INFORMACJE
- Tytuł: Prometheus
- Tytuł polski: Prometeusz
- Tytuł roboczny: Untitled Alien Prequel
- Wytwórnia: 20th Century Fox (dystrybucja) oraz Dune Entertainment, Scott Free Productions
- Premiera: 30 maja 2012 (świat); 20 lipca 2012 (Polska)
- Czas trwania: 124 min
- Reżyseria: Ridley Scott
- Scenariusz: Jon Spaihts, Damon Lindelof
- Muzyka: Marc Streitenfeld
- Zdjęcia: Dariusz Wolski
- Budżet filmu: ok. 130 mln $
- Przychody z kin (2012): 126,4 mln $ (USA) oraz 275,5 mln $ (świat)
ZWIASTUN – TRAILER
SOUNDTRACK
Marc Streitenfeld
Lista utworów:
1. A Planet (02:36)
2. Going In (02:06)
3. Engineers (02:32)
4. Life (02:33)
5. Weyland (02:07)
6. Discovery (02:35)
7. Not Human (01:51)
8. Too Close (03:23)
9. Try Harder (02:04)
10. David (03:02)
11. Hammerpede (02:46)
12. We Were Right (02:45)
13. Earth (02:38)
14. Infected (01:59)
15. Hyper Sleep (02:03)
16. Small Beginnings (02:14)
17. Hello Mommy (02:06)
18. Friend from the Past (01:16)
19. Dazed (04:32)
20. Space Jockey (01:32)
21. Collision (03:08)
22. Debris (00:47)
23. Planting the Seed (01:38)
24. Invitation (02:18)
25. Birth (01:26)
Total Time – 57:07
OBSADA:
Noomi Rapace (Elizabeth Shaw) |
Michael Fassbender (David) |
Charlize Theron (Vickers) |
Idris Elba (Janek) |
Guy Pearce (Weyland) |
Logan Marshall-Green (Charlie Holloway) |
Sean Harris (Fifield) |
Rafe Spall (Millburn) |
Emun Elliott (Chance) |
Benedict Wong (Ravel) |
Kate Dickie (Ford) |
Branwell Donaghey (Jackson) |
Vladimir 'Furdo’ Furdik (Vladimir) |
C.C. Smiff (Sheppard) |
Shane Steyn (Taplow) |
Ian Whyte (Ostatni Inżynier) |
John Lebar (Inżynier „Duch”) |
Daniel James (Inżynier na Ziemi) |
Patrick Wilson (ojciec Shaw) |
Lucy Hutchinson (młoda Shaw) |
Giannina Facio (matka Shaw) |
Anil Biltoo (nauczyciel) |
Louisa Staples (skrzypaczka) |
Florian Robin (mechanik) |
Matthew Burgess (mechanik) |
Eugene O’Hare (Wallace) |
HISTORIA POWSTANIA FILMU PROMETEUSZ
W maju 2009 roku, po latach oczekiwać i domysłów na temat kolejnej części sagi „Obcy”, nastąpił przełom. Decyzja o nakręceniu kolejnej odsłony sagi wkońcu zapadła. Producentami nowego filmu miała być trójka panów mocno związanych z branżą – Michael Costigan, Tony oraz Ridley Scott. Mówiło się o prequelu filmu „Obcy: ósmy pasażer Nostromo”.
Reżyserem filmu miał zostać natomiast Carl Erick Rinsch – postać znana szerszej publiczności jedynie z kilku reklamówek telewizyjnych. Tym samym zostałaby podtrzymana zasada stanowiąca kręgosłup sagi – każda kolejna część reżyserowana jest przez innego twórcę. Powrócono by też do pomysłu sprzed „Obcego 3”, którego w dużej części nakręcił reżyser właśnie spotów reklamowych.
Jednak mimo, iż młodego reżysera rekomendowali bracia Scott, do jego zaangażowania w reżyserię filmu nie byli przekonani włodarze studia Fox, którzy obawiali się o końcowy efekt prac tak niedoświadczonego twórcy. Miesiące nacisków przyniosły efekt i ku radości fanów sagi – ostatecznie reżyserem nowej odsłony w klimatach Obcego został sam Ridley Scott.
W 2010 r. scenariusz do filmu napisał początkujący niestety Jon Spaihts. Jak można się było spodziewać scenariusz Spaihtsa nie uzyskał akceptacji ani Scotta, ani studia, co jak się później okazało nie było najlepszym posunięciem. Scenariusz Spaihts’a docenili bowiem fani całej sagi – w wielu elementach był lepszy i spójniejszy niż to, co zobaczyliśmy ostatecznie na ekranach. Niemniej zapadła decyzja o jego poprawie. Poprawą zajął się Damon Lindelof (serial „Zagubieni”). Nie wyglądało to zatem optymistycznie i mogło odbić się na jakości fabuły. Reżyser był jednak zachwycony i mówił:
Pod koniec stycznia 2011 r. Scott niespodziewanie oznajmił, że mocno zaangażował się w powstanie ostatecznego scenariusza. Stwietdził, że skierował historię w zupełnie inną stronę niż zakładały pierwotne założenia. Właśnie wtedy zdecydowano się na odpięcie filmu od sagi „Obcy”. Prometeusz miał tylko luźno nawiązywać do tematyki i wydarzeń ukazanych widzom w 4 częściach „Obcego”. Ze względów marketingowych nie często się jednak o tym wspominało, gdyż wcześniej czyniono duże starania, aby Prometeusz był kojarzony jako oficjalny prequel całej sagi.
Nowe rozwiązania w filmie Prometeusz miały być jednak ukłonem w stronę fanów sagi „Obcy”, którzy rozpoznaliby wiele istotnych wątków, charakterystycznych dla całej serii. Reżyser zapewniał, że w jego filmie, znajdziemy znaczące rozwinięcie wielu tematów, które będą prowokować nowe idee. Fanów sagi przygotowywano zatem na spore zaskoczenie. Wszyscy twórcy byli przekonani o dużej oryginalność swojego filmu, który miał wyróżnić się na tle popularnych prequeli i remakeów. Czy się wyróżnił? Pozostawiam to ocenie widzów. Z mojej strony mogę jedynie zachęcić do przeczytania Recenzji filmu.
FABUŁA – ZARYS
Pod koniec XXI wieku dwóch naukowców (Elizabeth Shaw oraz Charlie Holloway), zajmujących się badaniem prehistorycznych cywilizacji, dokonuje przełomowego odkrycia. Malowidła w odkrytej jaskini, mają pokierować ludzkość ku gwiazdom i swoim stworzycielom. Potężna korporacja Weyland wykłada ogromne fundusze i udostępnia statek kosmiczny Prometeusz. Rozpoczyna się podróż mająca dać odpowiedź na najważniejsze pytania w ludzkiej historii – kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. Ekspedycja dociera na miejsce, ale to, co znajdują nie tylko przekracza ich najśmielsze oczekiwania, ale naraża wszystkich członków załogi, a nawet całą ludzkość na wielkie niebezpieczeństwo.
RECENZJA FILMU PROMETEUSZ:
„Saga Obcy definitywnie umarła” (autor: Hudson)
Długo zastanawiałem się jak podejść do recenzji „Prometeusza”. Czy oceniać go jako film, stojący na jednej półce wraz z całą sagą „Obcy”, czy też potraktować go, jako zupełnie odrębne dzieło? Ostatecznie postanowiłem kierować się uczuciami, jakie miałem, udając się na premierę „Prometeusza”. Nie chciałem wówczas słuchać wewnętrznego – racjonalnego głosu, nie chciałem wierzyć słowom reżysera, który podkreślał, że jego nowy film, jest tylko luźną wariacją tematyki znanej z sagi, ale nie jest jej częścią. Pozwoliłem zatem moim pragnieniom zgnieść fakty. Chciałem prequela, jako porządane uzupełnienie intrygujących luk powstałych w całej historii ksenomorfów, tajemniczej rasy Space Jockey’ów i przygód pani porucznik Ripley oraz jej towarzyszy. Chciałem przedłużenia sagi o kolejny film, który można i nawet trzeba zaliczać do kanonu. Dlatego w poniższej recenzji często będę porównywał „Prometesza” do wcześniejszych filmów sagi „Obcy”. Jestem to winny fanom sagi, którzy zaliczają nowy film Scotta do kanonu i traktują „Prometeusza” lub chcieliby go traktować jako pełnoprawny prequel filmu „Obcy: 8 pasażer Nostromo”.
Nie mogę i nie chcę ukrywać, że jestem wielbicielem sagi „Obcy”. Moje odczucia wobec poprzednich filmów z cyklu „Obcy” mocno przełożyły się na ocenę „Prometeusza”. Niemniej jestem także, jeśli nie przede wszystkim, wielkim miłośnikiem kina science-fiction. Dlatego starałem się ocenić nowy film Scott’a patrząc nie tylko przez pryzmat całej sagi o obcych, ale również dotychczasowych ogólnych dokonań kinematografii w zakresie fantastyki naukowej oraz jakości aktualnych produkcji z klimatu S-F.
Film „Prometeusz” Scotta miał dać nam bowiem odpowiedź na pytania nie tylko dotyczące początków całej sagi „Obcy”, ale i aktualnego miejsca oraz poziomu kina spod znaku S-F. Po premierze stało się pewne, że amerykańskie kino S-F, z zadziwiającą systematycznością, obniża swoje loty, a tamtejsi scenarzyści są albo wypaleni, albo mają ograniczoną wyobraźnię, albo nie przykładają się poważnie do swoich obowiązków. Może też są po prostu zagubieni w tematyce science-fiction i tak naprawdę nie wiedzą, jak się do tego gatunku filmowego zabrać i w jaki sposób wydobyć z niego nieograniczony potencjał.
Długo czekałem na „Prometeusza”, pokładając w nim nadzieję na świeży powiew jakości w S-F. Niestety po seansie czułem tylko spore rozczarowanie. Jako fan sagi zostałem wręcz wykpiony. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że film od kompletnego gniotu ratuje jedynie świetna oprawa wizualna i rozmach z jakim go zrobiono. Niestety te dwa elementy to za mało, abym mógł wyjść z kina choć odrobinę spełnionym.
Ridley Scott zrobił wszystko co mógł, aby uzmysłowić oglądającym „Prometeusza”, że nie mają do czynienia z kolejną odsłoną „Obcego”. Widać to szczególnie w sferze wizualnej. Zaskoczeniem jest chwalona przez wielu przestrzenność filmu. Wiele ujęć to bowiem otwarte, przejrzyste krajobrazy. Gdzieś zginął klaustrofobiczny klimat wszystkich części sagi. W pamięci wciąż mam wygląd powierzchni księżyca LV-426 w 1 i 2 części sagi. Niby otwarta przestrzeń, a wszystko zamglone, jałowe, ciężkie, przytłaczające i odbierające poczucie bezpieczeństwa widzowi. W „Prometeuszu” krajobraz jest piękny, kolorowy, klarowny, harmonijny i wręcz kojący.
Nawet wchodząc na pokład statku, widzimy ład i porządek. Jest wręcz nielogicznie przestrzennie i idealnie sterylnie. Brak sprzętów miotających się w nieładzie, brudnych szafek i schowków – perfekcja. Statek wydaje się być muzeum lub nowoczesnym dziełem sztuki – wszystkim, ale nie miejscem pracy naukowców.
Nie tylko tło nie pasuje kompletnie do stylistyki znanej z innych części sagi, ale również ubiór i wygląd wspomnianych astronautów. Są piękni, wygładzeni, wydepilowani, z nienaganną fryzurą, odziani w idealne dopasowane kombinezony. Wręcz zaszokował mnie widok głównej bohaterki w pierwszych scenach, która z prawdziwą tapetą na twarzy przystępowała do codziennych obowiązków. Gdzie naturalność?! – pomyślałem. Reżyser powrócił zatem do nienagannego obrazu naukowca w kosmosie, jaki widzieliśmy na dużym ekranie ponad 40 lat temu.
Nie rozumiem takiego podejścia, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że to właśnie Scott w swoim Alienie zaszokował wszystkich wizją pasażerów Nostromo, którzy byli zwykłymi ludźmi, z szeregiem widocznych wad. Kosmos był jedynie zwyczajnym miejscem ich pracy. Dawny film zyskał przez ten wizualny element jedną istotną cechę, której zabrakło „Prometeuszowi” – był bardzo wiarygodny.
Nie chcę tutaj krytykować decyzji reżyseria o wizualnej rewolucji – podjął ją taką, a nie inną. Miał do tego prawo, bo jest w końcu reżyserem. Wizualnie „Prometeusz” jest bardzo dobry, o czym jeszcze będę pisał poniżej i wiele osób będzie zachwyconych. Raczej wylewam teraz swoją frustrację, wynikającą z bezwstydnego obdarcia sagi z jej najbardziej charakterystycznych elementów wizualnych, które ją definiowały. Scott postanowił nam podpowiedzieć, że saga „Obcy” definitywnie umarła w 1997 roku, a jego najnowszy film jest jedynie luźną wariacją na temat. Miłośnikowi sagi trudno się z tym pogodzić.
Przejdźmy do fabuły, która – jeśli byłaby wyjątkowo udana – mogłaby zatrzeć w proch wizualne rewolucje. Niestety fabuła zawodzi. Kompletnie nie wytrzymała ogromnych oczekiwań. Jest pełna karygodnych nielogiczności i nieścisłości, które byłyby odpowiednie dla filmu klasy D, a nie mieć miejsce w tak kultowej sadze, jaką jest „Obcy”.
Im mocniej chcemy zrozumieć sens filmu i spójność jego scenariusza, tym jest gorzej. Scott zawiesił sobie wysoko poprzeczkę, chcąc poruszyć tematy związane z metafizyką, z pochodzeniem człowieka i z sensem jego egzystencji. Niestety porwał się z motyką na słońce. Żenująco wypadły wątki metafizyczne. Przykładem może być scena walki bohaterki o metalowy krzyżyk w momencie, gdy wszystko wokół się waliło i ginęli jej znajomi. Scena ta wywołała u mnie niekontrolowany napad śmiechu, czym naraziłem się pewnemu panu siedzącemu obok mnie na seansie.
Scott w „Prometeuszu” chciał pytać o rzeczy wielkie, dając jednocześnie płytkie i banalne odpowiedzi. Niestety otrzymujemy typowo hollywoodzką papkę – mieszankę oklepanych cytatów dotyczących systemów religijnych i filozoficznych. Film nie wnosi kompletnie nic do tematyki związanej z poszukiwaniem naszych początków i Boga. Nie stara się nawet wykreować jakiejkolwiek nowej hipotezy w tym intrygującym przecież temacie. Wszystko to już gdzieś było, gdzieś to widzieliśmy, czytaliśmy. Stek banałów i nudnych „odkryć”.
Jak zaskakująco słabo wypada scenariusz filmu, przekonujemy się w kulminacyjnym momencie „Prometeusza”. Próby przetrwania bohaterów i realizacji misji są wręcz kuriozalne i żenujące. Dokładniej będę o tym pisał na koniec tej recenzji.
Fani sagi „Obcy” również będą zawiedzeni otrzymanymi odpowiedziami na temat początków ksenomorfów. Wszystko, co widzimy na ekranie jest albo oczywistością, albo nielogicznością. Rozczarowująca jest również prezentacja rasy, której skamieniałego przedstawiciela odkryto później na LV-426. Okazali się nierozwojowi, jakby zastygli miliardy lat i nie chcieli spróbować innych ścieżek postępu. Ale o tym opowiem również dopiero na końcu recenzji w akapicie ze spoilerami.
Podsumowując fabułę, trzeba być wyjątkowo krytycznym, gdyż niszczy ona cały film. Co chwilę natrafiamy na dziury w logice narracji, zbyt wiele elementów do siebie nie pasuje. Całość niestety podchodzi pod totalną bzdurę. Gra aktorska również nie jest najmocniejszą stroną „Prometeusza”. Nie jest to wina obsady, lecz znów scenariusza , który uniemożliwił aktorom pokazanie pełni swojego talentu. Pani Noomi Rapace nie przekonuje i miota się, aż do ostatnich scen filmu. Nie wiemy, czy ostatecznie przeszła przemianę z nieco delikatnej i naiwnej pani naukowiec – w wojowniczkę. W momencie, gdy zaczynamy wierzyć w jej twardy i nieustępliwy charakter – bohaterka zaczyna mówić dziecięcym, piskliwym głosem i świecić naiwnymi oczami. Jej rola wydaje się być niezamierzonym pastiszem porucznik Ripley.
Rola Guya Pearcea jest nieporozumieniem. W jakim celu zmieniać młodego aktora w starca, szczególnie, że nie miał on ani jednej sceny w filmie, jako osoba młoda? Rola niepotrzebna, nietrafiona i bardzo niewiele wnosi. Najlepiej wypadł Fassbender, który wiarygodnie wcielił się w androida. On jako jedyny z aktorów miał czas i miejsce na pokazanie swoim wielkich możliwości. Wyróżnić również można Charlize Theron, przerażająco dobrze grającą chłodną niczym głaz Vickers.
W „Prometeuszu” zawodzi niestety nawet muzyka, która zabija klimat, zamiast go budować. W wielu momentach, i co gorsza ważnych momentach filmu, razi typowo „słodką”, amerykańską wzniosłością. Nie potęguje napięcia, nie przyprawia o gęsią skórkę na plecach, gdy widz podświadomie tego oczekuje.
Mimo wspomnianych wad filmu – zanim jeszcze przejdę do spoilerów – jego twórcę należy uznać za fachowca z najwyższej półki. To nie Scott przecież stworzył marny scenariusz, czy słabą muzykę. Naturalnie – on je przyjął, zatwierdził i odpowiada za całość. Ale podczas pracy nad „Prometeuszem” wydaje się, że całą swoją energię skupił na obszarze wizualnym. W efekcie film, w niemal każdej scenie, olśniewa urodą kadru. Obraz jest wyważony, piękny, ale bez nadmiernego przepychu. „Tanich” efektów nie uświadczymy. Wszystko jest przemyślane i to przemyślane, co do najmniejszego detalu. Cieszy fakt, że nieoceniony wkład w ten doskonały wizualny efekt miał Polak – Darek Wolski, który odpowiadał za zdjęcia.
Wielkim kunsztem reżysera było stworzenia dzieła, które mimo wspomnianych już karygodnych wad, potrafi na pełne 2 godziny przykuć widza do fotela i zaciekawić na tyle, że nawet przez moment nie myśli on o wyjściu z seansu. „Prometeusza” ogląda się bowiem bardzo dobrze, oko cieszą skrytykowane powyżej, bo nietypowe dla sagi – wspaniałe ujęcia pejzaży, sceny lądowania i spektakularne katastrofy. W filmie trudno przewidzieć, co zobaczymy w następnych scenach. Nie zauważa się dłużyzn i to mimo wielu zupełnie niepotrzebnych scen.
OCENA KONKTRETÓW – CZYLI UWAGA SPOILERY!
Zacznę od oceny rasy inżynierów. Wydaje się, że twórcy „Prometeusza” nagięli pierwotny pomysł z pierwszej części sagi. Skamieniały pilot znaleziony na LV-426 nie miał być schowany za skafandrem ochronnym. Mieliśmy widzieć przedstawiciela obcej rasy w pełnej krasie. Ksenomorf przejmował przecież cechy żywiciela. Swoje charakterystyczne zewnętrzne żebrowanie miał przejąć właśnie od Space Jockeya. Tymczasem pod organicznym skafandrem skrywała się tajemnicza rasa o białej skórze. Ksenomorf przejął zatem cechy bio-skafandra? Embrion obcego rozwijał się w ciele Inżyniera, czy też zainfekował jego skafander? Co jest bardziej logiczne chyba nie muszę tłumaczyć.
Możemy oczywiście założyć, że bio-skafander jest integralną częścią ciała Inżyniera, zakodowaną już na poziomie DNA olbrzyma. Innymi słowy Inżynier „rodziłby się” już z zalążkiem skafandra na ciele, który później rozwijałby się wprost proporcjonalnie do rozwoju całego ciała Inżyniera. Możliwe również, że Inżynierowie tworząc substancję, z której powstał ksenomorf, wykorzystali pewne elementy użyte również przy budowie swoich bio-skafandrów. Dlatego ksenomorf i skafandry olbrzymów mają cechy wspólne. Da się zatem wytłumaczyć tą kwestię jeszcze w miarę sensownie, niemniej jednak pozostaje dość kontrowersyjna.
Patrząc przez pryzmat całego filmu, zadziwiły mnie tu dwie rzeczy.
Po pierwsze obca rasa przez wiele miliardów lat rozwoju ziemskiego życia, w ogóle się nie rozwinęła. Patrząc na ich możliwości i świetliste hologramy, wyprzedzali nas technologicznie o zaledwie kilka stuleci. Nielogiczne, zabrakło scenarzystom wyobraźni.
Po drugie – rozsianie przez nich życia na naszej planecie było albo niezamierzonym przez Inżynierów przypadkiem, albo niezrozumiałą głupotą z ich strony. Skoro uznali ludzi za istoty może skażone ksenomorficznym DNA, a może stanowiące wybryk natury (inaczej sobie nas zaprojektowali niż wyszło) – dlaczego nie zniszczyli ludzkości od razu, w zalążku? Zamiast tego woleli kontrolować rozwój naszej rasy, dawać naszym przodkom wskazówki jak ich znaleźć. Po co? Abyśmy im dali znać, że jesteśmy już na tyle rozwinięci, że można nas zlikwidować? Ostatecznie widzimy w filmie, że przecież taki mieli plan – chcieli zniszczyć życie na Ziemi za pomocą ksenomorfów. Stek kompletnych bzdur i nielogiczności. Nic tutaj nie trzyma się kupy.
Nie tylko tajemnicza rasa budzi wiele zastrzeżeń, ale także przodkowie ksenomorfów. Okazuje się, że początkiem twarzołapa były chwytne węże, które wspinały się do otworu gębowego ofiary, łamiąc przy tym ręce. Ich wariacją była potężna ośmiornica z mackami, która zamiast poddusić ofiarę (by ułatwić sobie w ten sposób impregnację), wolała obłapywać ją dziesiątkami macek i atakować zamknięte usta wystrzałem tyczki z odległości pół metra. Tylko scenarzyści wiedzą dlaczego ofiary akurat w tym momencie otwierały usta. Może ze zdziwienia?
Trochę mało to wiarygodne, nawet biorąc pod uwagę fakt, że ich forma wirusa uciekła z naczyń i zaczęła ewoluować w obcym świecie. Ta forma ewolucji była tak gwałtowna, że w każdej dotychczasowej części obcego powinniśmy widzieć armię zupełnie nowych stworzeń, przekształcających się niemal na oczach widza. A tak oczywiście nie było. Bardzo dziwne również, że ksenomorf został pozbawiony pośredniego etapu rozwoju – a mianowicie rozrywacza. Po zainfekowaniu Space Jockeya, w ostatnich scenach filmu widzimy jak już gotowy i w pełni dorosły ksenomorf rozrywa potężne ciało i wychodzi z niego praktycznie już uformowany, po pełnym stadium rozwoju. Kolejna nielogiczność i zaburzenie cyklu rozwojowego, jaki poznaliśmy w pozostałych filmach sagi.
Na zakończenie przedstawiam niektóre idiotyzmy fabuły.
Patrząc na nowinki techniczne naszych astronautów – okazuje się, że dysponują technologią wyprzedzającą setki lat wyposażenie pasażerów Nostromo, czy też jednostki USCM z Sulaco. Jak to możliwe, skoro akcja „Prometeusza” rozgrywa się kilkadziesiąt lat przed wydarzeniami z pierwszego Aliena. Ale miało być fajnie i kolorowo – zatem było.
Bohaterowie „Prometeusza” podobno są wybitnymi naukowcami, wybrańcami do reprezentowania naszej planety. Tymczasem zachowują się jak zbieranina półgłówków. Stanowią mięso armatnie w arsenale ksenomorfów i jednego żywego Space Jockeya.
Mimo zatem wspaniałej techniki i map w 3D, wszyscy wiemy, jak zgubieni skończą. Ci inteligentni i ponoć wykształceni ludzie, zachęcają małe napotkane zwierzątka metodą „a kuci kuci, chodź do tatusia”. Wyciągają w ich stronę palce i ręce, nie zachowując podstawowej ostrożności, nawet tej, którą każda żywa istota ma zakodowaną w podświadomości, na zasadzie instynktu. A żeby jeszcze było śmieszniej, gdy w końcu zdecydowali się wezwać pomoc, osoba która miała czuwać nad ekspedycją stwierdziła sobie, że pora na seks.
Bohaterowie tak ufają nieznanej rasie, że bez problemu zdejmują hełmy w obcej atmosferze, ignorując zagrożenie ze strony tutejszych drobnoustrojów, których jak się okazuje jest pełno. Badając obce stworzenia również nie mają masek. O dziwno ktoś z załogi nie zaraża się przez powietrze, ale przez sabotaż androida (!).
Okazuje się, że odciętą od tułowia i zamrożoną głowę można bez problemu ożywić i to bez innych organów, jak np. serce pompujące do niej krew. Ale może Inżynierowie mają serce w głowie – tu można dosłownie zrozumieć powiedzenie „kierowania się sercem, a nie rozumem”. Nic dziwnego zatem, że głowa eksploduje – tyle emocji po eonach lat hibernacji, komu by z tego wszystkiego głowa nie pękła ;).
Największym nonsens „Prometeusza” wypływa w najmocniejszej scenie filmu. Bohaterka zostaje zapłodniona ksenomorfem i nie dziwie jej się, że chciała się go pozbyć. Wchodzi do automatu, który musi zhackować, aby obsługiwał kobiety (!), a ten praktycznie na żywca wycina jej głęboko rosnący obcy organizm oraz zszywa ranę długości ludzkiego przedramienia wielkimi zszywkami. Szast prast i po krzyku. Bohaterka zalana krwią biega następne pół godziny po statku, po planecie, walczy ze wszystkim wokół. Przy niej Arnold z Commando wydaje się rozpieszczonym szczeniakiem.
Takich nielogiczności było całe zatrzęsienie. Musiałbym obejrzeć film raz jeszcze, aby wszystkie je spisać, ale jakoś na to nie mam najmniejszej ochoty. Na szczęście wyręczył mnie inny serwis internetowy, który w popularnym cyklu „50 prawd” – w mocno humorystyczny sposób, ale przy zachowaniu logicznej argumentacji – przedstawia ponad 80 idiotyzmów „Prometeusza”, zachęcam do lektury TUTAJ.
PODSUMOWANIE
Jeżeli patrzymy na film, jako odrębne dzieło science-fiction, nie związane z sagą, to należy ocenić go w miarę przeciętnie i można go nawet polecić nie tylko miłośnikom tego typu kina. Oprawa wizualna zachwyca i warto zobaczyć ją w najwyższej jakości. Film Prometeusz, mimo marnej fabuły, karygodnych dziur w logice i sposobie narracji, ogląda się zaskakująco dobrze. Nie uświadczymy dłużn i ziewania. Spojrzenie z perspektywy pozostałych 4 części sagi „Obcy” nie pozostawia jednak złudzeń – trzeba być bezwzględnym i uznać dzieło Scotta za dotychczas zdecydowanie najgorsze, odbiegające poziomem od pozostałych części na tysiące lat świetlnych. Na pocieszenie fanów „Obcego” – „Prometeusz” jest o 2 klasy lepszym filmem niż którakolwiek część AvP.
Zobacz także:
- „Prometeusz” vs Saga „Obcy” – Dlaczego to dwa różne światy? >>
- Film Alien: Covenant / Prometeusz 2 – News i informacje >>
- Film Alien 5 – news i spekulacje >>
jedyna S.THERON -wie ,co ma robić i jak grać -mało tego -JEDYNA SYMPATYCZNA POSTAĆ W FILMIE – wie czego chce i kogo lubi abo nie -reszta do poświęcenia …..
Autor recenzji owija w bawełnę i – prawdopodobnie nieświadomie – robi z czytelnika idio… Wszystko w imię jakiejś źle pojętej poprawności politycznej po linii: beznadziejny Alien, ale film można obejrzeć. Tymsamym okazuje się, że film biorący siebie skrajnie poważnie, a jednocześnie będący pod względem intelektualnym i fabularnym czystym bełkotem, może nie być nudny. Naprawdę, rzadko czyta się takie niedorzeczności.
Prometeusz to zarazem totalnie beznadziejny Alien jak i wyjątkowo tandetny film science fiction. Kropka. Jak ktoś tego nie rozumie, to albo ma wyjątkowo kiepski gust i niskie wymagania, albo zerowe zdolności analityczne. Przykro mi, ale nie można tego inaczej ocenić. W tym filmie absolutnie nic się nie trzyma kupy.
muzyka… szczególnie w tych „wzniosłych” momentach…znakomita!!!.. stanowczo za dużo płaskich momentów rodem z kina – średniej grozy – klasy B…
Film „Prometeusz” przedstawia mit Prometeusza w tzw. krzywym zwierciadle. W filmie Prometeuszem nazwany jest statek kosmiczny, którym przyleciała ekspedycja badawcza na nieznaną planetę. Ostatecznie planeta ta okazuje się być gigantycznym poligonem rasy Inżynierów, która stworzyła ludzi. Z niewiadomych przyczyn rasa ta pragnie teraz zniszczyć ludzkość.
Na statku Prometeusz mamy kilka postaci – głównie naukowców. Każdy z nich tworzy na swój sposób klimat tego co można nazwać ogólnie Prometeuszem. Postacie te poza Elizabeth Shaw i pilotami niosą ze sobą tylko śmierć, której doświadczenie zdaje się być sitem przesiewającym ludzi od robotów. To właśnie jeden z głównych problemów tego filmu. Co odróżnia człowieka od maszyny oraz w zupełnie drugą stroną: jak blisko zdaje się być nam do naszych bogów – stwórców. Zderzenie naukowych faktów z tradycyjną wiarą w Boga zdaje się nie podważać wiary. Dr Shaw nie przestaje wierzyć i nosi krzyżyk, nawet po tym co przeszła i co zobaczyła. Przecież ona pierwsza odkryła nasze powiązanie z rasą Inżynierów. Wiara według Ridleya Scotta zdaje się być tym co odróżnia nas – ludzi, od maszyn – wymowna scena umierania Weylanda w towarzystwie Davida. Jeden i drugi powtarza słowa, że nie ma nic. To zrównuje ich sens istnienia. Bez wiary człowiek to tylko maszyna, a multimiliarder wyjątkowo obawia się śmierci, co może wskazywać na jego niedojrzałość. Tymczasem Janek i inni piloci umierają z przekonaniem, że po śmierci jest jednak jakieś życie. Ich heroizm najbardziej zbliża ich do ludzi. Janek w trakcie całego filmu wyposażony jest w szereg atrybutów rodem z XX wieku, co ułatwia nam utożsamianie się z nim (postawa bezpiecznego środka).
W kim jeszcze można doszukać się postawy prometejskiej? Oczywiście pierwsza scena filmu przywodzi na myśl ten mit. Jedna osoba z rasy Inżynierów poświęca się i zasiewa życia na jakiejś planecie. Brak tu jednak cechy jaką jest bunt wobec bogów, a wszystko zdaje się dziać z największym rozmysłem. Jest tu kilka niedomówień, które mam nadzieję, że będą wyjaśnione w drugiej części. Właściwie nie wiadomo co dzieje się w pierwszej scenie. Czy to kosmogonia czy eschatologia, czy może jednio drugie jak mówił David.
Ostatecznie przeżywa w filmie tylko dr Shaw i szczątki Davida. Ludzie zamieniają się miejscami ze swoimi stwórcami. Elizabeth pragnie udać się z całym złowieszczym ładunkiem do miejsca pochodzenia Inżynierów. W tym momencie posiada ( a raczej będzie posiadać) beczkę a sama staje się Pandorą – ciekawie zapowiada się druga część.
Film okazał się słaby. To była porażka. Brak suspensu i słaba gra aktorów. Scott zawiódł
Oczywiście nie mogło zabraknąć żydowskiej mitologii i krzyżyków w filmie który opowiada alternatywną wersję powstania gatunku ludzkiego.
Reżyser choćby najlepszego sci-fi, jak ma bliżej niż dalej do bycia zjedzonym przez robaki pokazuje swój strach w tak komiczny sposób?
Zabrakło tylko długowłosego cieśli na ośle na tych malunkach skalnych i zamiast statku inżynierów powinna być wielka arka.
Czekam na kolejny odcinek tej zabawnej komedii.
Na wydaniu blu ray jest dużo scen usuniętych,które trochę więcej wyjaśniają (m in. dużo młodszy Wayland-dlatego w filmie jest postarzony Guy Pierce,a nie inny aktor w starszym wieku).Gdyby te sceny były wmontowane w film byłby on pełniejszy i bardziej zrozumiały.Niemniej jako fan sagi po oglądnięciu Prometeusza nie uważam go za prequel,aczkolwiek jako odrębny film sf jest bardzo dobry.
Nie jest. Jest kompletną tandetą od niedorzecznego, dziurawego i obrażającego inteligencję widza scenariusza poczynąjąc, a na sprawach koncepcyjnych (wystrój statku kosmicznego) kończąc. Kino klasy D bywa inteligentniejsze.
Wszystkim chetnym polecam ta recenzje – moim zdaniem bardzo dobra, bo wywazona i celna.
http://doubleonothing.wordpress.com/2012/07/12/prometheus-a-modern-frankenstien-why-ridley-scotts-magnum-opus-is-a-flawed-masterpiece/
Obejrzalem ponownie Prometeusza i wydaje mi sie, ze zbyt surowo jest oceniany. Dlaczego? Bo prawdopodobnie cala trylogia Prometeusza duzo wiecej wyjasni jako calosc.
Co sie zas tyczy „mankamentow” to ja sobie tlumacze to w ten sposob (czytalem scenariusz, co chyba troche pomaga):
1. Nie sposob rozstrzygnac czy niektore sceny w filmie sa logiczne czy nie bo nie znamy podstawowej informacji: motywow Inzynierow i losow ich cywilizacji. Na miejscu wydaje sie jakiegos rodzaju zaglada, epidemia, itp. Miejsce ktore widzimy w Prometeuszu, to wydaje sie byc jedynie pozostalosc jakiejs nieaktywowanej bazy wojskowej, itp.
2. Scena w ktorej Inzynier na niezamieszkalej Ziemi wypija lepka czarna substancje i sie rozpada na fragmenty DNA jest trudna do interpretacji ale nie zgadzam sie, ze jest nielogiczna: czy powstalismy jako przypadek z tytulu nieudanego eksperymentu czy tez bylo dzialanie celowe? Inzynier nie musial stac nad wodospadem, a jednak poszedl tam, cale to wydarzenie bylo przedmiotem kultu (los wybranca), ktory sie poswieca, w celu powstania na Ziemi zorganizowanej formy zycia. Jakiej? To zalezy jak interpretujemy rozklad Inzyniera – jak celowo, to logiczne potem wydaja sie znaki w jaskiniach ze wskazowkami kontaktu. Jezeli uznamy powstanie ludzkosci za przypadek, wynik nieudanego eksperymentu, to faktycznie pozniej eksterminacja mieszkancow Ziemi tez wydaje sie logiczna. zadna z opcji nie jest wykluczona.
3. Wyglada na to, ze ten Inzynier ktory jest zywy, jest jedynym ocalalym w calej bazie – moze byla jakas misja, moze w ogole jest jedynym Inzynierem z calej rasy SJ ktory przetrwal – i wybiera sie na Ziemie – znowu, nie jest wcale oczywiste, w jakim celu. Fabula podpowiada, ze w celach wrogich, ale to nie jest jasne. Z jakiegos wzgledu Inzynierowie przez miliony lat pozniej nie odwiedzili Ziemi – jest ku temu jakis powod, ktory pewnie poznamy w P2 albo P3.
4. To ze statek glownego wlasciciela korporacji jest na wypasie o 50 lat wczesniej niz Nostromo to oczywiste – Nostromo to byl zwykly pojazd techniczny (transportowy czy gorniczy, mniejsza z tym), commodity, natomiast tutaj lecieli z miliarderem. Fakt, mnie estetyka troche rowniez razi, ale skoro tak…
5. Mnie akurat takie luzne powiazanie do Sagi bardzo sie podoba i odpowiada – to sa pewne symbole, weze tutaj, to nie to samo co twarzolapy, ale logika jest ta sama – jak w swiecie zwierzat, jest tysiace jakichs mszyc, rodzajow modliszek czy innych drapieznikow ktore ewoluuja – czepianie sie doslownosci pewnych skojarzen jest bledem i przejawem braku wyobrazni (o ktorej brak niektorzy tutaj oskarzaja rezyserow).
6. Gdyby Ridley Scott chcial zrobic prequel Sagi, to by go zrobil – nie jest idiota, widzi jak bardzo ten film estetycznie i klimatycznie odbiega od Obcych – ale celowo stworzyl inne dzielo, co mi np. bardzo odpowiada, bo jest powiewem swiezosci.
Reasumujac (mialem wiecej napisac, ale juz nie daje rady), trzeba w moim odczuciu ogladac Prometeusza z pewnym przymruzeniem oka, jest pewna figura stylistyczna nawiazujaca do Sagi, ale wlasnie w fajny, zdystansowany sposob. Co wiecej, mysle, ze sporo wyjasnia kolejne czesci. I pewnie jeszcze sie pojawi Predator gdzies w tresci bo jakzeby inaczej ;)
Nie chce mi się dyskutować z pełnym zestawem tych niedorzeczności, więc zwrócę uwagę na jedno. Nie dlatego w nowoczesnych samolotach bojowych nie masz wodotrysków kolorów, dotykowych ekraników wiszących z każdej strony głowy i trójwymiarowych zobrazowań byle kapy, jakie bez trudu możesz sobie kupić do domu, że samolot bojowy ma niższy poziom technologiczny, niż twój domowy pececik i zestaw kina domowego, ale dlatego, że tylko kompletnym ignorantom się wydaje, że jest to ergonomiczne i do czegokolwiek przydatne.
Widziałeś kiedyś rysunek techniczny? Pomyśl nad tym. Podobnie się zastanów dlaczego większość wyników badań naukowych to nie jakieś trójwymiarowe modele, a tablice liczb, czy proste wykresy. Sterylny statek z oczoje…. wyświetlaczami, to kwintesencja kiczu, a nie realizmu.
Nie mogę nie odnieść się do Waszych uwag dotyczących tego, czy „Prometheus” jest prequelem „Alien” czy nie. Mam pewnie małą przewagę nad większością komentujących, ponieważ czytałem pierwszy, oryginalny scenariusz Jona Spaihts’a (no, może skrypt do scenariusza) i mogę stwierdzić, że w pierwotnym zamyśle był to prequel. Niestety wmieszanie sie Lindelofa i Scotta zamiast pomóc, moim zdaniem, zaszkodziło filmowi. Przyczyna? Pomysł Spaihs’a był spójny, lokacje znane (LV – 426), były jaja, twarzołapy, ksenomorfy polujące na ludzi a przede wszystkim mniej idiotyzmów w tekstach i zachowaniu załogi. Nawet kpt. Janek jest u Spaihts’a zupełnie innym człowiekiem (bardziej przypomina Dallasa). Wiele scen jest logiczniejszych. Choćby ta, w której Watts (przemianowana na Shaw przez Scotta) zostaje zarażona przez facehuggera. Tutaj też mamy do czynienia z inwazyjnym usunięciem pasożyta tylko, że Watts opuszcza medpanel gdziś po dobie i w czasie wystarczającym do przeobrażenia się „rozrywacza” w dorosłego xenomorpha. Spaihts widać, że chciał coś wyjaśnić. Nie rozumiem czemu tak „zamieszano” w tym pierwotnym projekcie. Zasadniczo miał on sporo cech wspólnych dla „Alien” i „Prometeusza”. Gdyby Lindelof i Scott wtrącając się do pracy Spaihts’a na prawdę pomogli mogliśmy mieć do czynienia z dziełem co najmniej tak dobrym jak dwie pierwsze części kanonicznej sagi. A tak? Cóż, wyszło jak wyszło… Mam nadzieję, że tłumaczenie tego scenariusza ruszy teraz z powrotem z „pełną parą” i będziecie mogli sami ocenić.
Pierwszy film Ridleya Scotta, którego nie obejrzę drugi raz…
https://www.youtube.com/watch?v=GpEx7pdp2-Q&NR=1&feature=endscreen
Fajne i ciekawe wytłumaczenie filmu.
Film bez sensu. W momencie lądowania na planecie przestałem oglądać, bo scena ta jest głupia i nierealna, że aż się słabo robi: grupa wyrozbieranych luzaków w czapeczkach z daszkiem do tyłu leci nad planetą i sobie rozmawia
-gdzie, by tu kurka twarz wylądować?
-hej zobaczcie na lewo jakie fajne lotnisko znalazłem!
-to super możemy tam wylądować
-pilocie Pork, jako kapitan odradzam to miejsce!
-nie zna się pan kapitanie, ląduję
-???
Jednym słowem film dla kretynów
Bardzo słaby, efekciarski film – recenzja pokrywa się z moimi odczuciami, a filmów SF już troszkę obejrzałem w swoim 43 letnim życiu.
Może (świadomy?) rozpad Konstruktora z początku filmu miał za zadanie stworzyć swoisty 'poligon doświadczalny’ do testowania substancji/tworów z substancji, które wieźli w magazynach statku Konstruktorzy?
Jeżeli nie wiecie co to za „Obcy” z tego filmu to lepiej się w jego sprawie nie mądrujcie. Tutaj opisują czym jest Diakon (ang. Deacon):
https://alienhive.pl/diakon/.
PS:Trylobit to tak zwana przez was „Ośmiornica”.
Inżynierowie nie interesowali się ludźmi bo stworzyli ich przez przypadek (patrz początek filmu). Obrazy w jaskiniach mogli namalować sami np na zesłaniu. dlatego też jeden z nich zabił się na początku.
Bardzo fajna komedia. Z najśmieszniejszych gagów należy wymienić:
1. O jejku tu jest powietrze zdejmijmy chełmy!
2. Kici kici obcy robalku z obcej planety, jak ładnie się złościsz, chodź do tatusia…
3. Rety tu są naprawdę jacyś obcy! Ja się w to nie bawię idę do domu – sam przez kręte korytarze i skalistą pustynię.
4. Sorry panowie przerwa w programie bo idę pobzykać.
5. Uwaga nasi dwaj astronałci nie odpowiadają, nie wiemy co się z nimi stało chociaż cały czas mieliśmy z nimi kontakt (pomijając te 5 godzin kiedy byłem na bzykaniu). Nagrywanie dźwięku i obrazu znali nasi przodkowie ale my tą umiejętność straciliśmy.
6. Może jak podrażnimy prądem tą odciętą 10000 lat temu głowę to do nas przemówi?
7. Jak się dmuchnie na tą głowę specjalnym super hiper dymkiem to jej rozcinanie już niczym nie grozi, możemy więc nie zakładać masek.
8. Po operacji proszę zszyć mój brzuch na zszywki bo chcę się trochę przebiec po statku.
9. Przyciski w postaci gumowego jajka są najbardziej ergonomicznym wynalazkiem we wchechświecie.
10. Każdy android w ciągu 10 sekund potrafi otworzyć każde drzwi dla każdej dowolnej obcej cywilizacji.
…
I naprawdę miejsca by zabrakło na całe tabuny innych równie deobrych żartów.
Nie sądziłem że na motywach obcego powstanie tak dobra komedia SF.
Ubawiłem się przednio.
Eh… biedny ten Ridley, wyprzedza w sferze S-F swą epokę o co najmniej dwie dekady, zatem według tej zasady jego dzieło zostanie zapewne bezwarunkowo docenione za jakieś 20 lat… gdy zrobił Obcy – 8. pasażer „Nostromo” także pisano a raczej jeżdżono po nim jak po bruku…, że to trochę za mało aby być wielkim i znaczącym reżyserem uciekając się do sztuczek epatowania przemocą, zastraszenia widza jakimiś monstrami by zatrzeć braki w kunszcie fachowca filmowego itp itd, nawet nie chce mi się tego wszystkiego wypisywać, bo tekst byłby co najmniej pięć razy dłuższy od tej recenzji… naprawdę pamiętam wiele było zarzutów, podobnie było z jego Blade Runerem…
Zgadzam się z recenzją. Oglądając film przede wszystkim uderzył mnie naprawdę porządnie spartolony scenariusz. Dziwię się, jak taki reżyser jak Scott, mógł takie coś w ogóle zaakceptować. Nie będę przytaczał tu przykładów nieudanych scen, bo autor recenzji podał sporo trafnych przykładów. Podobnie uważam, że część scen „Prometeusza” i napisane do nich dialogi są często jakieś debilne i płytkie, czasem chaotyczne lub nielogiczne, lub nie wnoszące żadnej sensownej treści poza obrazem i dźwiękiem. Sama oprawa wizualno-dźwiękowa to przecież nie wszystko. Dziwię się, jakich to scenarzystów-niedouków zatrudnia się ostatnio w Hollywood. Pomijając wspomnianą oprawę wizualno-dźwiękową, jak dla mnie scenariusz do tego filmu to jakieś poważne nieporozumienie i kpina z widza.
Bardzo dobra recenzja. Miałem dokładnie takie same odczucia podczas seansu.
Nie nazwał bym tego Alien 5 raczej Alien ZERO przez duże Z.
Przedewszystkim Prometeus to nie Alien 5! to praktycznie zupelnie nowa historia i tak jak mielismy serie Alien potem powstalo AvP a teraz Prometeus i beda kolejne czesci.. Natomiast sam Alien 5 wyjdzie pozniej i bedzie faktycznie w klimacie Alien..
Według mnie cały ten ład i sterylna czystość to kwestia tego, że film mieści się w czasach, które dopiero wchodzą w okres podróżowania w kosmosie. Fakt, że w „Obcy1” odległość między LV-426 a Ziemią to 10 miesięcy drogi a w „Prometeuszu” 2 lata już wskazuje na to, że technika w czasach Ripley była dużo bardziej zaawansowana i z racji tego była już raczej czymś powszechnym. Podróże w kosmosie były zupełnie normalne, mieszkanie w kosmosie również nie było niczym dziwnym. Sprowadzano surowce z innych, odległych planet. Krótko mówiąc technika, która w „Prometeuszu” była czymś niezwykłym w latach późniejszych spowszedniała,a więc nie przykładano do niej już tak wielkiej wagi, była czymś normalnym. Ok wygadałam się pewnie mało osób zrozumiało o co mi chodzi,a jeszcze mniej się z tym zgadza, ale nie szkodzi pozdrowienia dla fanów sagi.
cześć alienka
ja zrozumiałem i nawet się z tobą zgadzam,pozdr
Zrozum, że w przypadku lotów kosmicznych (czy jakiejkolwiek działalności eksperckiej) nikogo nie obchodzi co jest modne, tylko co jest wydajne. Specjalista nigdy nie będzie siedział na oczobijnym, półprzezroczystym, kolorowym, mrugającym, zawieszonym w powietrzu ekraniku dotykowym, bo specjaliści duże więcej powie prosty wykres, graf, czy przekrój, niż infantylne zobrazowanie 3d, które w większości przypadków niczym innym, jak odrzuceniem abstrakcji (tego co istotne z pominięciem nieistotnych szczegółów – podstawa myśli naukowej) dla wodotrysków. Takie coś może zrodzić tylko w przeżartej kokainą głowie scenarzystów i reżyserów w Hollywood. Przyjrzyj się na jakich danych pracują realni naukowcy.
Po pierwsze, moim zdaniem panna Shaw nie wycięła sobie macicy. Obcy był w swoim kokonie połączony pępowiną z łożyskiem. Macica nie wygląda jak przeźroczysta błonka… Moim zdaniem obcy był w macicy otoczony własną błoną, połączoną pępowiną z łożyskiem. Widać było jak wyciąga z rozciętego brzucha pępowinę, więc to na 100% nie była to macica. A biorąc pod uwagę że jest to daleka przyszłość to środki znieczulające wyglądają inaczej niż dziś. Zakładam, że dałaby rade biegać po „operacji”. W kółko sobie coś wstrzykuje albo łyka prochy.
Po drugie „kobra” to połączenie obcego z dżdżownicami pełzającymi pomiędzy pojemnikami. W pewnym momencie gdy naukowcy wchodzą do pomieszczenia z „głową” widać jak pełzają sobie nasze ziemskie robaczki dobrze znane wędkarzom. Gdy pojemniki zaczynają się „pocić” a zawartość wypływa do gleby – rozpoczyna się mutacja. Więc teza że obcy wygląda tak jak organizm z którym mutują wydaje się wiarygodna.
Po trzecie moim zdaniem SJ szukają swojego stwórcy którym mógłby być obcy ;). W rzeźbie wyraźnie widać że obcy ma rozpostarte „ręce”, złączone „nogi”, opuszczoną „głowę” niczym Jezus na krzyżu.
Po czwarte: co to za zielony kamień w pomieszczeniu z „głową”?
Wasze sugestywne opinie z pewnością odzwierciedlają wciąż nie zanikające zainteresowanie „Prometeuszem”!
Ten film to po prostu MEGAKICZ gorszy do AvP2. Jeśli niektórym się podoba, to dowodzi tylko jak bardzo pozbawieni są gustu i rozsądku. Że też Ci się chciało tworzyć taką porządną recenzję, to takiego bylejakiego filmu?
Jak dla mnie to za recenzję wystarczyłoby to co znajdziemy na YT pod hasłami: „Hitler Prometheus” :D :D :D
Ehh… Fabuła słaba, logika słaba.
Zaczne od tego, że razi mnie w oczy nazywanie „Prometeusza” 5 częścią sagi. Ten film NIE jest o Obcych. Ten film ma do tego nawiązanie, lecz głównym tematem jest coś zupełnie innego. Fani? Ile wy macie lat? Xeny znane nam z sagii „Obcego” (do której „Prometeusz” się NIE ZALICZA (!) ) wyglądały tak a nie inaczej poprzez fakt, że otrzymują jakiś większy czy mniejszy procent wyglądu dawcy (a w znanej nam sadze Face’Hugger „zapładniał” ludzi).
Film miał nawiązywać do początku powstania rasy ludzkiej- OK! Macie pretensje o to, że nie ma w nim nawiązania do Boga czy Jezusa? A przyszło wam do glowy, że Inżynierowie nie muszą wierzyć w naszego Boga? Być może mają jakieś swoje Bóstwo. Boga wykreowaliśmy MY- LUDZIE, a NIE Inżynierowie.. -.- Idąc dalej tym tropem- poważnie oczekiwaliście nawiązań do Jezusa? Do katolicyzmu- wymysłu człowieka? Skreślacie film bo:
1- nie ma w nim Boga (żenada)
2- Xeny wyglądają inaczej (a nie o nich jest ten film i te xeny nie pochodzą od człowieka!)
3- uważacie, że jeżeli to sequel to jest kijowy- a to nie sequel -.-
Takich waszych „powodów do rozczarowań” mógłym wymieniać godzinami. „Prometeusz” nie jest i nigdy nie będzie kontynuacją „Obcego”. Film mówi o kimś/czymś zupełnie innym, a Xeny stanowią tu margines!
x-ray – jestem pełen podziwu do zapału z jakim starasz się rozwiązać zawiłości fabuły Prometeusza. Mam nadzieję, że sam zauważyłeś, iż jakakolwiek odpowiedź rodzi kolejne pytania i tak w nieskończoność. Wszystko to jest naciągane nawet przez Ciebie i tylko potwierdza niespójność całości. Może sam reżyser to uratuje w Prometeuszu 2, ale na razie – opierając się tylko na tym co widziałem w kinie – jest to jedna wielka masa nielogiczności i niespójności.
Nie wiem czemu tak narzekacie na film. Kino służy do rozrywki a nie wytyczania masy błędów i narzekania na byle g*wno. Mi osobiście film bardzo się podobał. Był na pewno lepszy od Avatara, AVP i innych filmów sci-fiction. Można było zobaczyć kilka błędów ale kto wie może tak miało być. A i jeszcze w recenzji mówi pan że akcja filmu prometeusza toczy się setki lat przed losami nostromo. I to jest błąd. Bo akcja tego pierwszego toczy się w 2092 albo 94 a nostromo w 2120-2130. (a to zaledwie mniej więcej 30 lat po akcji prometeusza. ;) Oczywiście technika w Prometeuszu jest trochę lepsza niż w obcym i mogli to trochę zmienić. Ale ten błądf nie zmienia całego filmu ;) Mi prometeusz się bardzo podobał szczególnie przespozdrawiam trzeń tego księżyca była bardzo piękna. :D
Na zdjęciu z PROMETEUSZa, którego nie było w filmie – widać jak owi – jak ja ich nazwałem – duchowni (starszyzna) starsi Inżynierowie i „siewca”.
Zatem jakiś kult, wiara Inżynierów jest istotna. Tak jak i u ludzi i Inżynierowie w coś wierzą, pewnie nadal poszukują i daltego byli siewcami, ale przez miliony lat rozwoju życia na ziemi doznali rozłamu. Młodzi Inżynierowie już nie chcą tworzyć, uznali, że nie moga, nie mają prawa i zaczeli tworzyć narzędzie zagłady. Jednak Xenomorph nie powstał tak od razu, to czym chcą bombardować Ziemię, a zapewne i inne planety (David mówi, iż takich statków jest więcej, i sam z Shaw odlatuje kolejnym) nie jest Xeno, a czym innym – dopiero skrzyżowanie DNA przez nich stworzonego, DNA człowieka i ich DNA daje Xenomorpha ?
A może powstanie człowieka miało już dać Xenomorpha ? :)
Czytałem tezy fanów mówiące o tym, iż młodzi inżynierowie są inni niż starsi – dlatego usunięto ich z tego filmu (to odnośnie mnicha/duchownego o jakim pisałem), mają być pokazani w następnej cześci i przedstawiać całkiem inny front wobec ludzi.
Inna teza fanów mówi, iż Inżynierowie z LV-426 chcieli zniszczyć ludzi, gdyż zarazili się czymś co tworzyli.
Wiadomo, iż Xenomorph to chodząca agresja, więc chcąc odtworzyć Xeno, zarazili się i to wywołało w nich taką reakcję.
Charlie natomiast stał przed freskiem przodka obcego, którego próbowali odtworzyć w tej placówce. W końcu nie jest pokazane w holoprojekcji przed czym uciekali i co ich wybiło. W tym świetle owa duża głowa Inżyniera przed beczułkami z wężami, może świadczyć o jakiejś schiźmie religijnej w światopoglądzie Inżynierów. Może starsi uważali, że muszą siać życie po wrzechświecie, a odłam, czyli młodzi uznali, że nie mają prawa i trzeba zniszczyć dzieło starszych. Głowa prezentuje, ich nowego przywódcę. W tym celu znaleźli organizm, który żył niegydś we wszechświecie i uznalo, iż będzie to najlepsza broń na zniszczenie 7 miliradowej, ba w 2098 pewnie 11 miliardowej cywlilzacji. Dowiemy, się
Nie zgadzam się do końca z pewnymi tezami w ocenie konkretów zawartych w recenzji.
Jestem fanem obcego, ale stary już jestem i niektóre szczegóły oraz niuanse uleciały mi z głowy, dlatego jeśli gdzieś pisze głupoty to proszę o sprostowanie mojego komentarza :)
UWAGA SPOILERY !!!
1) odnośnie rasy inżynierów – Space Jokey`ów – to czy Xenomorph nie ma chitynowego pancerza ? – jak bioskafander inżynierów ?
2) odnośnie DNA inżyniera w ziemskiej wodzie – problem tkwi w tym, iż właśnie nie mało się ono do końca rozłożyć tylko połączyć z DNA zawartym w płynie który inzynier wypił
3) na jakiej podstawie uważa się, że inżynierowie się nie rozwineli ? Skąd oglądający film wie, iż ich placówka nie powstała setki lat temu, i ze względu na epidemię, czyli uwolnienie czegoś co inżynierowie tam robili (o czym świadczą ich truchła znalezione w korytarzach statku przez Fifilda i Milburna) została objęta kwarantanną i odcięta od cywilizacji Inżynierów – Shaw doleci do ich światów i spotka innych Inżynierów, tych którzy rozwijali się dalej.
4) co do uznania ludzi za rasę zarażoną – to chyba nie tak do końca, Inżynierowie chcieli zasiać ziarno na Ziemi – bo mogli – zaczeli wielkli eksperyment – związali swoje DNA z czymś przez siebie sztucznie stworzonym i zobaczyli co wyjdzie, patrzyli jak się rozwijamy i uznali, że jednak nie osiągneli celu lub propostu uznali, że trzeba zamknąć program. Pozatym czy może ktoś z Was słyszał o wypedzeniu przez ludzin rasy Annuanki z Ziemi ? :) Annuanaki mieli traktować nas jak rasę niewolników, ale rekreowaliśmy się i nasza liczebność liczona w setkach tysięcy przekroczyła ich delegaturę na Ziemi, zbuntowaliśmy się i wygnaliśmy ich z Ziemi. Inżynierowie przypominają mi Annunaki, czyli humanoidalne olbrzymy, które kiedyś przybyły na Ziemię. Patrząc na naturę Xenomorpha sądzę, iż bombardowanie Ziemi miało być zemstą za nasz bunt o którym dawno zapomnieliśmy.
5) powstanie Xenomorphów – moim zdaniem to był jakiś przypadek, a nie powstanie życia na Ziemi. Otóż to co tworzyli Inżynierowie było czym innym, dlatego w pojemnikach nie znajdują face huggerów, a jakieś węże, dlatego Shaw „rodzi” ośmiornicę, a nie chest brustera, wydaje mi się, iż broń biologiczna Inżynierów w ich zamyśle miała wyglądać inaczej. Dlatego pierwszy Xenomorph „wychodzi” z Inżyniera, będąc krzyżówką DNA ich broni biologicznej, DNA człowieka i DNA Inżyniera i dlatego nie ma pośrednich etapów rozwoju znanych z serii. Ponadto w filmie jest moment w którym Charli w komnacie z „dużą głową” i beczułkami widzi coś i komentuje „To tylko kolejny grobowiec” i z tego co zauważyłem to był tam posąg królowej Xenomorphów. Może te stwory to ich element wiary, kultu lub coś co próbowali usilnie odtworzyć. Dlaczego piszę kultu – otóż rzeczywiście wyglądało to jak posąg, a komu my stawiamy posągi ? Ponadto na jednym ze zdjęć dotyczacym powstawiania filmu, czego nie ma w filmie, widać iż Inżynier „siewca”, czyli ten który rozpada się na Ziemi, jest na Ziemi z innym przedstawicielem swojej rasy wyglądającym jak mnich, jakiś duchowny co może świadczyć, iż mamy do czynienia ewidentnie z jakimś podniosłym rytuałem, ale tego wątku nie chicli twórcy mocno nakreśać w tej cześci filmu.
Ponadto czy obcy wygcodzący w Inżyniera to 100% Xenomorph znany z serii ?, bo jak dla mnie to był on jednak troszkę inny.
Mam też inną teorię – toszkę bardziej luźną, ale zarazme i hardcorową.
Otóż Inżynier „siewca” wypił – oczywiście nadal opierając się na domniemaniu, iż Xenomorphy są elementem ich kultu – coś co było próbą odtworzenia DNA obcego – po to by stworzyć materiał pośredni, czyli ludzi, którzy mieli służyć jako bilogiczny materiał do odtworzenia obcych, dlatego dbali o nasz rozwój, a potem chcieli zbombardować „swoimi syntentykami”, ale nie samym Xenomorphem. Jeden wielki eksperyment.
Strasznie to naciągane wiem :), ale no świadczyłyby o tym te elementy wskazujące jakiś kult. Z jakich powodów kult xenomorpha może dowiemy się w kolejnych częściach.
Co do idiotyzmów fabuły no fakt są one w filmie jak w każdej fabularnej hollywodzkiej produkcji z dużą dawką akcji, niektóre sceny są po to by:
– wkółko coś się działo i widz nie ziewał,
– fajnie było można zmontować trailer/zapowiedź/reklamę
Idiotyzmy były, są i będą w każdej npchanej akcja hollywodzkiej produkcji.
Zapomniałem dodać, iż Inżynierowie po to pozostawili wskazówki ludziom na Ziemi, by wtedy gdy będzie trzeba, tzn. będą na odpowiednim etapie rozwoju sami aktywowali reakcję przylatując na LV-426.
Powiem tak – jeśli patrzę na film jako na 'jakiś tam’ film sci-fi to mi się bardzo podoba, jak pomyślę o nim jako o prequelu obcego to zaczynam widzieć wszelkie jego mankamenty (a szczególików sagi Alien znam aż nadto)
Nielogiczny? Niespójny? A może jeśli kogoś nie interesują tego typu filmy niech się nie wypowiada. Jak ktoś woli głupie komedie romantyczne, bądź też jakieś niemoralne filmy, które ostatnimi czasy stały się niezwykle popularne to proszę bardzo, wypalajcie sobie mózgi dalej. A ponadto nie dziwię się, że nie niektórzy nie rozumieją filmu skoro (prawdopodobnie) nie znają całej serii, a poza tym tam trzeba trochę pomyśleć, nie oglądać byle oglądać. Komu nie pasuje niech zachowa komentarz dla siebie. Pozdrawiam fanów „Obcego”.
Jestem zaskoczony jak słabym filmem był Prometeusz. W pełni popieram powyższą recenzję, chociaż i tak recenzent był wyjątkowo łagodny…
Elizabeth Shaw rodzi 20-30cm ośmiorniczkę która urosła w jej macicy przez 10-15 godzin czerpiąc substancje odżywcze z jej organizmu… potem ośmiorniczka była zamknięta w jakimś laboratorium bez pożywienia przez kolejne ileś godzin i miała już 3 do 5 metrów?
CUD?
Wątek filmu to poszukiwanie Boga i sensu powołania ludzi przez niego. Film nic nie wnosi w tej sprawie więcej niż ludzie do tej pory wiedzą. A wiedzą niewiele więcej niż stulecia temu. Film nie pokazuje nawet jakiejkolwiek sensownej postawionej, czy wykreowanej nawet hipotezy.
Mówi o duszy ludzkiej nie definiując jej. Mówi o Bogu, a nie nawiązuje do Jezusa.
Można było ukazać Boga jako wysoko rozwiniętą cywilizację użytkującą część przestrzeni wszechświata. Przedstawić jakąś hipotezę na nasze zastosowanie dla nich. Film by cokolwiek wtedy wnosił, a tak jest tylko nieciekawą papką.
Duszę można było zdefiniować jako nagromadzoną pamięć. Można było ukazać technologię boską na przedłużanie życia na podstawie archiwizowania pamięci ludzi. Czyli coś takiego, co np Bóg (cywilizacja) stosuje u siebie, dlatego istnieje długo.
No cóż, może twórca filmu takich spraw nie ogarnia. A może masoństwo by nie zezwoliło na wydanie filmu, zaczepiającego o Jezusa, z czego twórca zdawał sobie może sprawę?
Więc karmi się ludzi takimi kiepskimi historiami, gdzie Jezus pojawia się tam w filmie jedynie w słowach zdziwienia, gdy ktoś tam sobie powiedział „O Jezu!” jak zobaczył coś niesamowitego.
x-ray – Tak, również spotkałem się z informacją, że Prometeusz jest początkiem trylogii i to ponoć padło z ust samego Scotta. Ale nie brałbym tego jako pewnik, o tym zadecyduje wiele czynników i kasa. Prometeusz na pewno świetnie się sprzeda, dlatego kontynuacji możemy być pewni. Ale czy powstanie 3 część – to zależy jak sprzeda się część 2. Nie ma też pewności, że to Scott będzie reżyserował wszystkie części – może tylko będzie uczestniczył w produkcji na różnych zasadach.
Byłem wczoraj w IMAX 3D. Masakra! Obraz i dźwięk niszczy zmysły. Jestem fanem obcego od lat – film nawiązuje do tych filmów, ale to osobna historia. „Spece” jak zwykle będą się czepiać, ale film jest po prostu zajeb… i tylko i wyłącznie IMAX 3D. To Tyle.
Właśnie przeczytałem gdzieś, że Prometeusz to jednz z trzech części sequela, ktoś spotkał się z taką plotką ?
R. Scott zawsze mówił, że nie będzie kręcił kolejnych cześci danego filmu, no ale o trzy częściowym tym samym filmie nigdy nie mówił.
Zgadzam się z Wyszu, ten film miał budzić takie emocje, ma się o nim mówić przez kolejne 34 lata, ma zmuszać do myślenia. Film należy rozpatrywać wielopłaszczyznowo przez pryzmat wielu zagadnień, nie tylko poprzez uniwersum obcego. I to jest właśnie sztuka, wielkość reżysera i powrót do korzeni s-f, tych prawdziwych – do Stanleya Kubrick`a i jego Odyseii Kosmicznej, gdzie film ma wiecej interpretacji niż przedstawił to Arthur C. Clark w książce, zresztą i Scott w Blade Runner zrobił to samo z książką Dicka. No i gratuluje marketingu i PR ekipie filmu, sceny i wypowiedzi sekundowe w fabule filmu w trailerach budowały całkiem inną historię i klimat. :)
To film czerpiący z mitologi całymi garściami, albo inaczej…tworzący mitologię świata „Obcego” ( puszka pandory, Tytan Prometeusz ).
Nie daje odpowiedzi, raczej stawia pytania. I co ważne zostawia dużo przestrzeni do interpretacji…
W 78 roku też wiele wątków było dziwnych i nie zrozumiałych, nie wyjaśnionych…
Zgadzam się z recenzją w 100%!
Doskonałe SF w uniwersum Obcego bez Obcego. To nie jest prequel per se. Scott idzie ścieżkami które go interesują. Chcecie wiedzieć czym są Obcy to czytajcie komiksy.
Obejrzałem film. Krótko mówiąc bardzo fajny. Przed seansem nie miałem pojęcia ze jest powiązany z Obcym i byłem mile zaskoczony. Obcy 8 Pasażer jest jednym jak nie najlepszym filmem sf. Ci co piszą że klapa itp niech nadal oglądają seriale typu Zaginieni czy jakoś tak. Polecam film w 3D. A tym co szkoda 30,- na bilet 3D życzę powodzenia i raczej niech głosu nie zabierają bo nie wiedzą o czym mowa. Technika idzie do przodu i nie da się zrobć filmu w stylu lat 80-tych bo to byłoby dopiero kiepskie. R.Scott wykorzystał możliwości i efekty widać od razu. Polecam!
Z przedmówcą „abs” w pełni się zgadzam.Jeśli chodzi o 3 D to wogóle nie zaistniało w tym filmie tak samo jak aktorstwo,Film o niczym a to co oglądałem ponad 1’5 godziny można było przekazać dosłownie w 15 min.
tak dla wyobrażenia sobie co tam było to zamiast jajek były dzbanki a obcy wyszedł na 5 sekund z połączenia ośośmiornicy z nad człowiekiem.ma się rozumieć że nie polecam
Technologia 3D zobowiązuje, takie wrażenia po filmie, fabuła do D, logika do D, wrażenia ogólne znowu do D. Znowu papka marketingowa ubrana w ładne pudełko. Szkoda, że wzięli się za serię, która jest klasyką. Dobrze chociaż, że brak w tytule nazwy Alien. Prometeusz zostanie więc zapomniany tak samo jak rasa Inżynierów, czego sobie i innym zawiedzionym życzę.
Poszedłem na film w 3 D i rzeczywiście był w 3 D… Oczekiwałem rozrywki jakiej kolwiek ale ciężko było dojrzeć.fabuła nie powiem bardzo fajna ale zaliczam ją do prologu filmu i to jest ok ale praktycznie nie było ani 3d ani konceopcji aby to przedstawić w sposób rozwinięty.istne nudy i w ost.5 sek.pojawił się obcy-
biedny osamotniony.pozdrawiam .
->>>SPOILER<<<- Przed chwilą wróciłem z kina ... Pomijam fakt, że jakościowo w moim mieście mega przezajebiste TRZYDEEEEE jest porównywalne ze ściągniętą piracką wersją kamerowaną w kinie... Jedyne co mnie tak jako (inteligentnego) widza położyło na łopatki to scena (i następne) w której panna Shaw wycina sobie "ciało obce" ... Ok laser rozcina jej brzuch, wyrywa macice z pokemonem, za chwile maszyna tackerem zszywa jej brzuch i laska gania dalej po planie... No helołłłł? Ok rok prawie 2100 ale kobieta z wyrwaną macicą... ? Poza tym film przepakowany efektami, ale to oceniłem tylko w domu oglądając trailer w HD. Bardzo podobało mi się finalne odwołanie i "narodziny" z ciała Inżyniera ... Scott chyba osiągnął co chciał... Zasiał we mnie żądzę obejrzenia następnej części... Chcę wiedzieć czy Elizabeth Shaw znajdzie odpowiedź.
dzis obejrzałem film….jestem rozczarowany. w 3D były zapewne efekty, ale nie o nie mi chodziło.
trudno film bez echa przeszedł mi.
Pamiętajcie, iż kazdego Obcego i Predatora czy AvP nakręcił kto inny i czas powstania dzielacy te filmy jest ogromny, zachowanie spójności i poruszenie wszystkich wątków napewno nie było łatwe. Sądze, iż Scott nawet nie próbował tego uczynić, starał się powiązać Prometeusza z pierwszym Obcym, ale pozostawił tak jak 34 lata temu wiele smaczków, by być może za kolejne 34 lata powrócić do tematu. Ja po oglądnięciu Obcego wiedziałem, że Xenomorph to nic innego jak …. no właśnie :) Bez spoilerów. :)I fakt Xenomorphy to ….., ale inna niż chcieli The Engineers, którzy no Bogami być nie mogli, choć chcieli i błędy popełniali.
Mi się film podobał choć wielu rzeczy nie wyjaśnił, ale każdy Obcy taki był.
Byłam na nocnym seansie Prometeusza i mam mieszane uczucia. Najpierw co było dobre – scenografia statku, Noomi Rapace (Bogu dzięki nie jakaś idiotka lalunia – bo tego bym nie zniosła) i Michael Fassbender – stworzył fajną postać, choć od początku wiedziałam jak postąpi za chwilę (ale to wina scenariusza, nie aktora). Co było po prostu słabe – Guy Pierce – proszę! Po co to było?! Nie lepiej było wziąć dobrego 'naturalnie’ starego aktora? Film mam wrażenie mówi o ewolucji gatunków i krzyżówkach genetycznych, ale czy z naukowego punktu widzenia takie tempo jest w ogóle możliwe? – naukowcem nie jestem , ale coś mi tu nie pasuje. Nie muszę pisać, że sami „inżynierowie” byli dość sztuczni co mi przeszkadzało. Staram się podejść do filmu obiektywnie, co jako fanowi Aliena nie przychodzi mi z łatwością. Z jednej strony Scott do którego mam wielki szacunek, a z drugiej strony rzeczywistość.
Ja również byłem w kinie na premierze i powiem szczerze, iż nie jestem zawiedziony. Co do komentarza poprzednika powiem tyle, iż fabuła jest jaka jest gdyż wytłumaczenie jak i skąd wzieli się obcy jest prosta i logiczna …. :) Dlatego też film na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło ma wiele wątków i scen niepotrzebnych. Nie wierzę, iż powstanie kolejna cześć, chyba iż filozofia R. Scott`a się zmieniła, ale o ile dobrze pamiętam nigdy nie kręcił on squeli, a swoje filmy zostawiał z wieloma wątkami niewyjaśnionymi, nawet teraz po 34 latach od 8 pasażera Nostromo, nadal pozostawił niewyjąsnione kwestie. I źle jest, iż na tym protalu mówi się Obcy 5 Prometeusz, to jest Prometeusz. Pmiętajcie, iż ten film ma też głębsze przesłanie, to jeden z wariantów do jakich odpowiedzi może nas doprowadzić nasza ciekawość i dociekanie oraz ludzka arogancja i głupota by walczyć z tym co nieuniknione. Nie zawsze odpowiedzi jakich szukamy są takie jakie chcielbyśmy aby były. A odpowiedź na jedno rodzi i kolejne :) Polecam film jako fan uniwersum obcego, ale patrzcie na ten film i rozumcie również poza kategoriami tego uniwersum.
Byłem dziś w kinie na premierowym pokazie.
Krótko:
film nielogiczny, niespójny oraz rozłazi się na boki w pompatyczny sposób. Kiepska gra aktorów, Charlize mogłaby więcej wykrzesać z siebie, postać grana przez Guya Pierca to jakiś żart. A wytłumaczenie skąd się wzięli obcy to śmiech na sali…Ogólnie prócz ładnych zdjęć, ciekawych efektów (choć nie powalających) film ssie na całego. Nie polecam.
Wybrałem się na Prometeusza 07.06.2012 do kina w Ostravie, audio angielski, czeskie napisy. Klimaty odkrywania nieznanego 'lądu’ rodem z obcego 8. Jednak wielu widzów było zawiedzionych brakiem spidowej akcji, cóż w klimat trzeba umieć się wczuć. Jednak zagadek jak na mnie zbyt wiele, no i ta postać chyba? obcego w sarkofagu? Czy mógł powstać z …. musicie to zobaczyć.Pozdrawiam
Świetny film. Oglądajcie z uwagą. Dużo refleksji.Mam nadzieję,że dowiemy się czy głowna bohaterka odnajdzie cel i sens swojej wyprawy . Panie Scott czekam na kontynuację.
Filmu nie ogladalem ale mysle ze warto czekac na plyte dvd, bo do kina nie pojde
Świetny film ale stanowczo za krótki Mam nadzieje że będzie kolejna częśc która wyjasni dużo więcej bo zakonczył się zagadkowo,miałem wrażenie jak bym obejżał połowe filmu i nie zobaczył jeszcze wszystkiego.
wywalenie Ripley i inne zmiany wyszły tylko na dobre, taki powiew świeżości, film zdecydowanie dobry
Dla mnie jako fana „Obcego” a w zasadzie wszystkich części z wyjątkiem tej ostatniej, ten film to po prostu gniot.Nie powinien zaliczać się (tak samo jak ostatni „Terminator”) do reszty sagi. Dla mnie są to dwie różne opowieści a ten niby prequel to potwierdza.Film bardzo niespójny , za dużo niepotrzebnych scen i dialogów- ogólnie mało strawny oraz pozbawiony klimatu poprzedników. Ostatnie dobre sci-fi jakie oglądałem to były „Moon” oraz „Dystrykt 9” a ostatni „Obcy” z pewnością do dobrych się nie zalicza.
Bardzo dobry film. Brak Ripley nic a nic nie przeszkadza. Generalnie trzeba podejść do filmu nie jak do kontynuacji Obcego – którą zresztą nie jest, ale w umysłach fanów zawsze coś tam będzie świtać :)
Nie wyjaśnia wszystkiego bo od razu widać, że będą kolejne części – i bardzo dobrze, ja już nie mogę się doczekać. Weyland jest ale nie ten co zginął w AvP tylko prawdopodobnie jego syn – akcja dzieje się ok. 70 lat później (nie chce mi się dokładnie sprawdzać dat) i nie sądzę aby producenci dali takiego ciała.
Czytam komentarze i mam wrażenie, że negatywne opinie są od ludzi, którzy nie do końca zrozumieli film a także nie znają szczegółów, detalików. Początkowo też byłem zamieszany bo nie zagłębiałem się przed filmem w scenariusz ale po obejrzeniu całości wszystko jest jasne i klarowne. Troszkę mi brakowało obcych ale już po filmie niedosyt ten szybko zniknął – pojawił się nowy, na kolejną część :)
Doskonała gra aktorska – nie wiem co to za ludzie bo oprócz Charlize Theron nie rozpoznaję żadnej gęby. Super zagrała Noomi Rapace.
Jedynie muzyka doprowadzała mnie do śmiechu.
Ja tam osobiście nie oglądałem. Czekam do lipca.
Może film zrobiony z rozmachem, ale bez tak kluczowej postaci jak Ripley to klapa. Większość filmów po zmianie lub wykluczeniu głównego bohatera traci na wartości. Zwłaszcza gdy występuje on w aż 4 częściach!!! Jestem bardzo rozczarowana, że nie zobaczę mojej ulubionej aktorki w kolejnej części tej sagi.
ewa2561:
Akcja tego filmu rozpoczyna się 20 lat przed wydarzeniami z Obcego więc Ripley miała wtedy 9 lat.
Uwaga spoiler !
A co z uzupełnianiem się pewnych wątków z Aliena, Predatora i AvP w Prometeuszu. Chodzi mi o znaną postać Weylanda(ginie w AvP1 )a w Prometeuszu pojawia się jako starzec. W Predatorze 2, w końcowych scenach na statku Predatorów pojawia się migawka z czaszek upolowanych przez nich istot – jest wśród nich czaszka Space jockeja (nawiązuje wyglądem do tej z Alien 1) która różni się znacząco od tej z Prometeusza – to takie moje pierwsze spostrzeżenia po obejrzeniu filmu.
AvP – Charles Bishop Weyland.
Prometeusz – Peter Weyland.
Ojciec i syn.
Dokładne informacje są na tej stronie. Wystarczy poczytać.
Ogladalem dzis film oczywiscie nagrywany kamerka, powiem wam ze sie zawiodlem… ale wiecej konkretow:
– Rozmach filmu wspanialy
– Akcja wciagajaca
To chyba tyle plusow teraz przejdzmi do minusow
– Jako ze jestem fanem Obcego zawiodlem sie bo nie zobaczylem nawet jego ogona…
– Film mial wyjasnic powstawstanie obcego tak naprawde zamotal wiecej niz wyjasnil.
– delikatna niescislośc z pierwsza częścia obcego…
Dla mnie film dobry ale nie ma zbytniego powiazania z obcym. Pozdrawiam LEch
Ja również podpisuję się pod komentarzem Xenos’a. Wraz ze znajomymi czekam na premierę filmu.
Jednak czy Obcy bez Ripley to będzie to samo?
Okaże się!
Dziękuje za bardzo ciekawe informacje dotyczącego Prometeusza – zwłaszcza geneza powstania filmu jest bardzo interesująca. Odliczam dni do premiery, trailery są wręcz fantastyczne.