Film „Jupiter: Intronizacja” Recenzja

 

  • Tytuł polski: „Jupiter: Intronizacja”
  • Tytuł zagraniczny: „Jupiter Ascending”
  • Reżyseria i scenariusz: Andy Wachowski, Lana Wachowski
  • Premiera: 6 lutego 2015 (Polska), 4 lutego 2015 (świat)

 

Fabuła:

Przeznaczeniem Jupiter Jones (Mila Kunis) jest tworzenie wielkich rzeczy. Sama o tym jednak nie wie i miota się po Ziemi, szukając własnego miejsca. Sytuacja zmienia się, gdy odnajduje ją genetycznie zaprogramowany zwiadowca wojskowy – Caine (Channing Tatum). Jupiter zaczyna dostrzegać swoje przeznaczenie. Jej kod genetyczny czyni ją bowiem spadkobierczynią niezwykłego dziedzictwa, która może zmienić układ sił wśród rządzących wszechświatem.

 

FILM JUPITER INTRONIZACJA – RECENZJA / OPINIA

 

Wszystkie obawy jakie miałem przed seansem, okazały się w pełni uzasadnione. W rolach głównych Kunis i Tatum? Poważnie? Poważnie! O ile Tatum zdołał się obronić i przekonać widza do swojej postaci, o tyle Kunis zawiodła na całej linii. Los głównej bohaterki, podobnie jak jej dylematy i „trudne” wybory, są widzowi całkowicie obojętne. Można żałować, gdyż zarówno szkielet fabularny, jak i dramaturgia filmu miała opierać się właśnie na postaci pani Jupiter. Jeżeli zawiódł kręgosłup, z reszty ciała niewiele już da się wykrzesać. Obojętność widza rozchodzi się niczym wirus i dotyka także większość postaci z drugiego planu.

Jasną stroną filmu miała być wiarygodna kreacja schwarzcharakteru przez Eddie’go Redmayne’a, znanego m.in. z serialu „Filary Ziemi”. Niestety po początkowym dobrym wrażeniu, aktor w późniejszych scenach wydaje się grać nad wyraz ekspresyjnie i w efekcie ociera się o autoparodię.

Jupiter: Intronizacja” niebezpiecznie balansuje na pograniczu kiczu, czy nawet gniotu. Efekty specjalne przytłaczają (a raczej miażdżą) elementy fabularne, sceny akcji zamiast wgnieść w fotel – prędzej zmęczą oczy widza, brakuje elementów budujących napięcie – film jest wyjałowiony z dramaturgii. Na próżno można w nim szukać momentów, które złapią widza za serce, czy zmuszą do jakichkolwiek innych emocji.
Wachowscy chcieli stworzyć łatwo przyswajalny  film rozrywkowy, niestety dobrej rozrywki jest tutaj jak na lekarstwo. Wiele dialogów między bohaterami woła o pomstę do nieba – albo irytują swoją banalnością, albo zamiast zamierzonego przez twórców uśmiechu na twarzy widza, wywołują tylko efekt „facepalm”.

Niemniej można dostrzec także dobre strony dzieła rodzeństwa. Zgodnie z oczekiwaniami jest bardzo widowiskowo, a momentami nawet epicko. Krajobrazy imponują szczegółowością, a baśniowe okręty gwiezdne, wyłaniające się z pierścieni planetarnych, czy walczące z niebezpiecznymi kłębami atmosfery Jowisza, robią piorunujące wrażenie. Niemniej wiele szałowych scen (tak – „szałowych” jest celowym i odpowiednim określeniem), to stanowczo za mało, aby przykryć zatrzęsienie wspomnianych już wad tego filmu.

źróło: http://media.splay.pl

Pochwały twórcom należą się za próbę kreacji barwnego uniwersum, pełnego baśniowych planet oraz pozaziemskich ras, wyposażonych w różnorodną, widowiskową technologię. Elementy scenografii, stroje i charakteryzacja postaci zasługują na wyróżnienie. Wachowscy wrzucają widza w pozornie dość dobrze przemyślaną i oryginalną rzeczywistość. Niestety im mocniej poznajemy zawiłości przedstawionego świata, tym bardziej nabiera on wad wtórności, naiwności i niedorzeczności, o dziurach logicznych nie wspominając ;).

Od strony muzycznej „Intronizacja” prezentuje się przyzwoicie. Klasyczne, melodyjne kompozycje Michaela Giacchino nie wybijają się na pierwszy plan i subtelnie wzbogacają doznania wizualne. Można jedynie żałować, że nie są na tyle oryginalne, aby na dłużej zostały nam w pamięci.

Podsumowując – rodzeństwo W. stworzyło lekkostrawny film familijny, który nie wymaga od widza więcej niż przyswajanie ładnych i kolorowych obrazów. Niestety same wizualne wodotryski, podawane przy akompaniamencie przyzwoitej muzyki klasycznej, nie skuszą doświadczonych kinomaniaków do wizyty w sali kinowej.

Czy film warto zobaczyć? Tak, z dwóch powodów – by przekonać się czy znów zabiją Seana Beana ;) oraz by dowiedzieć się dlaczego „Jupiter Intronizacja” jest zdecydowanie najgorszym filmem z całego dorobku Wachowskich.

OCENA: 4/10

 

  • FILM JUPITER ASCENDING – Trailer / ZWIASTUN

źródło logotypu filmu: http://www.wbep.pl

Dr. Gediman

Ciekawy artykuł? Doceń naszą pracę:
[Głosów: 12 Średnia: 3.3]
Komentarze (3)
Dodaj komentarz
  • NiceBoy

    Doktor pisze bzdury film obejrzałem mnie się podobał

  • Destiny

    Po pierwsze Mila Kunis kojarzy mi się z postacią słodkiej idiotki z całkiem dorzecznego sitcomu „Różowe lata 70.” (That ’70s Show – Terry Hughes/David Trainer/Tim Ryder).

    Po drugie trailer pokazał mi niezmiernie znajome widoki: monumentalne, oślepiające feerią barw, zaskakujące przestrzenią, technologiami pojazdów i broni i ogólnym wizualnym roooozmaaachem – tyle, że to wszystko znam ze …Star Wars.

    May the Force be with…who? Us? or them?

    Podziękowała! Zaczekam na wersję on line, odpalę na tv o przyzwoitej przekątnej i rozdzielczości ekranu i wtedy napiszę co więcej.
    Dottore! Dziękuje za opinię, a zaoszczędzoną na bilecie kasę przepuszczę na kukułki, ale te niepakowane w szeleszczące papierki, żeby rodzina nie słyszała, jak się intensywnie odchudzam ;)

    Howgh!

  • Shinobi

    Hmmm… Zwiastun zadziałał na mnie jak ostrzeżenie, więc do kina się nie wybrałem… Recenzja Doktora tylko potwierdziła słuszność tej decyzji ;)