Film „Avengers: Infinity War” – opinie, zwiastuny i opis

1

Avengers: Wojna bez granic – Opinia na gorąco

 

Na wstępie muszę zaznaczyć, że wielkim czy nawet średnim fanem MCU nie jestem, ale film „Avengers: Infinity War” odebrałem umiarkowanie dobrze. To przede wszystkim przyzwoita rozrywka, która łatwo wciąga, nie dłuży się, jest epicka i dynamiczna, ale niestety też pusta.

Fani MCU będą piali z zachwytu, bo kogo tu nie ma? Są wszystkie postacie, jakie poznaliśmy we wcześniejszych produkcjach Marvela i w dodatku wplecione w historię z pomysłem. Poza postaciami dalszego planu, nie uświadczymy tu bezmyślnego upychania bohaterów, byle tylko pojawili się na ekranie. Każdy z wiodących superherosów otrzymuje swoje przysłowiowe 5 minut, w których może się wykazać. Nie zawsze w przypadku serii o Avengersach to się udawało.

Główny złoczyńca, Thanos (Josh Brolin), nie jest papierową postacią, to dobrze umotywowany kawał skurczybyka, który sieje śmierć na skalę dotąd niespotykaną w MCU.
Jednak cóż z tego? Wyjątkowo wybrałem się na seans do kina IMAX, co zdaje się nie było najlepszych pomysłem, gdyż nadmiernie uwypukliło największy mankament filmu. Słabiutkie CGI nie tylko postaci Thanosa, ale wszystkich „złoli” jest wręcz irytujące. Sztuczność i nałożenie na obraz grafiki aż razi. Mocno mi przeszkadzał ten element produkcji. Jak tu drżeć przed tak wykreowaną wizualnie postacią?

Jak już stwierdziłem fanem MCU nie jestem, zatem zupełnie nie ekscytują mnie sensacje w stylu „kto w tym filmie, z kim i dlaczego”. Mimo, iż film „Avengers: Wojna bez granic” obejrzałem z zaciekawieniem, to jednak gdy seans się skończył, otrzepałem się z pyłu bitewnego, wyszedłem z kina i … nic. W dosłownie 1 minutę zapomniałem, cóż ja właściwie oglądałem i o co tyle szumu? Walki, bitwy, mordobicie, trochę gagów i wyjątkowo niewiele wymian dialogowych, plus dobre efekty (nie licząc kreacji postaci) – ot kolejny marvelowski film odhaczony.

Nie mogłem na poważnie przejmować się kolejnymi odejściami superherosów, gdyż zabrakło czasu filmu na odpowiednie budowanie dramaturgii w tych scenach.
Czy Thanos musiał także iść na prostą wymianę ciosów, mając tak potężne moce kamieni pod ręką (zwłaszcza w drugiej połowie filmu)? Cóż, gdyby było inaczej, film skończyłby się znacznie wcześniej, a tak starczyło na 2,5h ;).

Mimo mankamentów nowi „Avengers” to dobra rozrywka – na 2,5 godziny wyrwiecie się z codzienności i zapomnicie o świecie na zewnątrz. Czy można oczekiwać czegoś więcej? Oczywiście, że można, ale czasem nie jest to konieczne i wystarczy się dobrze bawić na seansie. Tylko pod tym względem film polecam jako wariant na bezrefleksyjną rozrywkę i życzę Wam udanej zabawy!

 

OCENA :


dr Gediman

 

 

Zobacz także:

Ciekawy artykuł? Doceń naszą pracę:
[Głosów: 3 Średnia: 5]
Zobacz także
1 komentarz
  1. Guli

    Avengers to dla nie ciekawy przypadek bo np. Ready Player One to film, który trafia w moje gusta. Coś w sposobie opowiadania historii, w kolorystyce, w stylu wizualnym działa na moje receptory i uruchamia miłe uczucia. Bardzo łatwo mi ten film chwalić, ale obiektywnie są pewne rzeczy, które można skrytykować. Z kolei z Avengers mam trochę inaczej. Wszystko w filmach Marvela rozmija się z moim gustem. Przede wszystkim kwestie wizualne, które postaram się przedstawić trochę dalej, ale też kwestie fabularne czy humor. A jednak po ponownym obejrzeniu Avengers muszę stwierdzić, że ten film jest dobry, solidnie wykonany, z dobrym aktorstwem, ze sprawną fabułą.
    Moja krytyka będzie odnosiła w wiekszym stopniu nie do tego konkretnego filmu, co do całego uniwersum Marvela . Akurat filmy braci Russo zawsze podobały mi się bardziej niż inne produkcje Marvela.

    Są trzy kwestie, które jednak muszę poruszyć.

    Wizualia – poza niektórymi scenami w kosmosie, filmy marvela są prawie zawsze pastelowe. Kolory są przytłumione, tak jakby twórcy bali się pójść na całość. Nie wiem czy celem jest ukrycie CGI czy zachowanie jednolitości stylistycznej. W Avengers widać tego mniej, bo większość akcji dzieje się w kosmosie, a w ciemności trudno o pastele, ale sceny z Afryki są po prostu jakieś blade.

    Użycie Bokeh, zamazywanie tła – zauważyliście, że bardzo dużo scen w filmach marvela skupia się na postaciach w środku planu, a wszystko wokół jest zamazane. Zabieg ten jest celowy, bo chodzi o to, żeby widz skupił się na bohaterze. Ale rozmazanie tyłu i bliskie ujęcia twarzy powodują, że w pewnym momencie staje się to teatralne. Środowisko i otoczenie przestaje mieć znaczenie i jest tylko sceną. A ja w filmach lubię skomplikowane, nasycone detalami scenerie. Co ciekawe w najnowszych Avengers powstały wspaniałe planety co jest na PLUS, ale nie są one należycie pokazane, właśnie przez to, że kamera od razu ucieka do środka pola akcji, pomijając otoczenie. Zaniedbywanie otoczenia widać nawet w podejściu do użycia statystów. Na paru planetach, które odwiedzają bohaterowie, nie było żadnych mieszkańców poza odwiedzanymi bohaterami – wiem, że wynika to z fabuły, ale w moim odczuciu tylko wzmocniło efekt sterylności marvelowskich światów. Niewykorzystana szansa.

    Humor – od czasu do czasu znowu zdarza się, że dramatyczna scena przerwana zostanie żarcikiem, co w moim odczuciu psuje klimat. Niemniej u braci Russo nie ma takich momentów wiele, a film jest w miarę poważny

    PLUSY:

    Walki – zdarzała się przesada w użyciu czarów i mocy energetycznych, ale ogólnie walka w tym filmie jest wyjątkowo namacalna. Dużo odbywa się walką wręcz co po prostu czuje się inaczej niż atak energii czy jakieś czary. Nawet jeśli postacie używają mocy, to efektem jest przesuwanie się fizycznych obiektów w sposób dużo bardziej namacalny i realny niż w dawniejszych produkcjach o superbohaterach, wliczając w to produkcje DC.
    Czuć moc i powera.

    Fabuła – bardzo przemyślana i angażująca. Nie ma jakiś niedopowiedzeń, luk.

    Bohaterowie – Thanos to jedna z najlepszych postaci złoli w filmie superbohaterskim. Reszta postaci tradycyjnie radzi sobie świetnie, choć niektóre są pokazane tylko powierzchownie. Nudzi już Tony Stark, ale np. ekipa Guardians of Galaxy zawsze wywoła uśmiech na mej twarzy.

    Podsumowując.
    Są pewne inherentne cechy filmów marvelowskich, głównie wizualne, które zawsze będą obniżać mój końcowy zachwyt. Dopiero kiedy Marvel trafia pod strzechy innych wytwórni jak Fox i Sony i zrzuca swoje ciuchy, naprawdę zaczyna mi się podobać. Niemniej Avengers to bardzo dobry film i człowiek się nie nudzi. Podejrzewam, że dla fanów musi to być nie lada gratka. O ile sceny ziemskie np. w Kapitanie Ameryka bardzo mi się podobały ( realistyczne pościgi po Berlinie, odkrycie bazy hydry itp. O tyle w Avengers: Infinity Wars były nieszczególne. Wokanda to było jakieś rozmazane tło. Z kolei sceny w kosmosie były naprawdę fajne i parę planet wzbudziło mój zachwyt, ale szkoda, że u Marvela nie poświęca się dużo czasu otoczeniu i lokacje zostały przedstawione powierzchownie.

Dodaj komentarz

Klikając "Wyślij komentarz" wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych wpisanych w formularz komentarza w celu publikacji, moderacji i udzielenia odpowiedzi na komentarz zgodnie z Regulaminem Serwisu i Polityką Prywatności.