Film „Nowi Mutanci” (The New Mutants) – recenzja

1
  • Tytuł: Nowi Mutanci
  • Tytuł oryginalny: The New Mutants
  • Premiera: 26 sierpnia 2020 (świat)
  • Reżyseria: Josh Boone
  • Zwiastuny ⇓

 


FILM THE NEW MUTANTS – FABUŁA / OPIS

Najnowsza produkcja ze świata X-Men i spółki opowiada historię Danielle Moonstar, nastolatki, która w wyniku nieszczęśliwego wypadku spowodowanego przez szalejący żywioł (a być może coś bardziej złowrogiego i tajemniczego) traci dom i ojca, po czym trafia do pewnego zakładu na odludziu. Przybytek prowadzi niejaka doktor Cecilia Reyes i szybko okazuje się, że Dani jest tam bardziej więźniem, aniżeli pacjentem. Ponadto na miejscu, wbrew własnej woli, przebywa również kilka innych młodych osób, które są mutantami. Miejsce, która mogłoby być wariacją na temat szkoły Xaviera dla uzdolnionej młodzieży, jawi się bardziej jako więzienie skrzyżowane z zakładem psychiatrycznym. Dodatkowo w ośrodku zaczynają się dziać dziwne i niepokojące rzeczy…

 

FILM NOWI MUTANCI (2020) – RECENZJA / OPINIA

Uwaga – poniższy tekst może zawierać pewne, niewielkie spoilery

Nie pamiętam kiedy ostatnio pisałem recenzję filmu. Oczywiście mogłem pokusić się o sięgnięcie po jakiś stary film, jednak nie czułem do tego szczególnej motywacji, mając w głowie myśl, że przez jakiś czas nie dostanę w kinach nic nowego. Ba, że w ogóle nie pójdę do kina przez długi czas… Osobliwy rok 2020 zastopował wiele dziedzin życia, w tym właśnie świat dużego ekranu. Przeniesieni przed małe ekrany telewizorów i komputerów karmiliśmy się substytutami obcowania z kinowym doświadczeniem dzięki różnego rodzaju streamingom lub zapleczu DVD i Blu-Rayów. Przed wybuchem pandemii ostatni raz w kinie byłem w lutym. W trakcie mijających miesięcy kino było jedną z tych rzeczy, której brakowało mi najbardziej w tej nowej rzeczywistości. Z czasem kina zaczęły funkcjonować na nowo, jednak nie były dla mnie atrakcyjne nie tyle ze względu na sytuację z wirusem, co przez ubogi repertuar pełen odgrzewanych kotletów, wśród których nie było nic nowego. Niespodziewanie na wielki ekran zaczęły coraz odważniej wchodzić premiery nowych produkcji, w tym film „Nowi Mutanci”. Światełko w tunelu…

Film „The New Mutants” powitałem z otwartymi ramionami nie tylko z uwagi na wielomiesięczną kinową ascezę, ale również przez fakt, że produkcja ta utknęła w wydawniczym czyśćcu na bardzo długi czas. Jako fan komiksowych ekranizacji nie mogłem tego przeboleć, tym bardziej, że dotychczasowe materiały (trailery itd.) zapowiadały się nader obiecująco. Historia coraz to nowych dat premiery filmu ciągnęła się już ponad 2 lata. Pierwotnie miał on ukazać się na ekranach kin 13 kwietnia 2018, jednak przesunięto go na 22 lutego 2019 ze względu na film „Deadpool 2”, następnie na 2 sierpnia 2019 z uwagi na „X-Men: Dark Phoenix”. Od tamtej pory film został „zamrożony” w wyniku przejęcia wytwórni 20th Century Fox przez Disneya i w zasadzie nie wiadomo było, co dalej z nim począć – szczególnie, że Disney miał już swoje nowe plany co do świata X-Men, a „The New Mutants” był jakby nie patrzeć częścią „starego porządku”. Kiedy już pojawił się cień nadziei na premierę kinową w 2020, na scenę wszedł nieoczekiwany gracz: koronawirus. Resztę już znacie…


Przyznam, że zamieszanie z kalendarzem tego filmu byłoby świetnym powodem do nowej alko-gry: pijesz szota wódki za każdym razem kiedy usłyszysz o nowej dacie premiery „Nowych Mutantów”. Na szczęście film dotarł w końcu na ekrany.

Pewien przerażacz w filmie Nowi Mutanciźródło: youtube.com

Film „The New Mutants” zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Po fiasku, jakim okazała się być ostatnia produkcja z serii X-Men, czyli “Dark Phoenix”, nie miałem specjalnych oczekiwań związanych ze światem mutantów. Tymczasem film w reżyserii Josha Boone’a wniósł pewien powiew świeżości w lekko skostniałym kinie komiksowym. „Nowi Mutanci” to także nowa jakość nie tylko w uniwersum mutantów, ale superbohaterskiej stylistyce w ogóle. Podkreśleniem tych słów niech będzie umiejętne wykorzystanie konwencji horroru, która w filmie sprawdziła się doskonale. Biorąc pod uwagę to, co się dzieje na ekranie, zdziwiłem się, że film dostał “tylko” kategorię PG-13. Można? Można (patrzę na Ciebie MCU, z zapowiadanym sequelem Doktora Strange na czele)!

Boone razem ze scenarzystą Knatem Lee odeszli od historii znanych z kart komiksów, wzięli zaledwie pewne ich elementy i stworzyli coś swojego. Mogę tylko temu przyklasnąć, bowiem dzięki temu film „Nowi Mutanci” potrafi mnie, jako fana komiksu, zaskoczyć swoją historią i pomysłami, bez uciekania się do kopiowania ‘toczka w toczkę’ materiału źródłowego.

„The New Mutants” pod płaszczykiem kina superhero to tak naprawdę historia o dojrzewaniu (co jest podkreślone również uaktywnieniem się genu X), o radzeniu sobie ze stratą bliskich i przepracowywaniu traum, czy wreszcie o byciu innym od reszty. Nawiązuje to oczywiście do podstaw pomysłu na X-Men, gdzie wyobcowani przez społeczeństwo mutanci w świecie ludzi stanowili analogię do mniejszości seksualnych, religijnych i kulturowych w naszej rzeczywistości. Oglądając film da się też zauważyć krytykę terapii konwersyjnych (motyw ten pojawiał się w filmach o X-Men już wcześniej), skierowanych w prawdziwym świecie w osoby LGBT, jak również komentarz w stronę konserwatywnego kościoła, który, jak pokazuje życie, nawet w wydawałoby się nowoczesnych czasach potrafi tkwić mentalnie w średniowieczu.

Osadzony w zasadzie w jednej lokacji (nie wliczając prologu) film stoi raptem kilkoma postaciami. Te są ciekawe i przede wszystkim „jakieś”. Częstą bolączką filmów czy seriali są bohaterowie, którzy nie zostali obdarzeni przez scenarzystów praktycznie żadną osobowością, przez co giną w natłoku innych postaci i nie zapamiętujemy ich szczególnie w trakcie oglądania czy po seansie. Rzecz ma się na szczęście inaczej w „Nowych Mutantach”. Grupę młodocianych mutantów w filmie szybko daje się polubić, a ich relacje w całej ich kolorowej gamie, od sprzeczek po miłostki, są jak najbardziej naturalne i angażujące.

Jeśli chodzi o postaci, na wstępie warto wymienić Blu Hunt, która wciela się w Danielle „Dani” Moonstar, młodą mutantkę z indiańskiego rezerwatu. Dani to główna bohaterka filmu, której historia stanowi koło zamachowe dla całej akcji filmu. Od momentu tajemniczego wydarzenia w jej miejscu zamieszkania znajduje się w nowym otoczeniu wśród nieznanych jej osób, przez co stara się odnaleźć sens w tym wszystkim. Nie pomaga fakt, że najprawdopodobniej ona sama ma niesamowite, być może zagrażające jej otoczeniu moce, podobnie jak jej nowi koledzy i koleżanki z instytutu. Blu zagrała poprawnie, chociaż moją sympatię zdecydowanie bardziej wzbudzili inni aktorzy i ich postaci.

Najbardziej rozpoznawalną twarzą w tej gromadce będzie zapewne znana z „Gry o tron” Maisie Williams jako Rahne Sinclair, młoda mutantka potrafiąca zmieniać się w wilka, przez co została potraktowana przez lokalnego księdza jak wiedźma. Zdarzenia te odcisnęły na niej piętno zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Aktorka wywiązała się ze swojego zadania należycie, grając zagubioną i odrzuconą dziewczynę, która mimo tych ciężkich przeżyć pozostała wierna swoim religijnym przekonaniom. Dodatkowo dostajemy ciekawy wątek miłosny z jej udziałem, który poprowadzono bardzo naturalnie, a który jak ulał pasuje do obecnych czasów i zawirowań z nimi związanych, gdzie mniejszości seksualne wciąż nie są w pełni akceptowane przez społeczeństwo. W ramach tego wątku mamy też historyczną wręcz chwilę, bowiem po raz pierwszy w tego typu filmach mamy pocałunek osób tej samej płci. Elementy LGBT to oczywiście nie pierwszyzna dla 20th Century Fox i filmów o mutantach, bowiem już wcześniej przy okazji filmu „Deadpool 2” mieliśmy parę tej samej płci (Negasonic Teenage Warhead i jej dziewczyna Yukio).

Samuela „Sama” Gurthie, znanego przez komiksiarzy jako Cannonball, zagrał sympatyczny Charlie Heaton, którego widzowie zdążyli już polubić dzięki serialowi „Strangers Things”. Jego moce to umiejętność przemiany w żywy energetyczny pocisk. Przeszłość prześladuje go z uwagi na tragiczny wypadek z udziałem jego ojca i współpracowników. Postać została zagrana przekonywająco, dzięki czemu kiedy trzeba potrafimy współczuć bohaterowi, a innym razem kibicować mu, gdy sytuacja wymaga użycia jego nadprzyrodzonych umiejętności. Obdarzenie go akcentem rodem z amerykańskiego południa dodało mu charakteru.

Kojarzony z produkcjami Netflixa Henry Zaga gra brazylijskiego mutanta Roberto „Bobby’ego” da Costę (komiksowy Sunspot), którego umiejętności to manipulacja energią cieplną na dużą skalę. Ten w gorącej (sic) wodzie kąpany kawał cwaniaczka, który zawdzięcza bogatym rodzicom życie w dostatku, skrywa osobistą tragedię związaną z jego życiem miłosnym. Jego postać stanowi świetną przeciwwagę dla bardziej stonowanego Sama i wnosi do grupy dodatkową dynamikę, jeśli wziąć pod uwagę jego mniej lub bardziej udane umizgi do Illyany.

Słowa uznania należą się z całą pewnością dla ostatniej postaci uzupełniającej naszą barwną teen-zgraję. Grająca Illyanę Rasputin (w komiksie Magik, siostra Collosusa, którego poznaliście już w filmach z serii X-Men, a w nowym wydaniu dzięki obu częściom „Deadpoola”) Anya Taylor Joy to najmocniejszy element tego filmu. Ta charyzmatyczna i zadziorna dziewucha z pazurem i ciekawymi mocami (umiejętność przyzywania miecza/zmiany swojej dłoni w oręż oraz teleportacji) wnosi od samego początku sporo życia na ekranie i wielokrotnie kradnie sceny innym, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że ma „kosę” z nową dziewczyną w grupie (Dani). Czy po prostu siedzi nadąsana, czy też używa swoich spektakularnych mocy w walce, pokazuje dobitnie, że jej bohaterka mogłaby dostać swój samodzielny film, ew. dzielony z kimś innym (wyobraźcie sobie tylko potencjał drzemiący w jej team-upie z takim Deadpoolem).

Na zakończenie mamy też aktorkę Alice Bragę, która gra Cecilię Reyes. Jest to jedyna dorosła osoba w tym towarzystwie. Braga jest mentorką grupy oraz lekarzem, a ponadto potrafi generować pola siłowe, największe z których okala cały teren instytutu, czyniąc go istnym więzieniem. Reyes fachowo wcieliła się w postać metodycznego naukowca, który ma swoją agendę i chowa w zanadrzu kilka tajemnic związanych z celem instytutu i swoich terapii, a także enigmatycznym pracodawcą. Co do tego ostatniego, w trakcie filmów pojawia się kilka mniej lub bardziej oczywistych tropów, nawiązujących do klasyki historii X-Men.

Ekipa młodych mutantów w filmie The New Mutantsźródło: imdb.com/title/tt4682266/

Film „Nowi Mutanci” nie ustrzegł się niestety błędów. Kilkakrotnie da się odczuć, że siada tempo. Może to być związane z faktem, że „The New Mutants” doczekał się licznych dokrętek i przeróbek. Całość odhacza sporo schematów, jakie widzieliście już w filmach i serialach milion razy, co podczas seansu objawia się efektem: „O, wiem co teraz się stanie” lub „No, typowe”. Ostatecznie pewne zwroty akcji są przewidywalne, co odbiera filmowi nieco jego mocy. Z czasem zaczynają też razić pewne „głupotki” typu: jakim cudem ten ośrodek obywa się bez licznego personelu? Oczywiście tego typu dywagacje muszą szybko ustąpić pola faktowi, że mamy do czynienia z filmem opowiadającymi o ludziach z niezwykłymi supermocami.

Jeśli chodzi o efekty specjalne jest przyzwoicie, choć zdarzały się momenty, które raziły komputerową sztucznością. Do minusów zaliczyłbym także stosunkowo krótki czas trwania filmu: raptem 98 minut.

Za warstwę muzyczną filmu pierwotnie odpowiadali Nate Walcott i Mike Mogis, których potwierdzono pod koniec 2017 roku jako kompozytorów ścieżki dźwiękowej (nota bene współpracowali oni również z reżyserem przy jego poprzednich filmach). Do wielu zwrotów akcji związanych z „Nowymi Mutantami” należy zaliczyć jeszcze jeden, bowiem w lutym 2020 roku ujawniono, że za muzykę do ostatecznej wersji filmu odpowiada nikt inny, jak sam… Mark Snow, kultowy kompozytor muzyki do legendarnego już serialu „The X Files”. Należy jednak nadmienić, że w soundtracku uwzględniono również muzykę stworzoną przez duet Walcott & Mogis. Co do muzyki w filmie, słychać, że stary dobry Snow nie stracił swojego „pazura” i udowodnił po raz kolejny, że jest prawdziwym fachowcem w swojej dziedzinie. Wielokrotnie czuć ducha „Z Archiwum X”, co jako ogromny fan serialu przyjąłem z wielkim zadowoleniem. Kiedy trzeba jest tajemniczo, zaś gdy to jest wymagane głośniki wypełniają bardziej żywiołowe dźwięki dla podkreślenia dynamiczniejszych scen.

Po wielu latach wyczekiwania na film od momentu ujrzenia pierwszego miodnego trailera stawało się dla mnie coraz jaśniejsze, że ostatecznie mogę w ogóle nie zobaczyć tej produkcji, a jeśli już, to trafi ona prędzej na streaming niż duży ekran. Na szczęście życie pokazało inaczej, dzięki czemu mogłem delektować się tą przyjemną produkcją w kinie, czyli tam gdzie jej prawowite miejsce. Nie spodziewajcie się czegoś, co wywróci do góry nogami kino superbohaterskie/komiksowe, tak jak niegdyś stało się to przy okazji filmów „Deadpool” czy „Joker”. Film „Nowi Mutanci” to żaden „game changer”. I nie musi nim być.

W ramach udanego powrotu do kina po miesiącach absencji dostałem przede wszystkim bardzo fajny film o nastoletnich mutantach, z liźniętym motywem horroru, odważnie sprawdzający granice sztywnej kategorii PG-13 (krew, brutalność, poruszane tematy: kościół, LGBT, seks, masturbacja), która zbytnio „ugrzeczniła” wiele tego typu produkcji, z MCU na czele. Kolejny spinoff świata X-Men pokazał, że warto wyjść poza linijkę, dostarczając mi lepszą frajdę niż kilka pozycji z głównego wątku filmów o X-Ludziach. Ściska mnie żal, że nie zobaczymy sequela „The New Mutants”, ponieważ zakończenie aż prosi się o kontynuację i z wielką chęcią zobaczyłbym dalsze losy tych postaci, ich rozwój oraz kolejne skrzące się interakcje, szczególnie, że pod koniec filmu wszyscy nasi młodociani mutanci byli już innymi osobami niż na początku filmu. Czuć, że twórcy tej produkcji starali się być mimo wszystko trochę zachowawczy, by móc sobie poszaleć przy ewentualnych sequelach. Niestety nie będzie nam dane skosztować większej dozy pomysłów podlanych pewnym kreatywnym szaleństwem. A szkoda.

 

OCENA :


Templar

 

 

ZWIASTUN / TRAILER

 

FILMY O SUPERBOHATERACH >>

Ciekawy artykuł? Doceń naszą pracę:
[Głosów: 5 Średnia: 4.2]
Zobacz także
1 komentarz
  1. Krystian

    A ja uważam ze właśnie marvel oraz disney dalej są warte oglądania:) Uważam, że film jest bardzo dobrze zrobiony i zdecydowanie obejrzę go po raz kolejny. Polecam jak najbardziej każdemu.. Jakby ktoś pytał to film obejrzany na serwisie vod-box niestety linku nie posiadam. Pozdrawiam Krystian.

Dodaj komentarz

Klikając "Wyślij komentarz" wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych wpisanych w formularz komentarza w celu publikacji, moderacji i udzielenia odpowiedzi na komentarz zgodnie z Regulaminem Serwisu i Polityką Prywatności.