Droga i Księga Ocalenia – powrót kina postapokaliptycznego

1

Film Droga i Księga Ocalenia


Parę lat temu, po dość długim i jałowym okresie w tematyce fantastyki postapokaliptycznej, Hollywood zaserwowało nam dwa ciekawe filmy z tego nurtu. Mowa o „Księdze ocalenia” (The Book of Eli) oraz filmie „Droga” (The Road). O ile pierwszy ukazał się w polskich kinach niedługo po światowej premierze, o tyle „Droga” nie zainteresowała już dystrybutorów i podobnie jak „The Moon” ostatecznie nie weszła na nasze ekrany. Nie potrafię tego pojąć, gdyż film J. Hillcoata okazał się dziełem lepszym od wcześniejszej propozycji. Zaraża bowiem posępnym, mrocznym klimatem, doskonale przedstawia świat obdarty z nadziei i człowieczeństwa oraz zmusza do przemyśleń. Zapraszam do recenzji obu filmów.

Film Ksiega Ocalenia plakatFilm „Księga ocalenia” opowiada o samotniku, przemierzającym zniszczony świat po przejściu apokalipsy. Samotnik ten strzeże księgi, która może ocalić ludzkość.

„The Book od Eli” nie jest filmem złym, nie będzie z mojej strony nadużycia, jeżeli określę go nawet dziełem dobrym, zwłaszcza skupiając się  na kunszcie twórców w kreowaniu plastycznego kadru. Ujęcia zniszczonych krajobrazów, czy też klaustrofobicznych, półmrocznych pomieszczeń z obdartymi ścianami wielokrotnie zasługują na wyróżnienie.
Świetną kreacją aktorską stworzył Washington, a jeszcze lepszą G. Oldman.
Mocno do gustu przypadła mi muzyka A. Rossa, która podkreśla postapokaliptyczne pejzaże, a tułaczce głównego bohatera po zniszczonym świecie nadaje wręcz mistycyzmu. Film potrafi zarazić posępnym klimatem zbliżonym chociażby do serii Mad Max i przynajmniej za ten element należą mu się słowa uznania.

Bolączką filmu okazało się jego przesłanie i zakończenie, które może zupełnie nie trafić do wielu widzów. Ja osobiście wychodziłem z kina wewnętrznie rozdarty. Podobał mi się sposób przedstawienia zarówno postapokaliptycznego świata, jak i moralnego upadku, ale sens całej opowieści okazał się – jak to ująć – za mocno naciągany religijnie.
Temat wiary dla każdego widza ma inne znaczenie w życiu. Przesłaniu „Księgi ocalenia” zabrakło uniwersalności. Film byłby lepiej odebrany przez szersze grono odbiorców, gdyby skupił się na samej potędze ogólnie rozumianego słowa pisanego, a nie znaczeniu konkretnej Biblii i dość nachalnej promocji wiary chrześcijańskiej, jako jedynej, która potrafiła by poukładać i ucywilizować zezwierzęconego człowieka.


 

The Road posterZaczynając oglądać natomiast film „Droga”, byłem wręcz pewien, że nie wywoła on u mnie dwóch różnych, sprzecznych wręcz odczuć. Nie zawiodłem się.

Film Johna Hillcoata oparty został na wybranych fragmentach powieści McCarthy’ego.
Viggo Mortensen wcielił się tutaj w rolę samotnego ojca, opiekującego się młodym synem w drodze ku poszukiwaniu pożywienia, ciepłego schronienia i „dobrych ludzi”.

Droga prowadzi przez zniszczony kontynent.
Co było przyczyną zniszczeń nie zostaje wyjaśnione, gdyż po prostu nie jest ważne. Zarówno dla bohaterów filmu, jak i widzów, ta wiedza nie jest bowiem potrzebna. Najważniejsze są próby przetrwania w nowej rzeczywistości i zachowania odrobiny człowieczeństwa w tym „innym świecie”, gdzie jedni ludzie ścigają jak zwierzynę innych, a inni zmuszani są do ucieczki.

Największą zaletą filmu „Droga” jest gęsty i ciężki klimat, podkreślany delikatnie stonowaną, prostą, nostalgiczną muzyką oraz scenografią i doskonałymi zdjęciami.
W obrazie Hillcoata ciężkie chmury wiszą zawsze nad zniszczonym i umęczonym lądem. Świat wydaje się kompletnie wyjałowiony z kolorów – wszystko jest szare i niezwykle ponure. Bohaterowie przesuwają się po tym świecie jak cienie, grzęznąc po kostki w błocie. Niemal zawsze otacza ich grobowa cisza, nie słychać ptaków, ani szumu drzew, tylko grzmoty nadchodzącej burzy lub złowrogi pomruk trzęsień ziemi. Nie ma słońca, umiera resztka roślinności, nie ma już nadziei. Przez cały film jest niezwykle posępnie, smutnie i przytłaczająco.
Twórcy umiejętnie wykorzystali elementy filmowego rzemiosła, aby realnie (wręcz namacalnie) przedstawić świat chylący się ku upadkowi. W tym elemencie film zdeklasował sprawiający niezłe wrażenie „The Book of Eli”.

Film Droga landscape

Mortensen doskonale poradził sobie ze swoją rolą. Wg mnie był w niej bardziej przekonujący niż w roli Aragorna. Jego syn (Kodi Smit-McPhee) już taki przekonujący nie był. Miał wiele momentów dobrych, ale też w wielu raził nadmierną, nazwijmy to „cukierkowatością”. Ciągłe używanie zdrobnień (np. tatusiu) było nieco irytujące, szczególnie że to wyjątkowo małe dziecko już nie było. Jego kruchość i naiwność bardzo mocno kontrastowały z barbarzyństwem świata wokół, ale może właśnie takie było założenie reżysera.

Film „Droga” absolutnie nie jest horrorem, jednak w kilku momentach potrafi dogłębnie przerazić. Efekt ten nie jest uzyskiwany na szczęście tym, co widz otrzymuje na tacy. Poprzez prostą kombinację i przedstawienia kilku złowrogich symboli, jak np. dyndający hak rzeźnicki, czy umazane w krwi ślady butów oraz mrożące krew krzyki nieludzkiego wręcz cierpienia, niejednokrotnie otrzymujemy bowiem przerażający splot dźwięku i zamazanego obrazu, który nad wyraz mocno pobudza wyobraźnię widza. Osobiście potrzebowałem kilku minut po niektórych scenach, aby otrząsnąć się z szoku, gdyż wyobraźnię mam dość dobrze rozbudowaną.

Wadą filmu jest spłycenie wielu dylematów humanistyczno-egzystencjalnych do przewidywalnych banałów i kompromisów. Widz zawsze wie, co w danej chwili zrobi ojciec, gdyż zawsze robi to, co powinien zrobić. Autor postanowił przedstawić ojca w taki sposób, aby nie mógł on w najmniejszym stopniu podpaść oglądającym. Jego decyzje są zawsze słuszne i przewidywalne, dlatego też można się zastanawiać nad autentycznością tej postaci.
Także sam upadek ludzkości, reprezentowany przez grupy uzbrojonych kanibali, jest tylko czarno-biały. Nie ma drugiego dna, ani perspektywy drugiej strony. „Droga” jest filmem niestety ze zbyt uproszczoną psychologią.

Mimo swojej postaciowej wyblakłości, czarno-biała „Droga” zmusza do myślenia. Widz mimowolnie wciela się w rolę ojca i zastanawia się, czy byłby w stanie zawsze podejmować tylko słuszne decyzje jak on, czy potrafiłby przyjąć decyzję żony o samobójstwie, czy też może sam wybrałby tę najprostszą drogę ku spokojowi.

Największą zaletą filmu pozostaje rzadko spotykany klimat i chociażby tylko dla niego film należy zobaczyć. Myślę jednak, że każdy widz znajdzie znacznie więcej pozytywów „The Road”. Przed oglądaniem upewnijmy się, że nie jesteśmy w nawet lekkiej depresji. „Droga” bowiem depresji nie wyleczy, lecz ją niemal na pewno pogłębi.

 

Droga (The Road);
reż. John Hillcoat;
premiera światowa: 3 września 2009;
ocena filmu: 8/10.

 

„Księga Ocalenia” (The Book Of Eli);
reż. Albert Hughes, Allen Hughes;
premiera światowa: 11 stycznia 2010;
ocean filmu: 6/10

 

źródło/foto:
1. www.moviepilot.de
2. www.impawards.com
3. s3images.coroflot.com
4. jasonahurley.files.wordpress.com

Dr.Gediman

Ciekawy artykuł? Doceń naszą pracę:
[Głosów: 5 Średnia: 5]
Zobacz także
1 komentarz
  1. DKnoto

    „Nie potrafię tego pojąć, gdyż film J. Hillcoata okazał się dziełem lepszym od wcześniejszej propozycji.”
    Ja bym nie potrafił pojąć sytuacji gdyby w Katolandzie zaistniała odwrotna sytuacja, puszczono by Drogę
    zamiast „de buk of ilaj”.

Dodaj komentarz

Klikając "Wyślij komentarz" wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych wpisanych w formularz komentarza w celu publikacji, moderacji i udzielenia odpowiedzi na komentarz zgodnie z Regulaminem Serwisu i Polityką Prywatności.