjechania do miasta.
Swoją drogą, sceny z Gwardią bardziej przypominają parodię „Aliens”, niż inspirację tym filmem. Elitarna formacja przybywa do miasteczka w opancerzonych transporterach typu Stryker, mając świetny sprzęt, broń, wyposażenie itp.. Kilku żołnierzy wybiega z pojazdów, wrzeszcząc „go! go! go!”, oddaje kilka serii w powietrze i… już nie żyje. Zbyt szybkie wybicie oddziału skreśliło ponadto szansę na wprowadzenie jakiegoś nowego wątku – losy ocalałych żołnierzy w opanowanej przez Obcych osadzie mogłyby wzbogacić lichą fabułę tego filmu.
Czas na końcową refleksję. Gdyby nie wytwórnia, która powierzyła ten film dwójce cholernych żółtodziobów, to może „AvP: Requiem” byłoby znacznie lepszym filmem. Może, gdyby za sterami stanęli ludzie z większym doświadczeniem i potencjałem, to zamiast tej kaszany otrzymalibyśmy film mieszczący się chociażby w granicach przyzwoitości. Mimo wszystko, nawet film z tak lichym scenariuszem można by było nakręcić o wiele lepiej.
Dodam do tego jeszcze przykrą refleksję: dożyliśmy czasów, w których tak kultowe i ponadczasowe postacie jak Yautja i Xenomorph lądują w filmach klasy C. Czy było to nieuniknione? Może jest to cena, jaką obydwie te istoty musiały zapłacić za dołączenie do kanonu popkultury? Wychodzi na to, że każdy film czy postać, który odniesie olbrzymi sukces i zdobędzie powszechną sympatię, czeka przykry los – komercjalizacja niszczy legendy kina, obdziera je z aury magii i niezwykłości, a nawet z własnej godności. Nam, fanom tych kultowych postaci, nie pozostaje nic innego, jak ignorować te wszystkie „produkty uboczne”. W trosce o własne nerwy i sentyment do klasycznych filmów.
Nareszcie! Koniec tej żenady…
Podsumowując:
Ocena filmu jako połączenia światów Aliena i Predatora: 2/10
Ocena filmu jako dzieła samego w sobie: 3/10
Minusy:
– płytka i nieciekawa fabuła
– akcja rozgrywająca się na Ziemi
– kiepski i dziurawy scenariusz, fatalne dialogi
– gra aktorska
– zdjęcia i tragiczne oświetlenie
– mizerny, wręcz amatorski montaż
– tandetne efekty specjalne (głównie kukły)
– duża ilość kiepskiego gore
Plusy:
+ kilka ciekawych design’ów
+ kilka ciekawych motywów, pojawiających się w niektórych ujęciach
+ obecność Predaliena
+ postać Wolfa
Brian Tyler
Wytwórnia – Varèse Sarabande
- „Aliens vs. Predator: Requiem” – 1:28
- „Opening Titles” – 3:04
- „Decimation Proclamation” – 7:42
- „Requiem Epilogue” – 3:11
- „National Guard Part 1” – 5:44
- “National Guard Part 2″ – 2:56
- „Taking Sides” – 13:05
- „Predicide” – 1:30
- „Kelly Returns Home” – 1:19
- „Coprocloakia” – 5:32
- „Power Struggle” – 4:02
- „Skinned And Hanged” – 2:48
- „Down To Earth” – 2:36
- „Predator Arrival” – 3:37
- „Special Delivery” – 2:31
- „Alien Awakening” – 2:07
- „Striptease” – 1:31
- “Buddy’s New Buddy” – 1:59
- „Searching The Poolhouse” – 3:11
- „Gutless And Autosurgiosis” – 2:43
- „Outnumbered” – 4:35
- Steven Pasquale – Dallas
- Reiko Aylesworth – Kelly O’Brien
- John Ortiz – Szeryf Morales
- Johnny Lewis – Ricky
- Ariel Gade – Olly
- David Paetkau – Dale
- Kristen Hager – Jesse
- Sanaa Lathan – Lex Kline
- Raoul Bova – Sebastian Wells
Rublev
AvP i AvP 2 są klasycznymi nawalankami – akcja jest wartka , krew się leje , obcy mutuje . Jest wszystko co ma być . Jak się komuś nie podoba to niech sobie filozofuje na filmwebie . Jak ktoś był w latach 90-tych w GB i strzelał do obcych w pięknej scenerii :) ten ma tak otwarty umysł ,że scena rodem z zapyziałego miasteczka w US może się przenieść np. w polskie Bieszczady . Zadajemy sobie cały czas pytania skąd jesteśmy i dokąd zmierzamy – taka wizja jak w Obcym , Prometeuszu i Avp może nie jest tym czego oczekują ludzie , ale jest alternatywą dla kochających wszystkich przybyszy z obcej planety . Jeśli obcy gatunek ewoluował tak ,że przemieszcza się w kosmosie – znaczy ,że jest na tyle inteligentny i drapieżny ,że przezwyciężył wszystkie trudności i zdominował własną planetę – ale czy jest po tej ewolucji przyjazny to naprawdę loteria . I w ten sposób dostajemy Predatorów i Inżynierów – a reszta to już nasza fantazja i wyobraźnia ….
Nie zdziwylbym się gdyby w ciągu najbliższych miesiącu zapowiedziano nowy Reboot AVP ..Po ożywieniu Obcego i PREDATORA…
Czy powstanie osobny wpis odnośnie The Predator filmu Shane’a Blacka ,który ma premierę w 2018?Jest juz dużo informacji na ten temat..
Powstanie, ale w formie zapowiedzi, nie będziemy tak śledzić tematu jak w przypadku np. Alien: Covenant. Niestety brakuje nam redaktorów by na poważnie zająć się serią Predator.
Moje pytanie dotyczy przyszłości serii AVP?Czy są szansę kontynuacji jej lub serii obcy ,albo predator?
Prosilbym o wyczerpujące i szczere odpowiedzi☺
Czy Predator Shane’a Blacka będzie miał sequel lub prequel?
Czy według braci Strause w AVP 3 statek weyland yutani będzie przelatywał obok nieznanej planety,w końcu na niej wyląduje i tam będzie świadkiem polowania predatorów na monstrualna istotę zwnaną king alien?Jeśli rzeczywiście tak przedstawaiłby się fabuła byloby to straszne dno ,gorsze niż cała seria AVP.Fajnie by było gdyby akcja działa się w kosmosie,były kapsuły hibernacyjne,klaustrofobia i dużo napięcia…Mam nadzieje że wkrótce zostanie podjęty dalszy wątek AVP
Czy zostanie wprowadzony dział odnośnie
AVP 3?
Trzeci obcy kontra predator będzie rozgrywał się w kosmosie i będzie miał premierę w 2019 roku????
Na razie nie ma żadnych informacji na ten temat.
Rublev,czy Shane Black zamierza pociągnąć dalej serię Predator?
Czy prawdą jest że trzeci film AVP jest potajemnie robiony przez 20th Century Fox i ma mieć premierę w 2018 roku?
Film faktycznie powstanie, ale mowa tutaj o fanowskiej produkcji – prequelu „AvP: Redemption” pod tytułem „AvP: Retribution”. Jak podaje serwis AvP Galaxy, film jest w trakcie kręcenia, info tutaj.
Co do oficjalnej trzeciej części, na razie brak potwierdzonych i wiarygodnych doniesień. Możliwe, że wytwórnia faktycznie rozważa taką możliwość, jednak trylogia „Prometeusza” i nadchodzący czwarty „Predator” blokują tymczasowo serię AvP, tak samo jak zablokowały plany Blomkampa. Moim zdaniem powstanie trzeciej części, najprawdopodobniej w formie reboota, jest kwestią kilku najbliższych lat, gdy tylko Scott zakończy swoje filmy.
Ponieważ przy AvP nie ma możliwości wrzucania postów dlatego robię to tutaj. Sądzę, że niektórzy z was znają „Alien vs Predator Redemption (2010)”. Wydaje mi się, że warto tutaj umieścić informację o tej niezależnej produkcji, według mnie naprawdę godnej uwagi fanów.
Dziękuje za odpowiedź😊
Do Rublev:
Czy będzie 3 część AVP ? Nigdzie nie mogę się o tym dowiedzieć…
W tej chwili brak jest jakichkolwiek potwierdzonych informacji o trzeciej części. Od czasu do czasu ktoś z Foxa coś wspomni na ten temat, ostatnio poszła w obieg plotka o rzekomym zamiarze nakręcenia kolejnego AvP. Wszystko to jednak nie jest niczym pewnym i na obecną chwilę Alien vs Predator utknął w martwym punkcie. Moim zdaniem prędzej czy później trzeci film się w końcu ukaże, pytaniem jest tylko czy będzie to kontynuacja Requiem czy też reboot z całkiem nową fabułą. Obstawiałbym to drugie. Powstanie nowego filmu jest w mojej ocenie kwestią kilku najbliższych lat, w końcu AvP to popularny motyw i mimo narzekania na jakość dwóch pierwszych filmów producenci nie odpuszczą sobie tego tematu.
człowiek znuw sie wdał wojne z obcym v predator
Ten film jest nielogiczny w kazdym elemencie:
– Predatorom ucieka obcy, połaczenie ich unikalnej rasy z Ksenomorfem, który dla nich jest największym przeciwnikiem, a tą krzyzowkę określają „profanacją”. I wysylaja JEDNEGO Predatora, 1! Nie wiem skad ta wersja z wyslaniem weterana, ktory ma zatuszować cała sprawe, dobry pomysl ale mnie nie przekonuje, gdyby mnie tak obrazono (:)) to wołalbym caly klan lub grupe uderzeniową.
– Teksty wzięte żywcem z Jaya i Chichego Boba (lubie ich, ale jako film komediowy, a nie sf)
– Mistrzostwo logiki, czyli Predalien, który potrafi zapładniać kobiety tylko… czyli na co komu Królowa jak masz takiego bossa? Dajcie spokoj…
– A to mistrzostwo świata, którego twórca recenzji (@Rublev świetna recenzja) nie poruszył… watek obcego, a raczej jego zabijania. Ksenomorfów nie mogli zabić czlonkowie Ekspedycji kosmicznej, Marines i więźniowie-recydywiści, najemnicy-łowcy głów, ekspedycja naukowa Weylanda (czyli naukowa z bronią)… a tu… KOLEŚ OD PIZZY 2, 3 STRZALAMI Z PISTOLETU 9MM ZABIJA OBCEGO! Duzy realizm, gdyby Ripley miala takiego gnata to Obcy skonczyl by sie na Nostromo.
Film zawodzi niemal na kazdym momencie, tylko Predator wyszedl dosyc dobrze reszta… Pizzaboy i po temacie
Nic ująć i nic dodać. Ten film nie powinien nigdy powstać w takiej formie. Złota Malina na dzień dobry !