Film „Free Guy” (2021) – dobre, letnie kino rozrywkowe [recenzja]

  • Tytuł: Free Guy
  • Premiera:
    10 sierpnia 2021 (Locarno Film Festival, Szwajcaria)
    13 sierpnia 2021 (kina w Polsce)
  • Reżyseria: Shawn Levy
  • Zwiastun ⇓

Fabuła / Opis

Guy (Ryan Reynolds) jest szczęśliwym pracownikiem banku i wiedzie idealne w jego mniemaniu życie w dość nietypowym świecie, w którym co chwilę coś wybucha lub nie ma dnia, aby ktoś nie napadł z bronią na miejsce pracy bohatera. Jednak Guy nic sobie z tego zamieszania nie robi, traktując je jako rzecz całkowicie normalną, ot codzienna rutyna. Wszystko zmienia się jednak, gdy bohater dostrzega na ulicy wyśnioną dziewczynę swoich marzeń. Postanawia on zburzyć codzienny schemat, by tylko porozmawiać z dziewczyną. Tak zaczyna się ciąg zdarzań, dzięki którym bohater odkryje, że w rzeczywistości jest tylko postacią w brutalnej grze wideo…

 

Film Free Guy (2021) – Recenzja / Opinia

 

Na pewnie nieszczęście dla filmu „Free Guy”, poprzednim obejrzanym przeze mnie filmem w kinie był „Legion samobójców” wg Jamesa Gunna i to na przestrzeni zaledwie paru dni. Problem polegał na tym, że w pierwszej i bardzo efektownej pół godzinie „Free Guy’a” moja podświadomość krzyczała: czegoś tu brakuje! Potrzebowałem chwili, aby zrozumieć w czym tkwi problem. Było bowiem za plastikowo, za sterylnie i oczywiście – biorąc pod uwagę kategorię PG-13 – zbyt bezkrwiście. Z ekranu biło sztucznością CGI i green-screenem. Moja podświadomość domagała się namacalności w scenach destrukcji i gore przez duże G. Jednak Shawn Levy to nie James Gunn, a jego nowy film w humorystyczny sposób opowiada o kiełkowaniu sztucznej inteligencji w wirtualnym świecie, a nie o grupie ześwirowanych popaprańców (w pozytywnym znaczeniu), którzy ćwiartują swoich wrogów w teoretycznie realnym świecie.

Potrzebowałem zatem około kwadransa, aby przestawić się na inne kino w wersji soft, zapodane w zdecydowanie bardziej lekkostrawnej formie niż w „The Suicide Squad”. I gdy już obejrzałem znane z trailerów sceny akcji, mające wdrożyć widza w codzienny świat Guy’a oraz gdy zaczęło się budowanie głównego wątku fabularnego, ten proces przestawienia się dobiegł u mnie końca. Zacząłem bardzo przyjemnie odbierać dzieło Levy’ego. Następne sceny wchodziły już bez zgrzytów, aż miło.

W główną rolę filmu „Free Guy” wciela się Ryan Reynolds, aktor dobrany perfekcyjnie jako odtwórca nieco zagubionej postaci, która w wyniku pewnych okoliczności, zaczyna wychodzić poza przypisany jej przez programistów schemat. Muszę przyznać, że w grze Reynoldsa było czuć ten sam entuzjazm, zarażający widza, który pamiętamy z pierwszego „Deadpoola”. Aktor tchnął swoją duszę w graną, co istotne, sztuczną postać. Da się wyczuć również, że praca na planie sprawiała mu ogromną frajdę. Aktor żył tym filmem, niesłychanie się w niego angażując, co potwierdzają nawet niedawne doniesienia medialne, jak starał się osobiście sprostować wpadkę producentów z bezprawnym wykorzystanie piosenki „Fantasy” Mariah Carey (notabene zaproponowaną do filmu przez Ryana), dzwoniąc bezpośrednio do piosenkarki i tłumacząc jej całą sytuację, kończąc tym samym potencjalny prawny konflikt już w samym zarodku.
Słowa uznania należą się także charakteryzatorom tej postaci oraz specom od efektów specjalnych. Przykładowo – długo nie wyjdzie mi z głowy przypakowana wersja Reynoldsa na sterydach, któremu muskularnego ciała użyczył były wrestler, Aaron W. Reed.

źródło: kadr z filmu „Free Guy” (2021)

Obok Guy’a mamy Molotov Girl, obiekt westchnień głównego bohatera i pośrednią sprawczynię całego zamieszania, graną może bez błysku Reynoldsa, ale całkiem dobrze przez Jodie Comer. Najistotniejsza w relacji głównych bohaterów jest chemia – między postaciami iskrzy, może nie tak mocno, jak między Deadpoolem, a Vanessą, ale widz nie powinien mieć żadnego problemu z uwierzeniem w rodzące się, autentyczne uczucie między nimi.

Z dalszego planu można wyróżnić Joe Keery’ego, dobrze znanego ze „Stranger Things”, przyzwoicie odgrywającego postać genialnego programisty, który zawodowo i prywatnie trochę odbił się od „ściany” zwanej życiem.
Na geniuszu młodego Guru żeruje Antoine (Taika Waititi), ekscentryczny boss, który zamienił dzieło firmy w grę przynoszącą komercyjny sukces i mnóstwo $$$. Waititi moim zdaniem nieco przeszarżował w swojej roli i tak mocno chciał podkreślić ekscentryczność postaci, że ją raczej uniewiarygodnił.

Warto jeszcze wspomnieć o Buddym (Lil Rel Howery), który jest dobrym druchem Guy’a i dodaje swoje trzy grosze do cool atmosfery wokół Reynoldsa, a także o całej rzeszy znanych aktorów i znanych głosów, które pojawiają się w filmie w epizodycznych rolach – jak chociażby Channing Tatum (nazwijmy go – tańczący awatar) czy Dwayne Johnson i Hugh Jackman podkładający swoje głosy pewnym graczom.

Film „Free Guy”, jak przystało na komedię, wykorzystuje prześmiewczą formułę by zadrwić z wielu osób czy grup społecznych i życiowych sytuacji, najmocniej oczywiście uderzając w maniakalnych graczy i świetnie ukazując dysproporcję w tendencji do kreowania idealnego, wirtualnego naszego wizerunku, w starciu z brutalną rzeczywistością. Kilka scen, tekstów oraz rewelacyjnych nawiązań (w tym także jakże udanych do Marvela i całego Disney’a) to czyste złoto i jednocześnie poziom żartu stojący o poprzeczkę wyżej niż w trochę żenującym w tym elemencie nowym „Legionie samobójców”. Dostało się mocno nerdom, pal licho, że w stereotypowy sposób – jest to po prostu świetnie przedstawione i gwarantuje salwy szczerego i niewymuszonego śmiechu na sali kinowej.

źródło: kadr z filmu „Free Guy” (2021)

Pomimo prześmiewczej formy film stara się przemycić także trochę z bardziej poważnej tematyki. W elemencie science-fiction chodzi o okoliczności powstania sztucznej inteligencji, która „o dziwo” nie chce unicestwić ludzkości, a żyje na naszej łasce próbując powalczyć o przestrzeń do życia i swobodę podejmowania decyzji, czyli o swoją wolność. Z drugiej strony mamy dylemat czy perspektywa utrzymania zysków firmy jest usprawiedliwieniem do ewentualnego unicestwienia wirtualnego świata.
W elemencie gamingowym natomiast rzucona jest mocno utopijna teza, że gracze są w stanie ochoczo porzucić (i to globalnie) sianie wirtualnej przemocy, by zająć się pokojowym tworzeniem wirtualnego świata.

Efekty specjalne stanowią ważny aspekt filmu „Free Guy”, który w końcu w większości rozgrywa się w wirtualnym świecie gry, a zatem bez efektów ciężko byłoby się obyć. Jednak efekty nie przytłaczają fabuły czy gry aktorskiej i nie zdominowały produkcji. To nie jest ten rodzaj filmu, na który wybierasz się tylko po to, aby zobaczyć efektywną rozwałkę. To tylko jeden z elementów dobrej, rozrywkowej produkcji. Oczywiście jak porównamy efekty do wspomnianych już z „The Suicide Squad”, to przez nadmiar green screena jest to dość spora przepaść w porównaniu do dzieła Jamesa Gunna.

źródło: kadr z filmu „Free Guy” (2021)

Jak przystało na wakacyjną komedię, próbującą zgarnąć nieco z tortu kina familijnego, w fabule są duże uproszczenia oraz nieco doskwiera schematyczność. Znalazło się dużo miejsca na mocny wątek romantyczny. Jest również happy end i to tak happy, że można by zwymiotować z przesłodzenia. Jednak żadne z tych rzeczy finalnie nie przeszkadzają na tyle, aby mogły zaburzyć całkiem dobry odbiór tego filmu.

Film „Free Guy” to prosta, bajeczna komedia z przysłowiowym „jajem”, zabawna i bardzo efektowna zarazem, przy której po prostu da się dobrze bawić. Idealne kino bez zobowiązań na piątek po pracy. Jeżeli szukacie lekkiego, dobrego, wakacyjnego kina, które sprawi, że z sali kinowej wyjdziecie z bezwolnym uśmiechem na twarzy, mogę szczerze polecić Wam „Free Guy’a”. To rozrywka w czystej formie i – co ciekawe – z fabułą spójniejszą niż niejeden film o znacznie poważniejszym tonie.
Jeżeli natomiast szukacie czegoś więcej, bardziej skomplikowanego kina, szczególnej błyskotliwości, mniejszego powielania schematów i bardziej namacalnych efektów – tutaj moją rekomendacją będzie zaledwie „można obejrzeć”.

 

OCENA :

3/4 dla wakacyjnego kina
dr Gediman

 

 

Zwiastun / Trailer

 

FILMY SF 2021 >>

Ciekawy artykuł? Doceń naszą pracę:
[Głosów: 3 Średnia: 5]
Komentarze (0)
Dodaj komentarz