Prequele skupione na konkretnych postaciach są stałym elementem Hollywood od lat, w przypadku Furiosy nie był to jednak tylko łatwy „skok na kasę”. George Miller filmem „Furiosa: Saga Mad Max” po raz kolejny udowodnił, że potrafi tworzyć prawdziwe i dobre kino akcji, choć tym razem postawił na bardziej stonowaną produkcję, rozwiniętą fabułę i głębsze zarysowanie postaci. Jest mniej intensywnie, ale bardziej interesująco? Zapraszam do recenzji poniżej.
- Film Furiosa: Saga Mad Max
- Tytuł oryginalny: Furiosa: A Mad Max Saga
- Premiera kinowa:
22 maja 2024 (Belgia)
24 maja 2024 (kina – świat) - Reżyseria: George Miller
Film Furiosa: A Mad Max Saga (2024) – Fabuła / Opis
Opowieść o losach wojowniczki Furiosy zaczyna się jeszcze przed połączeniem sił z Maxem w „Fury Road”. W zrujnowanym świecie młoda Furiosa (Taylor-Joy) zostaje porwana z idyllicznego Zielonego Miejsca Wielu Matek i wpada w ręce potężnej hordy motocyklistów, którymi dowodzi bezwzględny Dementus (Chris Hemsworth). W trakcie wędrówki przez bezludne pustkowia trafiają na Cytadelą, którą silną i bezwzględną ręką kontroluje tyran – Immortan Joe.
W wyjałowionym świecie trwa bezlitosna wojna dwóch tyranów o dominację. Furiosa musi przeżyć brutalne starcia obu sił, uknuć plany przetrwania i przygotować się na każdą ewentualność, by znaleźć drogę do domu. Fabuła skupia się na tej niezłomnej bohaterce, rysując obraz jej transformacji z młodej i porwanej dziewczyny w twardą wojowniczkę gotową do walki o wolność i sprawiedliwość w brutalnym świecie postapokaliptycznym. Furiosa wyrasta na ikoniczną postać, której odwaga i determinacja stają się fundamentem jej legendy, przygotowując ją do decydującego starcia o własne przeznaczenie.
Film Furiosa: Saga Mad Max (2024) – Recenzja / Opinia
Filmowa saga Mad Max przeważnie skupiała się na postaci tytułowego bohatera, ale zdecydowanie nie jest on jedynym bohaterem tej serii. W filmie „Mad Max: Na drodze gniewu”, tytułowego wojownika przyćmiła właśnie postać Furiosy, znakomicie zagranej przez Charlize Theron. Furiosa skradła show Maxowi w filmie z 2015 roku. Trzeba przyznać, że jej historia nadawała się idealnie na spin-off, ponieważ to naturalne i intuicyjne rozwinięcie uniwersum.
Z jednej strony żałuję, że w nowym filmie znów nie zobaczyłem wyśmienitej Theron. Jednak cofamy się w czasie, film „Furiosa: Saga Mad Max” jest prequelem, zatem zamiast oglądać komputerowo odmłodzoną Charlize, zdecydowanie bardziej wolę obserwować nową, młodszą aktorkę, której nie trzeba komputerowo urealniać.
W tę rolę wciela się nie byle kto, bowiem Anya Taylor-Joy, znana z wielu doskonałych kreacji (np. z serialu „Królowa Gambitu” i filmów „Czarownica”, „Ostatnia noc w Soho”). Aktorka ta niekoniecznie kojarzy się z kinem akcji i która z roli na rolę wydaje się być niestety coraz bardziej wychudzona. Mimo to naprawdę dobrze odnalazła się w brutalnym, postapokaliptycznym świecie Mad Maxa.
Scenariusz i wizja Millera bardzo pomogły jej stworzyć postać z krwi i kości. Reżyser chcąc pomóc Theron lepiej wejść w jej rolę w poprzedniej części, rozpisał dla niej bowiem dogłębne tło postaci Furiosy. Wiele z tamtych pomysłów stało się fundamentem filmu „Furiosa: A Mad Max Saga” i tytułowej postaci.
Taylor natomiast nigdy nie bała się wcielać w mroczne postacie i odważne role. Jednak sama w wywiadach przyznała, że rola Furiosy była dotychczas najbardziej „brudna i krwawa” w jej dotychczasowej karierze. Ostatecznie spisała się ona więcej niż dobrze, wiarygodnie odgrywając swoją rolę, nadając postaci charyzmy i żywiołowości.
Paradoksalnie, tak jak wcześniej Furiosa skradła show Mad Maxowi w „Fury Road”, tak teraz Dementus skradł show Furiosie w poświęconym jej filmie. Chris Hemsworth brawurowo wcielił się w Dementusa dostarczając jednej z najbarwniejszych i najbardziej interesujących kreacji, idealnie wpasowując się w groteskowy, postapokaliptyczny świat. Jego rola jest pełna charyzmy, brutalności, dwuznaczności i zadziwiającej elokwencji, co dodaje filmowi dodatkowego kolorytu. Hemsworth nie musiał nareszcie kryć swojego australijskiego akcentu, co wyszło filmowi „Furiosa: Saga Mad Max” tylko na plus. Ogólnie tak dobrze nie oglądało mi się tego aktora od lat.
Gra aktorska na dalszym planie w „Furiosie” stoi na równie wysokim poziomie i jest to wyraźnym atutem tej produkcji. Jeżeli uważacie, że brakuje w niej Mad Maxa, idealnie i zupełnie niespodziewanie tą lukę zapełnia mentor Furiosy, świetnie zagrany przez Toma Burke’a.
Oprawa audiowizualna filmu „Furiosa: Saga Mad Max”, jak można było się spodziewać po Millerze, stoi na bardzo dobrym poziomie. Choreografia popisów kaskaderskich i scenografia, pełna prawdziwych i ryczących pojazdów, jest absolutnie godna kinowych seansów. Przyznać jednak muszę, że w początkowej fazie filmu, kiedy to obserwujemy sporo scen z otwartych przestrzeni, a historia ma bardziej kameralny charakter – w oczy rzuca się sztuczność obrazu i wykorzystywanie technik blue box. Im dalej w film na tym polu robi się lepiej i praktyczne efekty specjalne zaczynają dominować. Ale oczywiście to nie jest poziom znany z poprzedniego filmu, brakuje tu większego szaleństwa, fruwających ciał i mechaniczno-ludzkich szczątków, czy też pyłu wgryzającego się w zęby. Jest spokojniej, oszczędniej, a efekty podawane są w bardziej wyważony sposób, co też podkreśla, że „Furiosa” to inny film, gdzie indziej kładzie nacisk i chce przekazać coś więcej niż tylko totalną destrukcję w tumanach piasku.
Muzyka, choć dobra i klimatyczna, nie jest tak dominująca jak w „Na drodze gniewu”, co sprawia, że niektóre sekwencje (zwłaszcza akcji) nie potrafią już tak dobrze podtrzymywać napięcia, jak w poprzednim filmie. I przyznam, że trochę więcej spodziewałem się po muzyce. Zbyt często wykorzystywane są bowiem motywy znane z poprzedniego filmu, a zbyt rzadko na pierwszy plan wysuwa się coś zupełnie nowego.
Pomimo długości trwania filmu (2,5 godziny), „Furiosa” skutecznie utrzymuje uwagę widza i naprawdę nie pozwala się nudzić. Tempo filmu jest dobrze wyważone, a fabuła, choć momentami schematyczna i przewidywalna, potrafi jednak wielokrotnie zaintrygować.
Jednym z najciekawszych aspektów „Furiosy” jest możliwość głębszego wejścia w świat post-apokaliptycznego The Wasteland. Film pozwala nam poznać dynamikę i politykę tego świata, pokazując miejsca jedynie zarysowane lub wspomniane w „Na drodze gniewu”. To wspaniały hołd dla gatunku, który Miller sam zapoczątkował w 1981 roku i jest bardziej Mad-Maxowy niż obsypany Oscarami poprzednik.
Wprowadzenie głębszych wątków i rozwinięcie postaci drugoplanowych z poprzedniej części nadało filmowi większą głębię. Otrzymaliśmy szczegółowe wyjaśnienie przeszłości Furiosy i innych kluczowych postaci, co wzbogaciło uniwersum Mad Maxa. Sprawiło też, że jeszcze lepiej i głębiej będzie się odbierało kolejne seanse „Fury Road”.
Podsumowując:
George Miller po raz kolejny pokazał, jak tworzyć kino akcji na wysokim poziomie. Tym razem jednak stworzył dzieło bardziej stonowane, mniej dynamiczne i intensywne w doznaniach, ale mocniej skupione na elementach fabularnych, przedstawianiu post-apokaliptycznego świata oraz na głębszym zarysowaniu postaci. W sposobie dopracowania tych elementów, jak również niezbagatelizowania istotności sekwencji akcji, Miller udowodnił, że jego nowy film nie był tylko łatwym „skokiem na kasę”, co często zarzuca się pomysłodawcom i producentom prequeli. W „Furiosie” jest mniej intensywnie, co nie znaczy, że mniej interesująco. Tym razem elementy fabularnie nie są tak mocno przytłoczone spektakularną destrukcją, co niektórzy widzowie i krytycy uznawali za wadę poprzedniego filmu. „Furiosa: Saga Mad Max” to jednak nadal film, który dostarcza mnóstwo rozrywki i dobrych wrażeń wizualnych. Choć nie dorównuje fenomenowi „Mad Max: Na drodze gniewu”, to i tak zasługuje na wyróżnienie. Dla fanów serii to obowiązkowa pozycja, a dla reszty – solidny wybór na wieczór pełen akcji i post-apokaliptycznej przygody. „Furiosa” to kawał dobrego kina rozrywkowego, które bezapelacyjnie warto zobaczyć.
Furiosa: Saga Mad Max (2024) – Trailer / Zwiastun
Jeden z ostatnich zwiastunów przed premierą kinową opublikowano 8 maja 2024:
19 marca 2024 zaprezentowano kolejny zwiastun:
Why tha fuk Anya Taylor-Joy?… nienawidzę tej aktorki, jest tak płaska i jednowymiarowa jak nasza Bołądź, Różczka albo jeszcze lepiej Grycewicz iks de.
Po bardzo słabym filmowo 2023 roku, przez najbliższe pół roku zobaczymy same rarytasy science fiction: Diuna 2, Furiosa, Biedne istoty, Rebel moon 1 i 2. Będzie co ogladać.
To 2 części mają być w 2024r? Rebel Moon. Ja myślałem że tylko pierwsza część ma być w przyszłym roku.
„Premierowy seans tamtego filmu wrył mi się w pamięć tak głęboko, że mam wrażenie jakby było to zaledwie wczoraj.”
Mi akurat ta burza tak się wryła w pamięć, że chyba tylko z tego powodu poszedłem do kina po ujrzeniu zapowiedzi.