- Tytuł: Morbius
- Premiera (wielokrotnie przekładana):
30.03.2022 (świat)
01.04.2022 (Polska – kina) - Reżyseria: Daniel Espinosa
- Zwiastuny ⇓
FILM MORBIUS 2022 – RECENZJA / OPINIA
Na wstępie muszę się do czegoś przyznać – totalnie nie orientuję się w uniwersum Marvela. Jasne, znam najsłynniejsze persony z multiwersum (Spiderman, Frank Castle, ekipa z Avengers, Blade), ale na tym, co widziałem w filmach, moja wiedza się kończy. Wybierając się do kina na film „Morbius” nie miałem wobec tej produkcji żadnych oczekiwań, a mimo to i tak wyszedłem z kina z ogromnym rozczarowaniem. Ale po kolei…
Fabularnie obraz Daniela Espinosy to typowe do bólu origin story, jakich w „spandeksowym” gatunku było już kilkadziesiąt. Niemniej jednak reżyser chyba przespał ostatnie 20 lat, więc narracja prowadzona jest w taki sposób, jakby film powstał gdzieś w okolicach 2001 roku. Ot, we wstępie poznajemy tytułowego Michaela Morbiusa, który jako dziecko trafia do… hm, ciężko określić gdzie – załóżmy, że to jakaś bardzo specyficzna placówka lecznicza. Zajmuje się ona osobami z tajemniczą chorobą, której symptomy są wyjątkowo niecharakterystyczne (chociaż zazwyczaj to bliżej nieokreślony ból oraz problemy w poruszaniu się), a jedyną metodą leczenia jest systematyczne przetaczanie krwi. W wyżej wymienionym miejscu bohater poznaje innego chorego dzieciaka, Milo, który zostaje jego najlepszym przyjacielem, oraz odkrywa swój niesamowity intelekt, dowodem czego jest naprawa superskomplikowanej maszyny medycznej za pomocą… sprężynki z długopisu. Oczywiście, takie zdolności poznawcze nie mogą się zmarnować, w związku z czym Michael zostaje lekarzem, i – cóż za zaskoczenie – poświęca swój wolny czas na znalezienie lekarstwa na nękające go schorzenie. Badania prowadzą go do połączenia DNA ludzkiego z nietoperzym. Fuzja się udaje, Michael zyskuje nadludzkie zdolności, ale ma to swoją cenę…
Nie chcę za dużo spojlerować, więc dalszego rozwoju fabuły filmu „Morbius” nie będę zdradzał. Niemniej jednak jest ona poprowadzona w sposób bardzo podręcznikowy i po prostu nudny. Dodatkowo pojawiają się absurdy, których nie jestem w stanie zrozumieć. Ot, pierwszy z brzegu – ludzie nie potrafią się teleportować. Nietoperze też nie. W jaki więc sposób połączenie kwasu deoksyrybonukleinowego dwóch tych gatunków miałoby taką zdolność dawać? Albo od kiedy echolokacja polega na tym, że można zlokalizować jakąś osobę słysząc jej głos? Serio, scenarzyści mają niesamowite braki w edukacji na poziomie szkoły podstawowej. Ja rozumiem, sci-fi, kino superbohaterskie i w ogóle, ale dla mnie to było niesamowicie irytujące. Ze wspomnianą fabularną podręcznikowością niestety idzie też kliszowość, i tak naprawdę już po 45 minutach filmu można się domyślić jak to wszystko się skończy. Bohaterowie są niesamowicie jednowymiarowi, wygląda to trochę tak, jakby reżyser zebrał całą ekipę, i każdemu z nich jednym zdaniem scharakteryzował postaci, w których mają się wcielić.
Co dziwne, w filmie „Morbius” mocno kuleją kwestie techniczne. CGI jest niesamowicie słabe, wyrenderowane tła swoją jakością pasują do połowy pierwszej dekady XXI wieku – wyglądają sztucznie, a aktorzy bardzo wyraźnie odcinają się od otoczenia. Transformacje głównego bohatera (oraz antagonisty) wyglądają po prostu komicznie, „nietoperze” twarze nie nadążają za ruchami głowy – no jednym słowem po prostu dramat. O dźwięku i muzyce mogę napisać tylko tyle, że są poprawne.
Aktorsko… Hmm… Jared Leto w roli głównego bohatera robi co może, żeby wykrzesać cokolwiek z drewnianej postaci, którą ma odgrywać. Stara się, to muszę mu przyznać. Matt Smith w roli Milo również nie rozczarowuje, chociaż trochę mi go było szkoda przez te wszystkie idiotyzmy, do których robienia zmuszał go scenariusz. Cała reszta też jako tako się stara, chociaż miałem drobny problem z bohaterem odgrywanym przez Tyrese Gibsona. Lata oglądania go wcielającego się w postać Romana w serii „Szybcy i wściekli” spowodowały, że parsknąłem śmiechem, jak tylko zobaczyłem go na ekranie. Jakoś nie pasuje mi on do roli agenta FBI po przejściach. Nie to, że źle gra, po prostu gdzieś w mojej świadomości utkwił jako comic relief i chyba tak już zostanie.
Film „Morbius” mógł być naprawdę niezłą pozycją w portfolio Marvela. Tytułowa postać jest bardzo niejednoznaczna, dość mroczna, oraz wydaje mi się na tyle ciekawa, że zasługuje na znacznie lepszy film. Niestety, złe decyzje producentów (z wyborem reżysera na czele) doprowadziły do tego, że dostaliśmy obraz, który mógłby się obronić pod koniec lat ’90 ubiegłego wieku, ale dziś jest po prostu niesamowicie anachroniczny – w kwestii wykonania bliżej mu do „Blade” niż do „Homecoming”. Jeśli nie znaliście komiksu to filmu nie polecam, ponieważ trwale zrazicie się do postaci. Jeżeli film znaliście, to też nowej produkcji nie polecam – zapewne historie obrazkowe z Morbiusem biją film na każdym polu.
2 listopada 2021 powracamy do tematu w nowym, widowiskowym i mrocznym zwiastunie:
Na początku grudnia 2020 roku zaprezentowano światu drugi trailer, wraz z przedmową Leto:
Słaby, słabe efekty, to Dracula Historia nieznana lepszy.
Roksana Węgiel jako Loona Croft będzie w rolach filmie Morbius (2020)
Roksana Węgiel filmowy Morbius Marvela będzie