GRA ALIEN: ISOLATION – RECENZJA / OPINIA
Nawet najciekawszy pomysł zaczyna się nudzić kiedy zbytnio się go eksploatuje. Brakowało takowego na grę o Obcym, który z sukcesem przełamałby serię nakierowanych na akcję shooterów FPP (pomijam drobne tytuły typu strategii „AvP: Extinction”, które przepadły w mrokach dziejów kompletnie niezauważone). Embrionalna idea na taką produkcję zrodziła się w okolicach 2008 r. kiedy członkowie grupy developerskiej Creative Assembly zaprezentowali wydawcy Sega pomysł na grę wieloosobową, w której jeden gracz wcielałby się w Obcego, a reszta na różne sposoby próbowała się przed nim ukryć. Pomysł był w powijakach, ale Sega to kupiła i od tamtego momentu całość ewoluowała w grę, która została ostatecznie wydana w 2014 r. pod tytułem „Alien: Isolation”.
„Alien: Isolation” to gra w stylu first person perspective, w której wcielamy się w Amandę Ripley, córkę Ellen. Główna bohaterka otrzymuje propozycję lotu na stację kosmiczną Sevastopol, gdzie przetrzymywana jest czarna skrzynka ze statku Nostromo. Amanda oczywiście tę propozycję przyjmuje i tak rozpoczyna się jej przygoda. Nie chcę zbytnio spoilerować, ale uwierzcie mi, że opowiedziana historia trzyma naprawdę wysoki poziom.
Jeśli chodzi o gameplay, to w przeciwieństwie do większości wydanych wcześniej gier z udziałem Ksenomorfa (a zwłaszcza „Aliens: Colonial Marines”), priorytetem nie jest tu ilość oddanych z karabinu strzałów, ale jak najczęstsze unikanie bezpośredniego starcia z wrogiem. „Isolation” kładzie nacisk na skradanie się i kombinowanie, jak wykorzystać lokacje, przedmioty i okoliczności na naszą korzyść.
FABUŁA – JEDEN Z CZYNNIKÓW SUKCESU
Elementem „Alien: Isolation”, który uderza mnie najbardziej jest to, jak fantastycznie rozegrano kwestię fabularną. Gra jest pełnoprawnym sequelem „Ósmego Pasażera Nostromo” w równym stopniu co „Aliens” Jamesa Camerona. Reżyser legendarnego filmu zatrzymał postacie Ripley oraz Obcego i na około nich zbudował zupełnie nowy świat, który wizualnie pociągnął temat w zupełnie innym kierunku. Creative Assembly opuścili Ripley (do pewnego stopnia, o czym napiszę później), ale zatrzymali retro-futurystyczną wizję technologii z oryginału oraz muzykę Jerry’ego Goldsmitha. Dzięki temu powstała alternatywna, bezpośrednia kontynuacja „Alien” Ridleya Scotta, która w żaden sposób nie koliduje z dziełem Camerona, a wręcz doskonale je uzupełnia (inaczej niż w proponowanym pomyśle Neila Blomkampa na „Alien 5”).
Kiedy dowiedziałem się jeszcze przed premierą gry, o tym, że główną bohaterką będzie córka Ellen Ripley, to miałem małe obawy, że ten pomysł będzie wdrożony trochę na siłę. Obecnie mogę już z całą pewnością stwierdzić, że zrealizowano go doskonale. To nie jest tak, że Amanda Ripley przez przypadek trafia na Obcego, a cała otaczająca te wydarzenia historia, to wydmuszka. Tu wszystko ma ręce i nogi, a każdy fan serii (zwłaszcza pierwszej części) zostanie emocjonalnie przetrząśnięty drogą młodej Amandy, która chce jedynie dowiedzieć się, co stało się z jej matką.
WRAŻENIA AUDIO-WIZUALNE – ALEŻ TO PIĘKNE!
Wizualnie, czeka was prawdziwa uczta. Wspomniany przeze mnie retro-futuryzm „Ósmego pasażera Nostromo”, został w grze drobiazgowo odwzorowany. Grafika jest piękna i dzięki temu możemy się cieszyć niesamowitą podróżą do świata wykreowanego w 1979 roku przez Ridleya Scotta, Dana O’Bannona i H.R. Gigera. Stacja kosmiczna, którą przyjdzie nam zwiedzać, została fantastycznie zaprojektowana i wielokrotnie będziecie się zachwycać jej architekturą. To nie jest tylko kolekcja połączonych ze sobą pomieszczeń, to prawdziwa i przemyślana konstrukcja.
Creative Assembly otrzymali od 20th Century Fox, 3 terabajty materiałów związanych z filmem „Alien”, i to widać praktycznie na każdym kroku. Nie tylko to co zobaczymy, ale też to co usłyszymy, będzie stanowiło nawiązanie do dzieła Ridleya Scotta. Nawet drobne bipnięcia komputerów pochodzą bezpośrednio z filmu. Widać, że twórcy podeszli do swojej pracy z poświęceniem, a każdy korytarz Sevastopola, jest tej pracy ukoronowaniem.
OBCY w ALIEN ISOLATION – ORGANIZM DOSKONAŁY
Jak zaś przedstawia się sprawa Obcego? W tym punkcie, twórcy również oddali wielki hołd pierwszej części filmu. Stwór jest tutaj tym, czym w „Ósmym Pasażerze…” określił go Ash – organizmem doskonałym. Obcego w „Isolation” nie można zabić. W momencie, w którym nas wytropi, gra się kończy. Nie pomoże tutaj broń palna (której jest bardzo mało), ponieważ potwór jest na nią odporny. Możemy jedynie wystraszyć go miotaczem ognia, który otrzymujemy w późniejszej części rozgrywki, ale to jedynie odroczenie ataku Obcego i nie daje nam żadnej pewności, że następnym razem zdążymy w stwora wypalić (zwłaszcza na wyższych poziomach trudności).
Wcześniejsze gry, w których pojawiał się Ksenomorf (np. seria „Aliens vs Predator”, „Colonial Marines”, itd.) przyzwyczaiły nas do tego, że pełnił on rolę mięsa armatniego. Były ich setki i głównie tego się w tamtych grach baliśmy. Czuliśmy się zaszczuci ilością przeciwników, którzy rzucali się na nas z prędkością światła, ale generalnie pękali po kilku strzałach. W „Alien: Isolation” Obcy jest jeden, ale praktycznie niezniszczalny. Do tego, opracowany przez Creative Assembly algorytm pozwala temu wyjątkowemu stworowi uczyć się naszego zachowania i dzięki temu efektywniej nas nękać. Musimy być kreatywni w sposobie ukrywania się przed czyhającymi w korytarzach Savastopola zagrożeniami. Jeżeli będziemy się ciągle ukrywać w szybach wentylacyjnych, to Obcy częściej będzie nas tam szukał, itd. W tej grze, Ksenomorfa naprawdę szanujemy i się go boimy. Odgłos, który towarzyszy wyjściu potwora z szybu wentylacyjnego, będzie nam się śnił po nocach.
NIE TYLKO OBCY WAS PRZERAZI
„Alien: Isolation”, to jednak nie tylko Obcy. Stacja pełna jest innego rodzaju wrogów. Są oczywiście ludzie – mieszkańcy stacji – którzy w wyniku zaistniałej na Sevastopolu sytuacji najpierw strzelają, a potem zadają pytania. Są też przedstawiciele specjalnego modelu androidów Working Joe, którzy próbują nas zabić, zamiast nam pomóc. To właśnie te androidy staną się głównym problemem, czasami większym niż Obcy.
Praktycznie w żadnym momencie nie możemy czuć się bezpieczni. Przeciw wrogim ludziom możemy użyć broni palnej, ale ta zaalarmuje Obcego, więc trzeba się kilka razy zastanowić zanim jej użyjemy. Możemy też się ukryć i próbować zwabić potwora do pomieszczenia, z którego chcemy pozbyć się nieprzyjaciół. Można też próbować prześliznąć się niezauważonym. Decyzja należy do was.
Androidy są znacznie bardziej odporne i mimo, iż nieuzbrojone, mogą nas szybko zadusić gołymi rękami. Co gorsza, Obcy nie są nimi zainteresowani, więc nie załatwią roboty za nas, jak w przypadku ludzi. Czasami trzeba się poważnie nakombinować, ale o to chodzi w „Isolation”.
CZYM SIĘ BRONIĆ I JAK WALCZYĆ?
Jak już wspominałem, nie jesteśmy w grze całkowicie bezbronni. Na Sevastopolu znajdujemy części, z których (po zapoznaniu się z odpowiednimi schematami) możemy tworzyć różnego rodzaju przydatne przedmioty, takie jak hałaśniki, bomby dymne, miny energetyczne, czy koktajle Mołotowa. Oprócz tego, znajdujemy rewolwer i strzelbę oraz miotacz ognia i kołkownicę. Każda z tych broni ma swoje cechy charakterystyczne i przydaje się do obrony przed konkretnymi przeciwnikami (np. kołkownica działa najlepiej przeciw bardziej dopakowanym wersjom androidów).
Jednym z najczęściej używanych przez nas urządzeń będzie czujnik ruchu, który bardzo przypomina ten z „Aliens”, ale jest nieco mniej zaawansowany. Bardzo często będzie tak, że w kucki będziemy przemieszać się powoli do celu, jednym okiem patrząc na czujnik, a drugim na to co się dzieje przed nami. Można powiedzieć, że to kwintesencja „Alien: Isolation”, ale uwierzcie mi, emocje są przy tym niesamowite.
W nasze ręce wpadają również urządzenie hakujące i palnik, dzięki którym będziemy mogli otworzyć niektóre zablokowane przejścia. Nasz inwentarz ewoluuje w trakcie rozgrywki. Znajdujemy nowe schematy, dzięki którym ulepszamy urządzenia. W przypadku hakującej zabawki, podrasowanie pozwoli nam na odwiedzenie pomieszczeń, które mijaliśmy wcześniej, ale nie mogliśmy się do nich dostać. Wydłuża to zdecydowanie czas gry, bo czasami będzie trzeba zrobić niezły kawałek trasy (korytarzami, windami, szybami wentylacyjnymi), aby do pewnych miejsc wrócić. Nie bójcie się jednak, że taki backtracking jest w grze nieznośnie częsty. Wątek główny zmusza nas do błądzenia po tych samych korytarzach dosyć rzadko (głównie pod koniec gry). Powroty na odwiedzone wcześniej poziomy Sevastopola, są raczej opcjonalne, a w niedostępnych wcześniej pomieszczeniach znajdziemy najczęściej znajdźki i smaczki takie jak taśmy z Nostromo (do których głosy podkładała obsada oryginalnego filmu). Odszukacie te miejsca jeśli będziecie chcieli, a uwierzcie mi, będziecie chcieli, bo zwiedzanie Savastopola wciąga i daje niesamowitą radość.
TRYB NIGTHMARE – WYCIŚNIJMY z GRY ILE SIĘ DA!
Przeszedłem „Alien: Isolation” na każdym możliwym poziomie trudności (w tym na legendarnym „Nightmare”), a grając na PlayStation 4 zdobyłem wszystkie możliwe trofea. Mówiąc krótko, wyciągnąłem z tej produkcji ile się dało i mogę spokojnie powiedzieć, że to absolutnie najlepsza gra z udziałem Obcego w jaką kiedykolwiek grałem, a być może nawet w jakąkolwiek zagram. Wracam do niej regularnie, czasami tylko po to aby pochodzić sobie po Sevastopolu i nasycić się tym, jak przepięknie zaprojektowana jest ta stacja kosmiczna.
Czy gra ALIEN ISOLATION ma jakieś wady?
Tak, jak każda produkcja, ale to kwestia indywidualna, jak bardzo będą one dla nas odczuwalne. Mnie niewiele w „Isolation” przeszkadza, ale pojawiły się głosy, że Obcy po jakimś czasie przestaje straszyć, a jego zachowanie robi się schematyczne. Rzeczywiście, po czasie można wyczuć pewne powtarzalne elementy w zachowaniu stwora, ale głównie na niższych poziomach trudności. Obcy bywa czasami bardziej irytujący, niż straszny, ale podejrzewam, że lepiej nie dało się tego zaprogramować. Creative Assembly przecierali niejako nowy szlak podczas tworzenia tej gry i póki co, „Alien: Isolation” nadal pozostaje unikatem.
Nie obeszło się bez głosów, że postać Amandy Ripley nie rozwija się zbytnio w trakcie gry, jest jednowymiarowa i za bardzo próbuje zastąpić obecność Ellen. Myślę, że zarzut o brak rozwoju jest słaby, bo gra dzieje się w relatywnie krótkim czasie. Oryginalna Ripley w „Alien” również nie przechodzi jakiejś kolosalnej transformacji przez 80% całego filmu. Dopiero w kontekście pozostałych trzech części, możemy zaobserwować jaką drogę przebyła i kim się ze względu na to stała.
Natomiast, czy Amanda jest sprytnym sposobem, aby mieć ciastko i zjeść ciastko? Mieć Ripley, ale bez Ripley? Nową, ale starą postać? I tak, i nie. Oczywiście, nie można powiedzieć, że nie czujemy się trochę bardziej „w domu” kiedy wszyscy w grze zwracają się do naszej postaci per Ripley. Łatwo w ferworze rozgrywki ulec iluzji, że gramy Ellen, a nie jej córką, ale to trwa tylko przez jakiś czas. Creative Assembly dobrze to rozegrali. Amanda otrzymała twarz aktorki Kezii Burrows. Nie wygląda jak Sigourney Weaver, acz można dostrzec mikroskopijne podobieństwa, które świadczą o tym, że to mogłaby być jej córka.
Głosem Amandy jest Andrea Deck i tutaj podobna sytuacja. To nie jest głos Weaver, ale momentami bardzo się do niego zbliża (zwłaszcza kiedy Andrea mówi nisko i cicho). To nie jest klon Ellen Ripley, ale w bardzo wiarygodny sposób twórcy sugerują nam, że obie bohaterki są ze sobą spokrewnione. Pytanie brzmi – czy Amanda Ripley jest wystarczająco Amandą, żeby polubić ją jako nową, indywidualną postać? Moim zdaniem tak, ale nie wszyscy tak uważają.
Słyszałem też głosy, że oryginalny angielski dubbing postaci jest słaby, ale to kompletne bzdury, które można włożyć między bajki. Aktorzy spisali się na medal. Do większości postaci zapałamy wielką sympatią, nawet jeśli pojawią się tylko na chwilę (Axel), lub będą nam towarzyszyć głównie (Ricardo), a nawet jedynie w formie głosu (Ransome).
Warto zwrócić uwagę na to, że w rolę funkcjonariusza Waitsa wcielił się sam William Hope, czyli Gorman z filmu „Aliens” (jest świetny!).
Jeżeli posiadamy rozszerzoną wersję gry z dodatkami Crew Expendable i Last Survivor, to czeka nas prawdziwa gratka ponieważ niemal cała obsada „Ósmego Pasażera Nostromo” wzięła udział w podkładaniu głosów dla postaci z pierwszego filmu. Niesamowite jest usłyszeć po tylu latach nowe kwestie dialogowe nagrane dla swoich postaci przez Toma Skerritta, Veronice Cartwright, Yapheta Koto, czy Harry’ego Dean’a Stantona. Creative Assembly stanęli na wysokości zadania, dostarczając nam smaczki największego kalibru.
Co nowego GRA oferuje fanom Sagi Obcy?
Na zakończenie, chcę odpowiedzieć na pytanie, co „Alien: Isolation” oferuje nowego fanom Obcego, względem filmów z serii. Przede wszystkim fragment historii życia Amandy Ripley, osoby którą znamy z fotografii w reżyserskiej wersji filmu „Aliens”, mitycznej córki, która czekała na powrót matki i nigdy się go nie doczekała. Teraz wiemy, że przynajmniej dowiedziała, co się wydarzyło na pokładzie Nostromo, ponieważ „Isolation” uznane jest oficjalnie przez 20th Century Fox za historię kanoniczną. Tak, wiem że „Colonial Marines” również było, ale myślę, że opowieść Amandy stoi na zdecydowanie wyższym poziomie i jest godna zaakceptowania przez fanów.
Po drugie, bardzo interesującym moim zdaniem motywem „Isolation” jest efekt pojawienia się Obcego na stacji kosmicznej Sevastopol. Społeczność mieszkańców dosłownie dziczeje. Ludzie dzielą się na grupy, są do siebie wrogo nastawieni, walczą o żywność, leki i broń. Strzelają bez pytania, bo takie właśnie realia zastajemy kiedy pojawiamy się na stacji. Nikt nikomu nie ufa. Nie chcę za dużo spoilerować, ale sama stacja była w ciężkiej kondycji jeszcze przed atakiem stwora. Jej właściciel, firma Seegson, była bliska bankructwu i ze względu na to, brakowało pieniędzy dla pracujących na niej mieszkańców, którzy byli już w desperacji. Obecność Obcego stała się ostatecznym powodem wybuchnięcia chaosu. Wiem, że zalatuje to trochę „Alien 3”, ale tam mieliśmy do czynienia z więźniami, tutaj zaś w obłęd wpadli normalni ludzie, którzy przenieśli się na Sevastopol w poszukiwaniu pracy i lepszego życia. Nie napiszę w jaki sposób Obcy trafił na stację, bo takie elementy musicie odkryć sami podczas gry.
Ostatnim elementem jest prosty fakt, że dostajemy niemal zaginiony, dodatkowy film o Obcym. „Isolation” jest jak film. Na YouTube możecie nawet znaleźć fanowskie montaże rozgrywki, zrobione tak, aby człowiek czuł się jak w kinie, ale oczywiście zdecydowanie lepiej jest zagrać i w tym „filmie” uczestniczyć. Jeżeli należycie do grona fanów, którzy czują się przytłoczeni ostatnimi dziełami z serii („Prometeusz” i „Covenant”), to „Isolation” stanowi doświadczenie w starym stylu.
ALIEN ISOLATION TO RODZYNEK, ALE NIE DLA KAŻDEGO GRACZA
Podsumowując, „Alien: Isolation” to dla mnie gra na maksymalną ocenę. Oczywiście, to nie jest produkcja dla każdego. Niektórzy mogą tęsknić za bardziej zorientowaną na akcję rozgrywką w stylu „Aliens vs Predator”, ale takich gier z Obcym wyszło wiele i jest w czym wybierać. „Isolation”, to rodzynek, a w dodatku doskonale zaprojektowany i zrealizowany. Fabuła wciąga, grafika zapiera dech w piersiach, a emocje hulają na prawo i lewo, kiedy chowamy się przed Obcym, który po raz pierwszy w historii gier video z jego udziałem, naprawdę jest tak straszny, jak powinien być.
Czy jest szansa na kontynuację? Bardzo niewielka. Niestety, okazało się, że większość ludzi woli sobie postrzelać, niż cieszyć się suspensem, rozwiązywaniem zagadek i dobrą fabułą. Gra nie sprzedała się tak, jak Sega by tego chciała. Na horyzoncie majaczy już kolejny shooter, więc najwyraźniej jesteśmy skazani na granie ciągle w to samo. Dla tych, którzy szukają czegoś innego, zawsze pozostanie „Alien: Isolation”, które można odkrywać na nowo w nieskończoność.
źródło foto: screeny z gry Alien Isolation (Sega)
Największa gra w historii.
Gra świetna, , dobry suspens , klimat , gram już po raz drugi na ps3 .
Narescie recenzja „Obcego-Izolacja w Alien Hive! I to jakze pozytywna :) Od siebie dodam, ze gra jest obowiazkowa pozycją dla kazdego fana Xenomorfa – gra jest świetna i basta!
Co do kontynuacji, takowa miała być – stąd zakończenie takie, a nie inne. Niestety przeliczono sie co do zrobkow. Gra zarobila duzo mniej, niz zakladano, nie podjęto sie zatem kontynuacji gry. Cala ekipe pracujaca przy tworzeniu gry zreszta zwolniono z tego projektu, bo upadl. A szkoda. Mysle, ze to bardzo niedoceniona gra.
Najlepsza gra z Alienem w roli głównej daje czadu obcy tam na maxa,a Dead Space pierwsza klasa najlepsza pierwsza z 3 cześci klimat Ishimury chwyta i trzyma aż do samego końca aż szkoda że nikt nie podłapał i że film nie powstał bo historia choć wydaje się prosta to chwyta za gardziel i trzyma w napięciu do samego końca i te widoki i mechanika polecam każdemu kto lubi takie klimaty;)
Jeszcze taką sama grę zrobić z predatorem to był by już wypas.
Gra świetna, najlepszy survival horror w jaki grałem, jedyna gra, która wywarła na mnie podobne wrażenie to pierwszy Dead Space. Fabuła bez większych przeróbek nadawałaby się na scenariusz filmu i szczerze mówiąc wolałbym wtedy taki film niż Prometeusza czy Alien Covenant.
Fajna recka. W Alien Isolation zagrałem i ją przeszedłem. To była intensywna batalia, która nie zawsze była przyjemna, ale tak jak piszesz w ostateczności przynosiła satysfakcję.
Moja historia z gra była nieliniowa. Najpierw sięgnąłem po nią około 2014/2015 roku. Ta batalia zakończyła się dość wcześnie bo na szpitalu. Początkowo zachwyciłem się grą, jej grafiką, szczegółowością oddanych lokacji, czy nawet takimi szczegółami jak poruszanie się głównej bohaterki. Sam gameplay rozwijał się jednak powoli, było to krążenie po stacji, mało interakcji z Obcym i żmudne walki z ludźmi. Z jakiegoś powodu wtedy odpuściłem. Wróciłem do gry na wiosnę 2017, przed premierą Covenanta i się zachwyciłem. Natrafiłem na morderczą bestię, nie wiedząc jeszcze, że muszę używać czytnika ruchu. Efekt był taki, że skradałem się na czuja i po pewnym czasie jakoś zaczęło mi się udawać przeżyć. Dopiero później odgryzłem czujnik ruchu, ale nie uczyniło to gry wiele łatwiejszej.
OBCY: na pierwszym planie obcy, inteligencja z jaką atakuje, nieprzewidywalność, jak zmusza gracza do uważania na każdym kroku, niemożności porzucenia gardy ani na moment. Ta gra jest wyjątkowa, bo nie można zabić głównego przeciwnika. Z roli predatora zmienia nas w ofiarę, a ta musi być 10 razy bardziej czujna. W pewnym momencie dostajemy miotacz ognia, ale ja nie miałem do niego przekonania i używałem tylko w krytycznej sytuacji. Miotacz ognia dawał ci siłę, ale pozorną. Jego paliwo spadało w zastraszającym tempie, a będąc głośnym i butnym tylko wskazywało się obcemu swoją lokację. Nawet mając w zasobach miotacz ognia, wolałem tradycyjną skradankę.
BAZA: Sevastopol jest niesamowity. Trzy zróżnicowane megastruktury, z których każda pełni inną rolę. Olbrzymia ilość szczegółów, wszystko doskonale przemyślane, każdy szyb wentylacyjny, każda platforma. Ogrom i niezwykłość tego projektu widać np. w scenie w której wychodzi się poza teren bazy, aby obserwować ją z kosmosu. Metaliczna materia stacji, odbijająca w sobie światło pobliskiej gwiazdy, to trzeba zobaczyć. Jeśli dodam, że projektanci zapanowali nawet nad takimi detalami jak para osiadająca od wewnętrznej strony hełmu podczas oddychania to można zrozumieć, że poziom imersji jest niesamowity.
FABUŁA: Nie zdradzę fabuły, skoro nie zrobił tego autor. Powiem tylko, że przypomina swoim schematem klasyczne produkcje typu surwiwalowy horror sci fiction, gdzie bohater poddawany jest coraz to innym próbom, a losowe wydarzenia potrafią całkowicie zmienić los wydarzeń.
MINUSY – poza trudnością, która może być postrzegana jako atut nie widzę, żadnych minusów, ale spróbuje nawiązać do tych, o których wspominasz:
„Nie obeszło się bez głosów, że postać Amandy Ripley nie rozwija się zbytnio w trakcie gry, jest jednowymiarowa i za bardzo próbuje zastąpić obecność Ellen. ” – Amanda jest taka jaka powinna być bohaterka FPS. Ma osobowość, ale nie jest to osobowość w rodzaju bohatera GTA czy Wiedźmina DLATEGO ŻĘ NIE MAMY DO CZYNIENIA Z GRĄ PRZYGODOWĄ!! Bohater nie jest tu tak ważny jak nasza imersja w tym świecie. Już to, że patrzymy jej oczami daje jasny przekaz – to my jesteśmy bohaterami, to my walczymy w tym świecie. W Wiedźminie jesteśmy aniołami stróżami bohatera, w „Alien: Isolation” jesteśmy bohaterem. Na potrzeby fabuły Amanda ma wystarczającą osobowość.
„Tak, jak każda produkcja, ale to kwestia indywidualna, jak bardzo będą one dla nas odczuwalne. Mnie niewiele w „Isolation” przeszkadza, ale pojawiły się głosy, że Obcy po jakimś czasie przestaje straszyć, a jego zachowanie robi się schematyczne.” – zupełnie nie odczułem, żeby było łatwiej. Owszem moje skille się zwiększyły bardzo, więc relatywnie szło mi lepiej, ale gra na każdym etapie oferuje wyzwanie. Jedyną kwestia do rozważenia jako minus w kontekście fabuły może być długość gry. Gra jest bardzo długa, ale akurat dla mnie był to atut.
Podsumowując: Zgadzam się z autorem i też dałbym 4/4.