- Tytuł: Songbird. Rozdzieleni
- Premiera:
11 grudnia 2020 (VOD w USA)
30 grudnia 2020 (VOD Polska) - Reżyseria: Adam Mason
Fabuła / Opis
Akcja filmu rozgrywa się w 2022 roku. Ludzkość od 4 lat walczy z pandemią koronowirusa, który zmutował. COVID-23 stał się znacznie groźniejszy i niebezpieczny dla ludzi, niż znany nam COVID-19, co wymusiło na władzach USA utrzymywanie wieloletniego, głębokiego lockdownu. Każdy zakażony obywatel zostaje namierzony i wciągu paru godzin odizolowany, a następnie przewieziony do jednego z obozów kwarantanny zwanych Q-Zones, z których nie można uciec.
Kurier Nico (K.J. Apa), który jest odporny na śmiertelny patogen, zakochuje się w Sarze (Sofia Carson), pomimo, że blokada uniemożliwia im kontakt fizyczny. Gdy Nico podejrzewa, że Sara została zarażona wirusem, podejmuje desperacką próbę uratowania ukochanej.
Film Songbird. Rozdzieleni (2020) – recenzja / opinia
Film „Songbird. Rozdzieleni” był pierwszym filmem, nad których wznowiono prace w Los Angeles po fali pandemii. Do mediów przeciekły skargi członka ekipy, który miał sporo zastrzeżeń odnośnie przestrzegania protokołów bezpieczeństwa na planie zdjęciowym. Podobno nie dbano o odpowiednią ilość osób na planie i nie przestrzegano, aby noszone były maseczki oraz nie dezynfekowano sprzętu filmowego. Takie oskarżenia w sytuacji pandemicznej i dotyczące filmu o pandemii nie tylko pachniały hipokryzją twórców, ale też doskonale się rozchodziły w mediach. Finalnie jednak sprawa rozeszła się po kościach, a film trafił do dystrybucji internetowej.
Tematyka filmu „Songbirg. Rozdzieleni” jest niezwykle gorąca, szczególnie w sytuacji, gdy cały świat zmaga się z kolejną falą pandemii COVID-19. Twórcy postanowili jednak pójść parę kroków dalej i pokazać nam, co byłoby, gdyby obecny wirus mocno zmutował do bardziej niebezpiecznej formy (co nadal wg wirusologów jest możliwe). Muszę przyznać, że przedstawienie rzeczywistości, w której władze USA podejmują bardzo zdecydowane i bezpardonowe działania w celu walki z wirusem, może szokować, ale wg mnie jest prawdopodobne – oczywiście tylko w sytuacji tak dużej śmiertelności, jak przedstawiona, i braku szczepionki. Twórcy w wiarygodny sposób przedstawiają, jak mógłby zmienić się nasz świat, gdyby co drugi z zarażonych umierał w ciągu zaledwie 48 godzin.
Stawianie pytania: co byłoby gdyby – jest przecież kwintesencją gatunku science-fiction, oczywiście jeżeli do odpowiedzi podejdzie się w wiarygodny sposób. Twórcy filmu, mniej więcej do połowy jego trwania, tak właśnie zrobili. Dobrze wówczas przedstawiono nie tylko konieczną bezwzględność służb, nałożone odgórne obostrzenia, totalny lockdown oraz wszechobecną kontrolę, ale także bardzo wyraźny podział społeczeństwa. Zachorujesz – kończą się Twoje niewielkie przywileje – nie ważne kim jesteś i co robisz, zostajesz odizolowany i wywieziony do strefy chorych – futurystycznych form gett i umieralni. Tymczasem osoby, którym potwierdzono odporność na wirusa, zyskują niemal nietykalność i mają teoretycznie nieograniczoną swobodę i możliwości.
Po bardzo udanym wstępie i całej pierwszej połowie filmu, wydawało się, że nareszcie otrzymamy wiarygodny i mocno trzymający w napięciu thriller o globalnej pandemii, opowiadający o codziennych trudach życia w dystopijnej przyszłości. Niestety od połowy filmu, może nawet nieco wcześniej, zaczęły się problemy tej produkcji. Podjęte wątki zdecydowano się mocno skracać poprzez mało logiczne zwroty fabularne. Twórcy zaczęli pędzić na złamanie karku, byle tylko zamknąć wszystkie rozpoczęte wątki i zmieścić się w wąskich ramach produkcji (film trwa niepełna 1,5 godziny). W efekcie zbudowane napięcie z początkowej fazy filmu gdzieś się ulatnia. Im bliżej jesteśmy zakończenia, tym film mniej angażuje i robi się coraz bardziej niewiarygodny.
Irytująca staje się zwłaszcza postać inspektora sanitarnego, osoby odpornej i w zasadzie jedynej twarzy brutalnego systemu kontroli, która przejawia cechy psychopaty. On jest wszędzie, niezależnie od lokalizacji akcji. Wydaje się, że tylko on odpowiada za monitoring stanu zdrowia całej metropolii, co jest wręcz niedorzeczne.
Niezbyt dobre było również umieszczenie w filmie wątków pobocznych, które bardzo niewiele wnoszą do całej historii. Nie zostały one wyczerpująco przygotowane, rozwinięte i zakończone. Tylko rozpraszają uwagę widza od rzeczy naprawdę istotnych. W efekcie otrzymujemy mnóstwo naiwności w zwrotach akcji i bolesnych uproszczeń.
W filmie „Songbird. Rozdzieleni” dystopijny świat stanowi otoczkę romansu, napędzającego działania bohaterów, starających się przetrwać w trudnej rzeczywistości. Ten główny wątek fabularny wypada najlepiej. Wspomniany romans nie jest uciążliwy, nadmiernie dominujący i nie przysłania innych wątków fabularnych. W tym elemencie filmowcy dobrze wyważyli produkcję.
Szkoda decyzji fabularnych z drugiej połowy filmu, które psują dobre początkowe wrażenie. Im bliżej końca, tym mocniej zaczyna męczyć roztrzęsiona kamera i wymuszony found footage. Napisy końcowe przyjąłem z ulgą. Film pomimo obiecującego początku, nie zostawił niestety tematów do przemyśleń. Wszystko, co zbudowali filmowcy w pierwszych aktach filmu, później przechodzi przez palce. Żałuję zwłaszcza faktu, że postawiono na proste i rozrywkowe rozwiązania, zamiast zajrzeć za mury stref Q. Ciekawe pytania: jak wyglądało życie w strefach, do czego ludzie tam umieszczeni musieli się zmuszać, aby przetrwać – pozostały jednak bez odpowiedzi. Niestety film poszedł w zupełnie innym kierunku.
Zwiastun / Trailer
Film do obejrzenia w kinach w Azji na tą chwilę?
W Azji .. być może. Na pewno w USA, VPN i można obejrzeć np. w ramach VOD Amazon Prime lub Google Play. Premierę mieli 11 grudnia.