Film „Wędrująca Ziemia” (2019) – Piękna katastrofa? [recenzja]
- Tytuł: Wędrująca Ziemia
- Tytuł angielski: The Wandering Earth
-
Premiera:
5 lutego 2019 (Chiny)
1 maja 2019 (Netflix) - Reżyseria: Frant Gwo
- Zwiastun ⇓
Film THE WANDERING EARTH (2019) – Fabuła / Opis
Najbliższa nam gwiazda, Słońce, gwałtownie się starzeje. Fuzja helowa wodoru gwałtownie przyspiesza, co ma doprowadzić do rozbłysku helowego i przekształcenia się w Czerwonego Olbrzyma. Słońce niedługo zacznie się rozszerzać, by wchłonąć i zniszczyć Ziemię. Na powierzchni planety ludzie doświadczają konsekwencji drastycznych zmian klimatu. Jedyną szansą na przetrwanie jest zejście ludzi na stałe do miast utworzonych pod ziemią. To zapewnia bezpieczeństwo na chwilę obecną, pytanie jednak – co dalej?
Wszystkie technologiczne zasoby ludzkości zostają zaangażowane w produkcję urządzeń, które najpierw zatrzymają rotację planety, a docelowo pomogą wypchnąć Ziemię nie tylko z jej orbity wokół Słońca, ale i zapoczątkują jej podróż poza Układ Słoneczny.
FILM WĘDRUJĄCA ZIEMIA (2019) – RECENZJA / OPINIA
Film „Wędrująca Ziemia” to chińska superprodukcja z gatunku science fiction. Film został oparty na opowiadaniu o tym samym tytule autorstwa Cixina Liu, chińskiego pisarza nagrodzonego w 2015 roku Nagrodą Hugo za bardzo popularną powieść „Problem trzech ciał”. Opowiadanie „The Wandering Earth”, które zainspirowało filmowców zostało wydane w Chinach w 2000 roku, a w Polsce opublikowane w ramach antologii “Kroki w Nieznane” (2014) Wydawnictwa Solaris.
Warto wspomnieć, że „Wędrująca Ziemia” jest pierwszym, wysokobudżetowym filmem sci-fi, jaki powstał w Chinach. Na produkcję przeznaczono bowiem 48 mln dolarów.
W samych Chinach film okazał się niebywałym sukcesem finansowym i sam ten lokalny sukces wystrzelił produkcję na trzecie miejsce tegorocznych, światowych liderów box office. Ze względu na dużą popularność twórczości Cixina Liu, dystrybucję filmu zaplanowano na całym świecie, mając nadzieję na powiększenie sakwy sukcesu. I tutaj zaczynają się problemy.
Mimo, iż twórcy zaznaczali, że film nie będzie koncentrował się jedynie na Chinach i chińskich bohaterach, lecz historia ma być ukazana w sposób bardziej globalny, aby uwzględnić losy całej ludzkości, finalnie okazało się to tylko kurtuazją.
Film „The Wandering Earth” jest bezapelacyjnie zdominowany chińskimi akcentami, a zaledwie kilka zajawek, by przypomnieć widzowi, że Chiny nie są centrum wszechświata, nie wystarczą, by widz poczuł globalny charakter produkcji. Nie pomaga tutaj również umieszczenie „bohatera” dalszego planu w postaci rosyjskiego kosmonauty. Dawno nie widziałem równie mocno przerysowanej postaci, bazującej na stereotypach – tak, Rosjanin musi pić wysokoprocentowy alkohol w skafandrze kosmicznym… Dodam jeszcze, że wspomniany Rosjanin rozmawia z Chińczykami posługując się językiem rosyjskim, a inni odpowiadają mu po chińsku. Niby działa tutaj supertranslator i wszyscy doskonale się rozumieją, ale w efekcie wypada to bardzo nienaturalnie i sztucznie. Nie bez powodu przymknięto oko w Star Treku, aby dialogi prowadzono w jednym języku, przez co lepiej odbierało się serial.
Film „Wędrująca Ziemia” jest oznaczony znaczkiem „made in China”, zatem można wybaczyć twórcom gloryfikację ich kraju. Zresztą podobne zabiegi widzieliśmy wielokrotnie w przypadku hollywoodzkich produkcji.
Europejskiemu widzowi jednak ciężko wybaczyć inne aspekty filmowego rzemiosła, które spowodowały, że dzieło to jest dla nas wyjątkowo ciężkie w odbiorze. Sposób budowa narracji, zwroty fabularne oraz przede wszystkim kreacja bohaterów zasługują na naganę. Po początkowych zapowiedziach psioczyłem na dystrybutorów, iż nie zdecydowali się pokazać filmu na dużym ekranie w całej Europie. Po seansie zrozumiałem tą decyzję, gdyż mógłby być to pomysł chybiony finansowo. Prawa do dystrybucji wykupił Netflix i tam ta chińska produkcja stanowi pewną odskocznię od amerykańskiego stylu tworzenia kina.
W filmie zawiodły głównie wątki wszystkich młodych bohaterów. Niestety zamiast wnieść coś pozytywnego i energicznego, spowodowały fabularny chaos i zatrzęsienie wątpliwych zwrotów akcji. Na nieszczęście dla filmu są to główne postacie. Twórcy w dość nieporadny sposób próbowali tworzyć sceny, które poruszą widza ich losem. Wyszło wręcz przeciwnie. Szybkie sceny, cięcia, nad wyraz częste przeskoki powodują, że łatwo zgubić się w seansie działań bohaterów, a już poczucie wagi ich dążeń prześlizguje się między palcami. Nie pomagają też rodzinne banialuki, w formie wielce nużących przerywników w pędzącej na złamanie karku akcji. Postacie zwyczajnie biegają po planie i pajacują (tego nie da się inaczej określić), aby tylko coś się działo.
Kreacja postaci to największa bolączka tego filmu. Im głębiej wchodzimy w fabularny las, tym grupka „walczaków” się powiększa, a nasze zobojętnienie wobec nich rośnie wykładniczo. Niestety kolejni bohaterowie wrzuceni w wir akcji są papierowi, pozbawieni charakteru oraz wyjałowieni z charyzmy. Nikt z tej gromadki nie potrafi wzbudzić jakiejkolwiek sympatii, w efekcie czego nie mamy komu kibicować, a zaangażowanie widza w film stopniowo obumiera.
Nawet jeżeli próbowano stworzyć pewien specyficzny klimat produkcji, ulatnia się on jednak przez całkowicie zbędny humor niskich lotów, który ociera się poziom znany z kina młodzieżowego i bez żadnych zobowiązań. W tym elemencie film „Wędrująca Ziemia” bardzo niebezpiecznie zbliża się do głupkowatych produkcji Rolanda Emmericha, na czele z „2012”, gdzie również zbieranina zdesperowanych półgłówków w czepku urodzonych, stara się ratować cały świat.
Z filmem nie jest jednak na tyle tragicznie, abym zdecydowanie go Wam odradzał.
Elementami ratującym tą produkcję jest piorunująca oprawa wizualna oraz rozmach przewodniego pomysłu – wystrzelmy Ziemię poza Układ Słoneczny!
Ten koncept na pierwszy rzut oka może wydać się szalony, ale wyszedł spod pióra nagradzanego pisarza, który w swoim opowiadaniu całkiem sensownie to przedstawił. Gorzej sytuacja wygląda z czysto naukowego punktu widzenia. W sieci nie zabrakło publikacji, które całkowicie negują możliwość uzyskania takiej energii, która nadałaby siłę ciągu pozwalającą naszej planecie na ucieczkę Słońcu. Jednak, gdy przymkniemy oko, pomysłu równie spektakularnego w kinie SF jeszcze nie doświadczyliśmy, a kolejne przedstawione w filmie elementy procesu podróży rodzimej planety przez kosmos są bardzo zuchwałe i stymulują wyobraźnię.
Natomiast od strony wizualnej „Wędrująca Ziemia” to istna perełka. Specjaliści od CGI wykonali kawał porządnej roboty, co rusz zachwycając renderowanymi obrazami. Wrażenie podsycają dodatkowo namacalne i pełne od detali elementy scenografii. Nie ma tutaj pstrokatości, kolory są stonowane, przeważają chłodne barwy, które dobrze wpasowują się w obraz zmrożonej powierzchni naszej planety. Brawo!
Szkoda, że pieszcząca nasze zmysły oprawa audio-wizualna, nie idzie w parze z wciągającą fabułą i charyzmatycznymi bohaterami. Wszystko co dobre w tym filmie rozpływa się w jałowej mieszance braku zaangażowania widza, papierowych postaci i niedorzecznych, naciąganych zwrotów akcji.
Szkoda zmarnowanego potencjału. Film mógł uderzyć w bardziej poważne tony, niż wzorować się na powierzchownych blockbusterach ala „Pojutrze” i wspomniany już „2012”, skrojonych na potrzeby niewymagającego odbiorcy. Przy mocniejszym skupieniu się twórców na elementach science i przy dopracowaniu postaci oraz wątków fabularnych, mógł powstać film, który pamiętalibyśmy całe dekady, a nie tylko 15 minut po seansie…
The Wandering Earth (2019) Zwiastun / Trailer
21 stycznia 2019 opublikowano finalny zwiastun tej efektownej produkcji:
Teaser #1