Film „Towarzysz” rozpoczyna się w sposób pozornie niewinny, wręcz idylliczny – jak klasyczny romans osadzony w niedalekiej przyszłości, z młodymi bohaterami na pierwszym planie. Pierwsze sceny są celowo przerysowane: obraz jest upiększony, niemal „landrynkowy”. Ten stylistyczny zabieg ma uśpić czujność widza i wprowadzić go w świat, który – przynajmniej w wyobrażeniu głównej bohaterki, Iris – wydaje się harmonijny i uporządkowany. Jednak szybko okazuje się, że pod powierzchnią tej pozornej idylli kryje się znacznie brudniejsza rzeczywistość.
Kiedy twórcy przenoszą akcję do odciętej od świata posiadłości nad jeziorem, napięcie zaczyna narastać, a relacje między bohaterami zostają niejednokrotnie poddane próbie. To właśnie tam najnowocześniejsza technologia zaczyna niepokojąco splatać się z ludzkimi emocjami i moralnymi dylematami.
Film „Companion” łączy elementy thrillera science-fiction i horroru gore z delikatnym nalotem psychologicznego dramatu, starając się skłonić widza do refleksji nad granicami człowieczeństwa, konsekwencjami nadużywania władzy, uprzedmiotowieniem ludzi oraz wpływem technologii na ogólnie rozumiane relacje. Wbrew pozorom całość jest podlana dość lekkostrawnym sosem i przyjemna w odbiorze dla szerokiego grona odbiorców. Nie wszystko wyszło tutaj dobrze – o niedociągnięciach opowiem w dalszej części recenzji. Muszę jednak zaznaczyć, że unikanie spoilerów w przypadku tego tytułu to zadanie karkołomne, ale zrobiłem, co mogłem, by nie odbierać Czytelnikom przyjemności odkrywania kolejnych zwrotów akcji.
- Film Towarzysz
- Tytuł oryginalny: Companion
- Premiera:
- Na świecie: 9 stycznia 2025
- W Polsce 31 stycznia 2025 (kina)
- Na VOD od 18 lutego 2025
- Od 18 kwietnia 2025 na Max
- Reżyseria: Drew Hancock
Film Towarzysz (Companion; 2025) – Recenzja / Opinia
Nie sposób ocenić filmu „Towarzysz” bez choćby pobieżnego wprowadzenia w fabułę, choć – zgodnie z obietnicą – unikam zdradzania kluczowych zwrotów akcji, by nie odbierać Wam przyjemności odkrywania tajemnic produkcji. Akcja „Companion” rozgrywa się w malowniczej, luksusowej posiadłości nad jeziorem, gdzie grupa przyjaciół spotyka się na weekendowy wyjazd. Wśród nich jest piękna Iris (Sophie Thatcher) – młoda kobieta o spokojnym usposobieniu i aurze tajemniczości, która nieśmiało stara się odnaleźć w towarzystwie. Z czasem atmosfera gęstnieje, a relacje między uczestnikami spotkania stają się coraz bardziej dziwne i napięte. Iris zaczyna dostrzegać, że nie wszystko w okół niej jest takie, jak pozornie się wydaje. Tajemnice posiadłości, skomplikowane relacje i podejrzane wydarzenia prowadzą do odkryć, które zaskoczą bohaterów i wstrząsną Iris oraz zmusza ją do zrewidowania własnych przekonań na temat tożsamości i moralności.
Suspens – ważny aspekt filmu, ale ten marketing …
Jedną z najsilniejszych stron filmu „Companion” są twisty fabularne i pułapki zastawione na widzów. Tutaj pojawia się jednak pewien poważny problem…
Początkowo twórcy naciskali, aby marketing i promocja produkcji nie zdradzały widzom zbyt wiele. Odkrywanie zagadek miejsca rozgrywania akcji oraz tego, co kryje się za pewnymi dziwnymi zachowaniami bohaterów miały być istotnym elementem tej produkcji, pobudzającym ciekawość widzów i wdrażającą ich w atmosferę niepewności.
I temu też miał służyć pierwszy teaser produkcji (przedstawiamy poniżej), który bardzo szczątkowo przedstawiał głównych bohaterów. Ciężko było zrozumieć w nim, o czym tak naprawdę będzie opowiadał film „Towarzysz”, a tajemnicza atmosfera i niejasność udzielała się odbiorcy tej zapowiedzi.
Niestety ktoś z decydentów stwierdził, że takie podejście do promocji filmu nie sprzeda się dobrze. Blisko premiery opublikowano zatem pełny zwiastun (również przedstawiamy poniżej), który – ku mojemu nieszczęściu – miałem okazję obejrzeć. W sposób bardzo bezczelny zdradza on bowiem jeden z głównych twistów tej produkcji.
Dlatego też dobrze radzę, abyście zapoznali się tylko z teaserem i bez zbytniej wnikliwości poszli do kin. Niech twórcy zaskoczą Was na seansie. Jednak czy to w ogóle jest możliwe, skoro nawet plakat filmu zdradza zbyt wiele…
Niczym „Black Mirror”
Film „Towarzysz” jest pełnometrażowym debiutem Drew Hancocka, który wcześniej zdobywał doświadczenie jako scenarzysta i reżyser krótszych form filmowych oraz odcinków seriali telewizyjnych. Jego serialowe korzenie są wyraźnie wyczuwalne w „Companion” – zarówno w sposobie budowania napięcia, jak i w prowadzeniu narracji, w czym film przypomina wydłużony odcinek serialu „Black Mirror”.
Hancock umiejętnie żongluje gatunkami, łącząc elementy science fiction, horroru i czarnej komedii w sposób, który z jednej strony angażuje widza, a z drugiej – miejscami wręcz balansuje na granicy pastiszu. Ta hybryda stylistyczna sprawia, że film jest dość ciekawym eksperymentem, który nie boi się sięgać po konwencję satyry, ale jednocześnie nie traci całkowicie z oczu swoich bardziej mrocznych i filozoficznych wątków. Atmosfera niepokoju i stopniowo narastającej grozy idealnie wpisuje się w ducha współczesnej technofobii – gdzieś między refleksją nad rozwojem sztucznej inteligencji i autonomicznych technologii, a krytyką społecznych obsesji. Film „Towarzysz” operuje podobnym językiem wizualnym i narracyjnym, co wspomniany serial „Czarne lustro”, dostarczając widzowi historii, która nie tylko potrafi niekiedy wzbudzić emocje, ale i prowokować do pewnych przemyśleń nad kierunkiem, w jakim zmierzamy. Wszystko pozornie dobrze, ale …
Ciekawy pomysł, ale niewykorzystany potencjał
Narracja filmu rozwija się wokół odkryć Iris oraz manipulacji ze strony innych uczestników weekendowego wypadu. Niestety, bohaterowie pierwszo i drugoplanowi są przedstawieni zbyt powierzchownie. Brakuje im głębi psychologicznej oraz tła, które pozwoliłyby widzowi lepiej zrozumieć ich motywacje. W rezultacie trudno mi było zaangażować się w pełni emocjonalnie w ich losy i komukolwiek szczerze oraz bezwolnie kibicować.
Film „Towarzysz” zaledwie powierzchownie dotyka również samego tematu zmechanizowanej mizoginii i społecznego przyzwolenia na szeroko rozumiane pojęcie „braku zgody”. To świetnie, że „Companion” dotyka tej tematyki i co ważne – nie ogranicza się tutaj do tylko jednej płci. Jednak wprowadza te zagadnienia raczej jedynie jako elementy świata przedstawionego. Nie rozwija ich dobrze i nie zgłębia ich należycie. W efekcie film gdzieś gubi szansę na podjęcie ciekawej dyskusji o etycznych i społecznych konsekwencjach wykorzystywania technologii do podtrzymywania nierówności i kontroli. Zamiast stawiać odważne pytania, Hancock ogranicza się raczej do samego sygnalizowania problemu, nie dostarczając materiału, który mógłby wywołać głęboką refleksję u widza.
Nierówne tempo i przewidywalność
Film „Towarzysz” cierpi niestety na przypadłość nierównego tempa budowania narracji. O ile początek i końcowy akt filmu ogląda się bardzo dobrze, o tyle w środkowej części filmu mamy wiele momentów, w których tempo „siada”, a akcja zostaje za mocno spowolniona. Niestety z tych spowolnień niewiele wynika dla samego rozwoju fabuły. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, usilnego i bezpodstawnego rozciągania produkcji, by tylko dociągnąć ją do pełnoprawnej długości pełnego metrażu.
Mimo iż suspensu w „Companion” nam nie zabraknie, to jednak większą część tajemnic i zwrotów fabularnych da się dość łatwo rozszyfrować i przewidzieć. Część z nich pojawia się również zbyt szybko, nie zostawiając zbyt dużego pola do zaskoczeń widza pod sam koniec produkcji. Troszkę irytowała mnie także maniera do wykorzystywania rekwizytów w – nazwijmy to – aktach przemocy lub samoobrony. Sposób prezentacji niektórych przedmiotów zbyt jasno sugerował ich przyszłe i brutalne zastosowanie, co pośrednio odbierało element zaskoczenia.
Dodatkowo wiele pomysłów wykorzystanych w filmie jest inspirowanych lub zapożyczonych z innych, głośniejszych tytułów. Mimo iż ich nie kopiują kropka w kropkę, to jednak są bardzo podobne. Mi to jednak nie przeszkadzało, a było nawet przyjemnym dodatkiem, który z łatwością będzie wyłapywany przez każdego miłośnika science-fiction.
Warstwa audiowizualna i czarny humor
Film „Companion” oferuje kilka naprawdę udanych momentów, zwłaszcza w zakresie czarnego humoru. Sceny, takie jak „prawdomówność po niemiecku” czy decyzje Iris dotyczące jej chłopaka, są świetnie zrealizowane i dodają filmowi lekkości. Trudno powstrzymać się tutaj od szczerego śmiechu.
W „Towarzyszu” nie zabrakło również solidnej dawki gore – tam, gdzie trzeba, jest należycie krwiście, brutalnie i bezkompromisowo.
Podkład muzyczny jest w porządku, muzyka dobrana jest odpowiednio do scen, aby podkreślić ich wydźwięk i znaczenie. Poza dobrze dobranymi znanymi utworami, nie zapamiętałem jednak nic szczególnego w kompozycjach powstałych specjalnie na potrzeby tej produkcji.
Kreacje aktorskie
Słowem o kreacjach aktorskich w filmie „Towarzysz” – Sophie Thatcher, która zyskała popularność dzięki roli w serialu „Yellowjackets”, udanie wciela się w Iris. Dobrze wypada zarówno na początku filmu, grając grzeczną i nieśmiałą bohaterkę, jak i później, gdy musi całkowicie zmienić sposób wyrażania ekspresji oraz walczyć o przetrwanie. A przecież oprócz tego mamy sadystyczne sceny oraz momenty komediowe, wspomniane w poprzednim punkcie. Na każdym polu aktorka poradziła sobie nawet lepiej niż dobrze. Brawo!
W rolę Josha wciela się natomiast Jack Quaid, doskonale znany z serialu „The Boys”, który tworzy postać niedowartościowanego mężczyzny stojącego gdzieś na granicy etycznego wykorzystania technologii. Aktor nie miał łatwego zadania, ponieważ scenarzyści stworzyli wyjątkowo powierzchowną, dość jednowymiarową i czasami wręcz żałosną postać. Quaid poradził sobie dobrze, dając postaci więcej niż wynikało by to z samego skryptu.
Chciałbym wyróżnić jeszcze jednego aktora drugoplanowego, ale niestety nie mogę tego zrobić, aby nie zdradzać za dużo i nie psuć zabawy osobom, które filmu jeszcze nie widziały.
Podsumowanie
„Towarzysz” to film, który dostarcza całkiem dobrej rozrywki, ale pozostawia niedosyt. Mimo interesującego punktu wyjścia, nie pogłębia wystarczająco poruszanych tematów: dotyczących łączenia uczuć z technologicznymi nowinkami, rozwoju AI, nadużycia władzy, uprzedmiotowienia czy kontroli nad drugim człowiekiem. Postacie są zbyt powierzchowne, by widz mógł się z nimi utożsamiać lub szczególnie przejąć ich losem, a scenariusz nie pozwala na pełne wybrzmienie potencjalnie ważnych wątków, przez co nie wymusza głębszych refleksji i przemyśleń po seansie.
Mimo wad, „Companion” jest produkcją, którą dobrze się ogląda. Na plus zasługuje początek i poczucie niepewności w całym akcie wprowadzającym, dynamiczne ostatnie akty oraz kilka świetnych momentów czarnego humoru. Otrzymaliśmy idealny film na przysłowiowy piątkowy wieczór – ale raczej tylko na jeden seans.
W naszej skali: można zobaczyć z plusikiem.
OCENA :
Dokładniej 2,25/4
dr Gediman
Film Companion – bezpieczny Teaser:
Niebezpieczny, pełny polski zwiastun „Towarzysza” – Uwaga SPOILERY:
Szkoda, że twócy tego filmu chcieli za dużo na raz, o wiele przyjemniej byłoby pozostawić styl czarnej komedii z elementami thrillera, tak jak jest to mniej więcej przedstawiane w pierwszych scenach, potem jest już… dziwnie, strasznie i raczej nudno.
Chyba inny film oglałem niż ten w artykule i jedynej recenzji. Według mnie film świetny, najlepszy z SF w 2025 r. Na 2 miejscu u mnie jest Mycky17. Może mam specyficzny gust, najlepszym filmem tego gatunku ever jest dla mnie od samego początku film Paul Verhoeven „Żołnierze Kosmosu” na ktorym to byłem w kinie w momencie premiery jako nastolatek i widzę tu pewną analogie, wówczas zaskoczyło mnie że większość krytyków i widzów nie doszczega w filmie Verhovena iż jest to krytyka i ostrzeżenie że świat w którym podąża ludzkość zmierza do wypatrzenia, totalnej kontroli, nawrotu idoologi faszystowskich które są w tym filmie piętnowane co później sam reżyser niejednokrotnie powtarzał tymczasem większość widziała pochwałę bo bohaterowie biegają w strojach przypominających te nazi. Podobnie jest z tym filmem który jest napakowany wręcz pytaniami związanymi z przyszłością, znaczenia miłości, pytania o sztuczną inteligencję, pytania gdzie jest granica i trzy człowiek ją jest wstanie wychwycić bo większość jedynostek ludzkich a bez wątpienia bynajmniej znaczna część jest „prosta” i być może ai wpewnym momęcie stanie się bardziej ludzka niż ludzie. A to tylko wierzchołek góry lodowej poruszonej w filmie. Jeżeli oczekujesz od filmu czegoś więcej jak tylko efektów i nie realnych akcji, jeżeli lubisz takie filmy jak „Jestem Matką”, „Ex Machina” czy „Archive” to ten film z pewnością Ci się spodoba.