Terminator: Dark Fate / Mroczne przeznaczenie (Film, 2019) – recenzja
Najnowszy film serii o ‘elektronicznym mordercy’ „Terminator Mroczne Przeznaczenie” wzbudził wiele kontrowersji. Opinie na jego temat są dość skrajne i kiedy część widzów chwali film, uważając go za najlepszą kontynuację „Dnia Sądu”, inni uważają obraz Tima Millera za porażkę nie tylko kasową, ale i artystyczną. Z pewnością nowej produkcji nie pomógł wynik w Box Office. „Dark Fate” wciąż walczy, żeby się zwrócić. Czy jednak wynik finansowy jest w tym przypadku wyznacznikiem jakości całego filmu? Moim zdaniem nie. Co więcej uważam, że „Mroczne przeznaczenie” to doskonała rozrywka!
Zapraszam do pełnej recenzji poniżej.
- Tytuł: Terminator: Dark Fate
- Tytuł polski: Terminator: Mroczne przeznaczenie
- Premiera:
23 października 2019 (wybrane kraje UE)
8 listopada 2019 (Polska) - Reżyseria: Tim Miller
- Zwiastun ⇓
TERMINATOR: DARK FATE – FABUŁA / OPIS
Z przyszłości przybywa niezwykle zaawansowany Terminator REV-9 (Gabriel Luna). Jego zadaniem jest zlikwidować Dani Ramos (Natalia Reyes) – młodą dziewczynę z Mexico City, która prowadzi spokojne życie u boku brata i ojca, ale w przyszłości odegra kluczową rolę w przetrwaniu ludzkości. Na pomoc dziewczynie przybywa Grace (Mackenzie Davis) – augmentowany super-człowiek z przyszłości, stworzony specjalnie do walki z Terminatorami, oraz weteranka walki z maszynami Sarah Connor (Linda Hamilton).
TERMINATOR: MROCZNE PRZEZNACZENIE – RECENZJA / OPINIA
Fabularnie film „Terminator: Mroczne przeznaczenie” nie jest innowacyjny w stosunku do poprzednich filmów. Nie kontynuuje historii z poprzednich części. Nie eksploruje też wizji przyszłości jak to miało miejsce w filmie „Terminator Ocalenie”. „Mroczne Przeznaczenie” powtarza kluczowy dla serii motyw ucieczki bohaterów przed elektronicznym mordercą. Twórcy postawili na prostotę. Wszystko sprowadza się do akcji i choć w tym aspekcie film również czerpie garściami z poprzedników, to jednak właśnie akcja stanowi o jego wyjątkowości.
Sceny akcji w większości blockbusterów są bardzo nieczytelne. Widz nie wie tak naprawdę co dzieje się na ekranie, kto z kim walczy i w jaki sposób. Akcja toczy się za szybko, bohaterów jest zbyt dużo, a prawa fizyki zdają się nie istnieć. W przypadku filmu „Terminator: Dark Fate” sceny są bardzo przejrzyste, a każde uderzenie ma swój impakt. Nieco bardziej chaotycznie robi się jedynie pod koniec filmu, ale i tak udaje się zachować relatywną czytelność scen.
W nowym Terminatorze sceny akcji imponują kreatywnością. Techniki walk są bardzo niestandardowe, w kreatywny sposób wykorzystywane jest otoczenie.
Wizualnie „Terminator: Mroczne Przeznaczenie” prezentuje się znakomicie. Składają się na to trzy elementy: zdjęcia, CGI i efekty praktyczne. Jeżeli chodzi o pierwszy z nich – dominują tu intensywne kolory, co odróżnia film od szarzyzny znanej z „Ocalenia”. Jest wiele ujęć panoramicznych, które dodają filmowi rozmachu. Nie tylko symbolicznie widać, że akcja dzieje się w Meksyku.
Efekty komputerowe przeważnie są na bardzo wysokim poziomie. Odmłodzone twarze Sary Connor i Arnolda Schwarzeneggera wyglądają bardzo realistycznie. Sceny transformacji Terminatora imponują spektakularnością. Łatwo ukryć CGI jeśli przedmiot animacji jest dość prosty i nieruchomy, ale osiągnąć tę niewidoczność w równie skomplikowanych scenach jak przemiana stopu mimetycznego w dowolny przedmiot, to już wyższa klasa.
Oczywiście w filmie znajdziemy sceny gdzie CGI nie wyszło najlepiej, ale to mniejszość, która nie może wpłynąć na dobry, końcowy efekt.
Wspaniale wyglądają sceny z przyszłości. Jest to najmroczniejsza wizja świata z dotychczasowej serii. Przeciwnicy ludzkości posiadają już maszyny, które swoim wyrafinowaniem i elastycznością bardziej przypominają żywe organizmy. Świat przyszłości w „Terminatorze: Dark Fate” przypomina dziwny, przerażający świat Matrixa spoza symulatora. Szkoda, że twórcy nie zdecydowali się rozwinąć tego wątku.
O ile CGI jest bardzo fajnym dodatkiem do efektów specjalnych, o tyle Terminator zawsze opierał się na scenach praktycznych. Jak i w pozostałych filmach serii, tak i w „Mrocznym przeznaczeniu” czuć fetysz maszyn. Ich poruszanie się, dźwięk czy interakcja z otoczeniem są niemal zwiastunem realnej przyszłości. Nie zabrakło także pościgów na autostradzie, co stanowi już klasyczny motyw tej serii.
Za oprawę muzyczną odpowiadał Junkie XL. Nie wiedziałem tego przed seansem, ale czułem, że muzyka jest wyjątkowa. Słuchając mocnych, metalicznych dźwięków, otrzymywałem ten sam zastrzyk adrenaliny jak na seansie ostatniego Mad Maxa. Warstwa muzyczna świetnie podkreśla intensywność i brutalność filmu. W soundtracku znalazło się miejsce na nawiązanie do tradycyjnego motywu muzycznego z Terminatora. Mamy więc bardzo udany mix nowego i starego.
Najsłabszym ogniwem filmu „Terminator: Mroczne Przeznaczenie” jest postać Dani Ramos grana przez kolumbijską aktorkę Natalię Reyes. Trudno powiedzieć czy to Reyes nie podołała aktorsko czy też to jej rola była źle napisana. Aktorka wypada jeszcze przyzwoicie, kiedy Dani jest jeszcze zwyczajną, młodą dziewczyną, która nagle znalazła się na celowniku Terminatora. Później jednak następuje jej nagła i zupełnie niewiarygodna przemiana w twardą wojowniczkę. Dani zbyt szybko i zbyt łagodnie przechodzi przemianę, która Sarze Connor zajęła parę lat. W reakcjach Natali Reyes na Terminatora, zabrakło paniki i przerażenia, które towarzyszyło Sarze Connor. Nie czuć, że bohaterka faktycznie jest ścigana przez pozbawionego emocji, elektronicznego mordercę. Najgorzej wypada jednak w scenach z przyszłości, w świecie pogrążanym wojną z maszynami. O ile John Connor tutaj zawsze wzbudzał szacunek samym wyglądem, o tyle Dani wygląda jak dziewczynka ubrana w post-apokaliptyczny strój.
Kolejną postacią występującą w „Dark Fate” jest Sarah Connor.
Schwarzeneger grał w prawie każdej części tej franczyzy, ale o Lindzie Hamilton słuch zaginął po części drugiej serii. Jej pojawienie się na ekranie to istny zastrzyk nostalgii. Sarah Connor już na zawsze kojarzona będzie z serią o morderczych robotach niemal na równi z muskularnym Schwarzeneggerem. W najnowszym Terminatorze powraca „twarda” wersja Sary. Jest mniej fanatyczna niż w drugiej części, ma natomiast bogaty bagaż doświadczeń i trzyma się jej cyniczny humor. Jej postać jest zdecydowanym wzmocnieniem dla całej ekipy, głównie przez jej wiedzę o Terminatorach. Dzięki niej walka staje się bardziej celowa, a przestaje być chaotyczną bieganiną. Widzowi jej obecność daje podobny komfort jak obecność starego znajomego.
Mam jednak pewne zastrzeżenia do Lindy Hamilton jako aktorki. Nie wiem czy podyktowane jest to przerwą jaką miała w zawodzie, ale jej umiejętności nie stoją na równie wysokim poziomie jak w dwóch pierwszych częściach. Czasami czuć nawet, że za bardzo szarżuje i robi parodię twardej Connor, którą znamy z dwójki.
Do serii powraca także Arnold Schwarzenegger, który w „Mrocznym przeznaczeniu” zagrał klasyczny model Terminatora T-800. Ale ze Schwarzeneggerem nie mamy do czynienia z takim przypływem nostalgii jak w przypadku Sary. Arnie pojawił się w prawie każdym filmie o Terminatorze. Jest on też cały czas obecny w świecie show biznesu, a wiele manieryzmów i tekstów aktora wzorowanych jest na postaci robota. Jeśli dodamy jeszcze wszechobecność Terminatora w popkulturze, czy to w memach, gifach, powiedzonkach, parodiach, występach kabaretowych itp. , to trudno mówić tu o powrocie, ponieważ Terminator Arniego tak naprawdę nigdy nie odszedł.
Tak samo jak w przypadku Lindy Hamilton, obecność Schwarza pozytywnie wpływa na film. Ta część filmu „Dark Fate”, w której Arnie odgrywa pierwsze skrzypce, jest nieco kontrowersyjna. Słowem kluczowym jest tu CARL. Z punktu widzenia fabularnego jest to część najmniej prawdopodobna. Odbiera też trochę powagi dotychczasowej, trzymającej w napięciu treści. Niemniej pojawienie się Arniego to też moment, kiedy mogą się ujawnić jego talenty komediowe. Chwila oddechu przed kolejną dawką intensywnej akcji.
W filmach Marvela bardzo często komedia miesza się z akcją i w dramatycznych scenach walk mamy niepasujące żarty. Przestajemy wierzyć, że to, co dzieje się na ekranie ma jakąkolwiek wagę. W Terminatorze rozbudowana scena humorystyczna jest jednak wyraźnie wydzielona, nawet w sposób fizyczny, od reszty akcji, więc nie wpływa negatywnie na resztę filmu.
Oprócz humoru Terminator Schwarzeneggera potrafi też nieźle się bić i choć nie jest tak doskonały jak nowszy model REV-9, to jednak styl walki ciężkiego, mocnego Terminatora T-800 również ogląda się dobrze.
Złego Terminatora i głównego antagonistę w filmie „Mroczne przeznaczenie” zagrał Gabriel Luna. Jego Terminator REV-9 jest najdoskonalszą maszyną jaka wystąpiła w serii. Podobnie jak T-1000 posiada on stop mimetyczny, dzięki czemu po kontakcie z danym przedmiotem może on przyjąć jego formę. REV-9 potrafi jednak znacznie więcej niż T-1000 i to nie tylko na polu walki. Wykazuje on wielką kreatywność w wykorzystywaniu do swoich celów najróżniejszych ludzkich systemów. Podobnie jak inne Terminatory potrafi doskonale oszukiwać. Jak stwierdził nasz redakcyjny kolega Templar – „kawał z niego szczwanego cybernetycznego lisa”.
Gabriel Luna doskonale sprawdza się w roli Terminatora. Jest niesamowicie skoncentrowany na zadaniu i nieustępliwy. Posiada cechy, które u człowieka oznaczałyby psychotyczność, ale u maszyny oznaczają doskonały program. Poza aspektami fizycznymi Gabriel ma też swoisty wdzięk i lekkość, co uwiarygodnia go w roli bardzo zaawansowanego sztucznego mordercy, który nie jest tylko blaszakiem do zabijania, ale potrafi też przeprowadzać skomplikowane operacje szpiegowskie. Gabriel Luna zagrał Terminatora w taki sposób, aby widz widział w nim robota, ale jednocześnie mógł uwierzyć, że postacie z ekranu biorą go za normalnego człowieka.
Kolejną postacią, która nadała ton całemu filmowi, jest Grace. W rolę super-żołnierki z przyszłości wciela się Mackenzie Davis. Nie kojarzyłem tej aktorki wcześniej, ale po seansie przypomniałem sobie jej rolę w Blade Runner 2049, w którym gra replikanta prostytutkę. Miłośnicy science fiction powinni kojarzyć aktorkę z doskonałego epizodu „San Junipero” serialu „Black Mirror” Grace to dla mnie najjaśniejsza strona filmu. Oglądając zwiastuny widziałem w niej kolejną babkę z filmu akcji w stylu Natashy Henstridge z „Gatunku” czy Kristanny Loken z „Terminatora 3”. Sądziłem, że będzie kobiecym odpowiednikiem akcyjnego mięśniaka. Nic bardziej mylnego, bowiem Grace to postać bardzo rozbudowana i moim zdaniem prawdziwa bohaterka tego filmu.
Mackenzie Davis jak nikt inny, świetnie nadaje się do zagrania kobiety podrasowanej genetycznie w celu uzyskania optymalnych możliwości bojowych. Po pierwsze jej ciało. Jest wysoką kobietą (179 cm wzrostu), z atletyczną sylwetką i długimi nogami. Ma wyraźnie zarysowane mięśnie ramion, ale nie ma przesadnej masy mięśniowej. Dalej jej twarz. Mackenzie ma ciekawą, niemal szlachetną urodę, dość nietypową. Jest ładna, ale też dostojna. Przypomina mi Daryl Hannah, która w Blade Runnerze także zagrała androida. Ważną cechą Mackenzie są jej oczy i spojrzenie, które pomaga w okazywaniu skupienia, intensywności, ale także smutku, obawy i całej gamy innych uczuć.
Podczas walki wkłada w swoje ruchy taką energię, że czuć jej wysiłek. Zaryzykuje stwierdzenie, że sceny akcji z jej udziałem są najlepsze w całym filmie, prawdziwa uczta dla oczu.
Umiejętności pokazywane na ekranie nie są przypadkowe. W ramach przygotowań do filmu, aktorzy przechodzili szkolenie z Zielonymi Beretami. Mackenzie jest bardzo wiarygodna jako wojowniczka, czego nie mogę powiedzieć o Emili Clarke z „Terminator: Genisys”, która wizualnie nie pasowała do serii o Terminatorze. Jednak to nie walka świadczy o tym jak rozbudowana jest rola Grace. Jako super-żołnierz imponuje nam jej siła, daje nam pewne poczucie bezpieczeństwa będąc formą jedynej ochrony przed Terminatorem. Natomiast jej tragiczna historia w toczonym wojną świecie przyszłości wzbudza nasze zainteresowanie i współczucie. Grace jest też dziewczyną z charakterem i pokazuje to nie tylko podczas walki, ale również kiedy nie daje się zdominować Sarze i wyraźnie pokazuje kto rządzi w grupie.
Ze wszystkich filmowych serii science-fiction Terminator zawsze należał dla mnie do tych najbardziej niepokojących. Przerażała mnie nie tylko wizja samej przyszłości, ale i błoga niewiedza współczesnych nam ludzi o nadciągającej wojnie totalnej z maszynami. Ten niepokój bardzo dobrze udało się odtworzyć w najnowszym Terminatorze, dzięki temu otrzymaliśmy nie tylko film rozrywkowy, ale też obraz zostający w głowie.
Dla zdeterminowanych do szukania słabych stron tej produkcji, zawsze coś się znajdzie. Wybierając się do kina musicie być świadomi, że „Terminator: Mroczne Przeznaczenie” daleki jest od dzieła wybitnego. Jednak to kino rozrywkowe, które doskonale spełnia swoją rolę. Jeśli podejdziecie do seansu na luzie, bez próby usilnego zestawiania „Dark Fate” z dwoma, przełomowymi pierwszymi częściami serii, możecie oczekiwać świetnej zabawy. W tym roku, jeśli chodzi o kinowe scifi, nie było o to łatwo.
TERMINATOR: DARK FATE – INFORMACJE
Film „Terminator: Dark Fate” jest kontynuacją filmu „Terminator 2: Dzień sądu” i tym samym na poziomie fabularnym ignoruje historię opowiedzianą w trzech pozostałych sequelach („Bunt maszyn”, „Ocalenie” oraz „Genisys”). Jeden z producentów filmu i ojciec pierwotnego pomysłu, James Cameron, zdecydował się na taki ruch, ponieważ nie chce korzystać z elementów, jakie wdrożono do tej kultowej serii science-fiction bez jego udziału. Cameron radzi widzom, aby wszystkie dotychczasowe filmy serii, licząc od „Dnia Sądu”, uznać za formę „złego snu” bądź jako „alternatywną linię czasową”, która ze względu na zawiłości podróży w czasie i koncepcji istnienia alternatywnych wszechświatów, może nawet być dopuszczona do tego uniwersum.
Cameron, wprawdzie powierzył reżyserię Timowi Millerowi (“Deadpool”), ale sam w pewnym stopniu nadzorował fabułę filmu, i to pomimo, że po ogłoszeniu kinowej klapy finansowej szybko próbował wycofać się ze znaczenia swojej roli w tym przedsięwzięciu.
Do roli Terminatora powrócił Arnold Schwarzenegger, a Sarah’ę Connor po latach zagrała ponownie Linda Hamilton. Główną postacią filmu była jednak Grace, w którą udanie wcieliła się Mackenzie Davis (Mariette z “Blade Runner 2049”). W obsadzie znaleźli się również Natalia Reyes, Gabriel Luna i Diego Boneta.
Muzykę do filmu skomponuje Junkie XL, którego wyborny podkład muzyczny wzbogacił m.in. film „Mad Max: Fury Road”.
„Terminator: Mroczne przeznaczenie” reklamowany był jako reboot serii, która miała być początkiem zupełnie oddzielnej trylogii. Mimo, że film jakościowo bije na głowę „Genisys”, to jednak biorąc pod uwagę bardzo słabe wyniki w box office, wątpliwe jest, aby producenci zdecydowali się zaryzykować kontynuację tej historii.
Korekta redaktorska recenzji + informacje: dr Gediman
TERMINATOR: MROCZNE PRZEZNACZENIE – ZWIASTUN / TRAILER
17.10.2019 do Sieci trafił rozszerzony Red Band TV spot:
Oficjalny zwiastun trafił do sieci 29 sierpnia 2019:
Pierwszy trailer opublikowano 23 maja 2019:
Przy okazji premiery zwiastuna – opublikowano również krótki film zza kulis produkcji:
SCI FI 2019 – WSZYSTKIE FILMY SF »

Ja nie rozumiem to kontynuacja 2 tak a w dwójce Terminator został zniszczony w lawie więc jakim cudem zabija on Conora który jest dalej mlody i z mama na wakacjach nagle przychodzi T 800 i go zabija bez sensu nie jest to wyjaśnione beznadzieja ta scena i że Conor zginoł nigdzie nie było w filmie w żadnej części pokazane że ginie a potem w bunt maszyn żyje o co chodxi pisałem do paramount ale cisza.