Hans Rudolf Giger – Danse Macabre, twórczość artysty

Sztuka zawsze, nieustannie zajmuje się dwiema sprawami: wiecznie rozmyśla o śmierci i dzięki temu wiecznie tworzy życie.

– Boris Pasternak, „Doktor Żywago

Ojciec Ksenomorfa, szwajcarski artysta Hans Rudolf Giger, niewątpliwie zasługuje na miano jednego z najbardziej oryginalnych i nietuzinkowych artystów minionego półwiecza. Niezwykle utalentowany, a przy tym niezwykle groteskowy. Groteskowy, tworzący jednak rzeczy straszne i zarazem piękne, okropne i jednocześnie poetyckie. Pod każdym względem odmienny od wszelkich znanych nam kanonów czy reguł obowiązujących w świecie Sztuki; na każdym polu dający popis swojej porażającej indywidualności. Giger podnosi koszmary do rangi dzieł sztuki, przenosi je na płótno i sprawia, że zaczynają one fascynować.

 

Jego twórczość – słusznie zresztą – opisywana jest jako szokująca. Jednak dodałbym do tego uwagę, iż wbrew pozorom jest to rodzaj pozytywnego szokowania. A już na pewno inteligentnego. W przeciwieństwie do wielu współczesnych artystów, którzy obierają często strategię zniesmaczania i obrażania widzów w celu zdobycia rozgłosu, dorobek Gigera opiera się na umiejętnym graniu na ludzkiej podświadomości i zakorzenionych lękach. Nic więc dziwnego, że czujemy się zszokowani, gdy artysta poniekąd pokazuje nam na płótnie nasze własne wnętrze, i to w tak bezpardonowy sposób.

Z całą pewnością jest to twórczość niepowtarzalna i niespotykana. Hans Rudolf Giger wykreował swój własny unikatowy styl, charakteryzowany jako „biomechaniczny”. Osiągnął w ten sposób wielki dla artysty sukces, przedstawił bowiem światu coś, czego nigdy dotąd nie widziano. I to zachowując przy tym wyrafinowaną formę, co przy poziomie tak zwanej „sztuki nowoczesnej” jest rzadkością. Ja osobiście nie akceptuję modern art’u, ze szczególnym uwzględnieniem kubizmu, abstrakcji i sztuki krytycznej, uznając te zjawiska za wypaczoną z estetyki oraz formy i treści antysztukę. A Giger, po mimo całej swojej groteskowości i makabry, posiada wyjątkowe umiejętności plastyczne. Zaczynając od samego warsztatu, biegłego operowania kolorami, znajomości ludzkiej anatomii oraz niezwykłej szczegółowości kreowanych przez siebie mechanizmów, do czego dochodzi wyjątkowy nastrój każdej pracy, będący poetycką i w pewien sposób mistyczną interpretacją sennych koszmarów.

Jego twórczość, której efekty częściowo przedstawiamy w dziale Galeria prac H.R. Gigera, jest wyjątkowo mroczna i ponura, odznaczająca się często apokaliptycznymi krajobrazami i pesymistyczną futurystyką. Częstymi motywami są zdeformowane, biomechaniczne istoty, pochmurne fantastyczne pejzaże, dziwaczne konstrukcje i organiczne struktury. Większość obrazów przesycona jest erotyką i jej licznymi kontekstami, które artysta z maniackim zacięciem upycha w każde możliwe miejsce. Ale przede wszystkim – dominującym elementem, który niczym aura unosi się nad każdym jego dziełem, jest wszechobecny motyw śmierci. Wizja wyniszczonego świata przyszłości, groteskowych kreatur i burzowych obłoków nasuwa myśl, że wszystko dąży do zepsucia i rozpadu, któremu prędzej czy później każdy z nas ulegnie. Futurystyczny Taniec Śmierci.

Nic więc dziwnego, że spod ręki właśnie tego mrocznego ekscentryka wyszedł projekt najbardziej przerażającego i intrygującego filmowego monstrum w dziejach. Monstrum, które momentalnie weszło do legendy Kina i od ponad trzech dekad nie przestaje fascynować. Monstrum znanego jako Xenomorph, lub po prostu – Obcy.

SŁOWO WSTĘPNE, CZYLI O SURREALIZMIE

Żeby lepiej zrozumieć niezwykłość twórczości Gigera, należy zacząć od podstaw i rozpatrzeć cały gatunek sztuki, jakim jest surrealizm. Będzie to kilka słów wstępnych, przedstawiających istotę oraz główne założenia tego nurtu. Ad rem:

Pionierem w tej dziedzinie był mistrz Hieronymus Anthoniszoon van Ake, znany nam powszechnie jako Hieronim Bosch. Tworzący na przełomie XV i XVI wieku niderlandczyk nie jest wprawdzie zaliczany do grona surrealistów, uchodzi jednak za prekursora i inicjatora tego kierunku. Jego fantastyczne krajobrazy piekieł i niebios oraz sylwetki niezwykłych stworów i budowli pobudzały wyobraźnię widzów i malarzy przez następne pół tysiąca lat.

Hieronim Bosch, „Ogród rozkoszy ziemskich – Piekło” (fragment)

Surrealizm jako konkretny i zorganizowany kierunek ukształtował się stosunkowo niedawno, mniej więcej w latach dwudziestych XX wieku. Wykiełkował z literatury i przeniósł się na sztuki plastyczne. Szybko zdobył popularność na salonach, głównie dzięki trwającemu wówczas trendowi do łamania dotychczasowych sztywnych kanonów i reguł. Można wysunąć stwierdzenie, że dla sztuki XX wieku surrealizm był swoistym wyrazem młodzieńczego buntu nowej epoki. I z tego właśnie buntu wyłonił się zupełnie nowy twór – kierunek niezwykły sam w sobie, będący próbą uchwycenia na płótnie snów, marzeń i fantazji. A czasem również narkotycznych odlotów.

Kierunek ten przeszedł pewnego rodzaju ewolucję, pierwotnie bowiem aspirował do narzędzia rewolucji kulturowo-społecznej, mającego zmienić racjonalne spojrzenie na świat. Był to więc typowy bunt, charakterystyczny dla pozostałych kierunków sztuki XX wieku, wywołany między innymi upadkiem dotychczasowych wartości podczas katastrofy pierwszej wojny światowej. Jednak w przeciwieństwie do dadaizmu, kubizmu i futuryzmu nurt ten nie poprzestał na naiwnej próbie przeprowadzenia rewolucji kulturowej, zaś jego główne założenia powędrowały w innym kierunku – ku analizie ludzkiej podświadomości oraz świecie fantazji i snów. Tak więc zamiast niszczyć czy też negować dotychczasowy dorobek kulturowy, jak w przypadku np futuryzmu, surrealizm zaczął do niego nawiązywać i go udoskonalać. Głównym tego powodem był stosunek do takich kwestii jak chociażby warsztat – dadaiści, kubiści i futuryści głosili upadek sztuki, poniekąd sami go aranżując. Podczas gdy tacy artyści jak Duchamp wystawiali w galeriach dosłownie śmiecie znalezione na ulicy i drwili z samej idei piękna, surrealizm zaczął być realizowany przez ludzi o dużym talencie i umiejętnościach artystycznych. W rezultacie nurt ten stał się skrajnie dziwaczny, ale jednak mający w sobie piękno – zarówno poetyckie, jak i warsztatowe. Salvador Dali ujął to następująco: „Naucz się malować jak dawni mistrzowie, a potem brykaj do woli„.

Do najznamienitszych przedstawicieli surrealizmu należy zaliczyć oczywiście Salvadora Dali, Giorigo de Chirico, Rene Magritte, Maxa Ernst’a oraz wielu innych, głównie południowoeuropejskich twórców. Giger jest godnym kontynuatorem tego nurtu sztuki, zachowującym zbliżoną formę oraz wyjątkowo indywidualną treść. Nie należy zapominać, że i my, Polacy, możemy pochwalić się kilkoma wyśmienitymi malarzami tego kierunku. Na pierwszym miejscu należy wymienić genialnego Zdzisława Beksińskiego, zamordowanego kilka lat temu przez własnego pomocnika. Pozostali to Wojciech Siudmak, Jerzy Duda-Gracz, Tomasz Sętowski, Franciszek Starowiejski, Bronisław Wojciech Linke a także Jan Lebenstein.

Główną myślą surrealizmu jest przedstawianie wszystkiego, co nie jest nam dane zobaczyć w prawdziwym życiu. Nie chodzi tu jedynie o fantastykę, lecz bardziej o pewną metafizyczną, duchową stronę naszej osobowości. Surrealizm dotyczy strefy marzeń sennych, pragnień, lęków i przeczuć. Ludzkość od zawsze zaintrygowana była tą stroną naszej egzystencji: z jednej strony jest to poznawanie samego siebie, z drugiej zaś – ciekawy temat do rozmyślań i ucieczka od rzeczywistości.

Richard Oelze – „Oczekiwanie

Niekiedy surrealizm służy nie tylko do wyrażania osobistego wewnętrznego stanu, ale i nastroju społecznego. Jak w przypadku „Oczekiwania” Richarda Oezle, wyrażającego paraliżujący lęk przed widmem II Wojny Światowej, wyrażonego poprzez obraz tłumu szarych postaci obserwujących nadciągające burzowe chmury. Podobne sceny tworzyli i tworzą inni artyści, wyrażając swoje obawy przed np energetyką atomową czy też eksperymentami genetycznymi. Tak więc za pomocą surrealizmu można również dawać światu przestrogi, oraz pokazywać konsekwencje destruktywnych działań.

Ta gałąź sztuki pozwala również na symboliczne przedstawianie przemyśleń, jak to zrobił Salvador Dali w swoim najsłynniejszym dziele „Trwałość pamięci” (lub też „Uporczywość pamięci”). Rozpływające się tarcze zegarów to wręcz kapitalny pomysł na przedstawienie tego, jak bardzo nietrwała jest ludzka pamięć oraz jak bardzo potrafi się z biegiem czasu zdeformować. Czas płynie, panta rhei, pamieć więdnie. Mamy więc kolejną funkcję surrealizmu – obrazowanie idei poprzez metafory i symbole.

Salvador Dali – „Trwałość pamięci

Surrealizm jest najbardziej niezwykłą i w pewien sposób magiczną gałęzią sztuki. Pozwala on na zobrazowanie wszystkiego, co tylko malarzowi przyjdzie do głowy. W tym świecie nie ma ograniczeń, reguł i kanonów. Każdy surrealista tworzy swoje własne uniwersum, w którym przedstawia widzowi świat snów, fantazji i fantastyki. Niektórzy artyści poprzestają tylko na bajecznych scenach, inni zaś idą dalej. Usiłują pędzlem namalować fragment ludzkiej duszy, przedstawić nasze marzenia i lęki. Przestrzec nas, bądź też dodać otuchy. I właśnie takim artystą jest Hans Rudolf Giger.

 

Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga;

łam, czego rozum nie złamie.

MISTRZ GIGER

Twórczość Gigera jest często określana jako „biomechaniczna”, jako że świetnie opisuje istotę XX wieku, charakteryzującego się zdumiewającym postępem technologicznym. Prace Gigera pokazują w jaki sposób ów postęp zniewolił ludzkość, zmuszając ją do życia w symbiozie ze światem maszyn. Wiele jego prac przedstawia okropny świat przyszłości, zniszczony przez nuklearne opady – świat beznadziejnej alienacji, pozbawiony ludzi i zwierząt, zdominowany przez bezduszne wieżowce, plastik i stal.

Już od dziecka Hans Giger wyróżniał się spośród tłumu innych dzieci. Pochodzący z rodziny aptekarzy chłopiec od najmłodszych lat przejawiał dziwne zainteresowania. Bawił się w pokoju bez okien, ubierał się zawsze na czarno, konstruował własne zabawki z noży i ostrych przedmiotów. Przejawiał również nieprzeciętne zdolności plastyczne. W wieku pięciu lat dostał od ojca prawdziwą ludzką czaszkę, co jeszcze bardziej rozwinęło w nim fascynację śmiercią i biologicznymi formami. Pochodząca z klasy średniej rodzina Hansa miała sceptyczny stosunek do sztuki i działalności artystycznej, w związku z czym przez dłuższy czas odradzała mu tą ścieżkę życia. W szwajcarskim Chur samo słowo „artysta” miało pejoratywny wydźwięk i wśród miejskiej społeczności automatycznie nasuwało skojarzenie z niechlujnymi ekscentrykami, społecznymi degeneratami, kobieciarzami i pijakami. Szczególnie naciskał na to ojciec malarza, Hans Richard Giger, który nawet po osiągnięciu światowego sukcesu swojego syna nie przestawał zadziwiać się, że spłodził artystę. Młody plastyk zdołał jednak dopiąć swego i nie licząc się z narzekaniem najbliższych w 1962 roku rozpoczął studia w Szkole Sztuki Użytkowej na wydziale projektowania wnętrz oraz projektowania przemysłowego. Po ukończeniu studiów Giger mógł już bez reszty oddać się sztuce. Po kilku udanych wystawach zaczął projektować meble i malować pełnowymiarowe obrazy. Otrzymał również kilka zamówień na okładki albumów muzycznych – między innymi „Brain Salad Surgery” grupy Emerson, Lake & Palmer i Floh de Cologne: Mumien. Pierwszym jego dużym debiutem było zaprojektowanie scenografii do filmu „Diuna”, a następnie, dzięki znajomości z Ridleyem Scottem – dzieło życia artysty. Efekty specjalne do filmu „Obcy. Ósmy pasażer Nostromo”.

Jeżeli chodzi o „warsztat”, czyli najogólniej mówiąc zdolności plastyczne i techniki tworzenia, H.R.Giger reprezentuje wyższą szkołę jazdy. Jego prace, wykonane głównie za pomocą farby olejnej i spreya na płótnie bądź papierze, zawsze wykonane są szczegółowo i precyzyjnie. Dobra i precyzyjna ręka mistrza starannie nakreśla kształty, operuje barwami oraz buduje przestrzeń w obrazie. Na szczególną uwagę zasługuje technika rozpylania farby aerografem – charakterystyczny i zarazem ulubiony styl Gigera, pozwalający na niesamowite tonowanie kolorów w dodatku bez dotykania płótna. Większość swoich dzieł artysta stworzył siedząc zgarbiony na skromnym taborecie, rozpryskując farbę po powierzchni obrazu za pomocą kompresora.

Wielu widzów zachodziło w głowę, pod wpływem jakiej substancji odurzającej znajdował się malarz, tworząc te swoje maszkarony. Bo kto „normalny” namalowałby scenę kopulacji dwóch zdeformowanych, człekokształtnych biomechanoidów z fallusami zamiast głów? Wielu znanych twórców malowało już, że tak powiem, „na wspomagaczach”. Chociażby nasz Witkacy, który na drugiej stronie każdego płótna (a czasem nawet na obrazie…) zawsze odnotowywał, pod wpływem jakiej używki namalował dany obraz – zaczynając od małej czarnej, na koksie kończąc.

Nic jednak nie wskazuje na narkotyczne pochodzenie jego wizji. Kwestia zażywania narkotyków przez malarza pozostaje bliżej nieznana i panują różne opinie na ten temat. Jednak geneza dziwaczności obrazów tkwi w samym umyśle Gigera, który nie potrzebował żadnej „pomocy z zewnątrz”, by wydobyć je na światło dzienne. Warto jednak zaznaczyć, że artysta zmagał się z okresowymi zaburzeniami snu, co mogło mieć wpływ na charakter jego twórczości. Już w dzieciństwie zmagał się nocnymi lękami i w obawie przed nimi zdarzało mu się celowo unikać snu przez kilka dni. W dorosłym życiu również dręczyły go podobne problemy, które odreagowywał poprzez intensywną pracę artystyczną. Należy więc raczej zastanowić się nad stanem duchowym artysty oraz tym, co skłoniło go do podjęcia tak ponurej czy wręcz nawet chorej tematyki. Sceptyk powiedziałby, że malarstwo tego rodzaju stanowi jedynie kult dziwactwa oraz jest wynikiem chęci zaszokowania odbiorcy poprzez groteskowe sceny i seksualne skojarzenia. Jednak w tej twórczości nie ma niczego przypadkowego, nic nie dzieje się tutaj bez powodu. Wielu jest artystów, którzy potrafią jedynie w prymitywny i prostacki sposób szokować widzów poprzez obrazoburcze wygłupy, do których następnie dorabiają wyszukaną legendę o przekazie takiego maszkarona. Jednak Gigerowi daleko jest do tak zwanego „szokingu” – każda jego praca ma w sobie przesłanie bądź porusza jakiś temat, opowiada o czymś, stanowi pewnego rodzaju komentarz.

Nawet w przypadku ciężkich do interpretacji surrealistycznych krajobrazów, za każdym z nich stoi jakaś historia. Chociażby cykl „New York” – z pozoru seria bliżej nieokreślonych biomechanicznych pejzaży, będąca opowieścią o przytłaczającej i bezdusznej wizji modernistycznych miast, gdzie ogrom i monotonia potężnych struktur pozbawia jednostkę indywidualności i przestrzeni życiowej. Z kolei pierwsza kontrowersyjna wystawa Gigera „Atomic Children” była wyrazem panującego wówczas lęku przed wojną atomową i chorobami popromiennymi. Albo też słynny „Necronomicon”, zainspirowany twórczością H.P. Lovecrafta. Swoją drogą, proza amerykańskiego pisarza miała dość duży wpływ na twórczość Gigera i kształtowanie się jego artystycznych zmysłów. Można dyskutować nad tym, jak wielki był wpływ Lovecrafta na szwajcarskiego malarza, jednak ja odważyłbym się wysunąć stwierdzenie, że skoro Giger jest ojcem Xenomorpha, to Lovecraft jest jego dziadkiem.

Można również wspomnieć o inspiracjach innymi artystami. Giger, podobnie jak chyba każdy surrealista, był pod silnym wpływem twórczości Salvadora Dalego – którego zresztą udało mu się pewnego razu spotkać osobiście. Również polski artysta-rzeźbiarz Stanisław Szukalski (słynny w międzywojennej Polsce „Stach z Warty” i późniejszy opiekun Leonarda DiCaprio) stał się inspiracją szwajcarskiego plastyka. Charakterystyczny styl rzeźb Szukalskiego, naśladujący prekolumbijską sztukę Inków i Azteków, znajduje pewne odbicie w sposobie komponowania obrazów Gigera. 

Szatan jest łysy, ma spiczaste uszy i rogi byka. Jego postać, patrząca nieco z ukosa, skryta jest w cieniu. Światło wydobywa tylko kilka szczegółów: łysinę, prawe oko i dłonie trzymające dziwną zabawkę. To proca zrobiona z ukrzyżowanego Chrystusa. Tyle że zamiast krzyża jest rozpięta lina między wzniesionymi ramionami Zbawiciela. Szatan właśnie naciągnął procę i celuje prosto w Ciebie. Od kogo oberwiesz? Od diabła czy od Boga? – Anna Fudyma, „Krzesło inaczej – Makabryczny geniusz Giger”

W sztuce Gigera można zauważyć kilka dominujących motywów: śmierć, erotyka, deformacja, destrukcja. Malarz znaczną uwagę przywiązuje do mrocznej strony ludzkiej natury; do zakorzenionego w nas lęku przed śmiercią oraz przed tym, co nam nieznane. A tak się składa, że w naturze ludzkiej równie silna co strach, a nawet jeszcze silniejsza, jest ciekawość. Wszystko co obce, niepoznane i niedostępne budzi w nas często fascynację, która nieraz pokonuje lęk.

Możliwe, że na fascynację Gigera śmiercią i mrokiem miała wpływ pewna kobieta, w której był zakochany, a która popełniła samobójstwo. Mowa tutaj o Li Tobler, szwajcarskiej aktorce, przyjaciółce i partnerce malarza. Historia związku Gigera z Li stanowi jeden z najciekawszych wątków w jego karierze i zarazem jedyny kontrowersyjny epizod z jego życia osobistego. Li była swoistą muzą artysty, jednak ich związek miał dość burzliwy przebieg. Rezultatem tego było samobójstwo modelki w 1975 roku, które Giger bardzo przeżył. Pojawiły się wtedy oskarżenia o jego zły wpływ na kobietę, a nawet wątpliwej autentyczności legenda, jakoby przez pewien czas trzymał w domu jej szczątki. Od tamtej pory w jego obrazach wyjątkowo często występuje ta sama twarz, wizerunek 27-letniej kobiety. Swojej zmarłej kochance poświecił cały cykl Li.

Jeżeli chodzi o liczne seksualne motywy w  sztuce Gigera, to ich interpretacja może przybierać różne formy. Erotyka stanowi jeden z najsilniejszych czynników budujących naszą osobowość, chociaż rzadko kiedy wychodzi ona na światło dzienne. Giger natomiast upycha ją w każdym możliwym miejscu, nieraz jako główny motyw obrazu, a czasem ukrytą i zamaskowaną. Sigmund Freud ponad wszystko dowodził, jak bardzo skojarzenia oddziałują na naszą podświadomość, może więc Giger jest jego odpowiednikiem w świecie Sztuki? Obsesja artysty na punkcie erotyki ma jednak dość prostą genezę i związana jest raczej z czymś, co sam Giger nazwałby „kultem cielesność”. Bynajmniej nie ma to związku z rozwiązłością czy sprośnością. Artysta po prostu uważał swoje obrazy za piękne, podobnie jak odpowiednio skomponowane sceny erotyczne czy samo ludzkie ciało. Kobiety w oczach malarza aspirowały do rangi boginek, swoistych gracji i muz. Tak więc wszechobecna seksualność pojawiająca się w jego dziełach jest czymś porównywalnym do antycznego kanonu piękna ludzkiego ciała, chociaż oczywiście można pokusić się o inne interpretacje. Osobiście jednak nie szukałbym zbyt skomplikowanych czy złożonych wytłumaczeń tych motywów – sztuka erotyczna istnieje w zasadzie od zawsze i jest, że tak powiem, dość prosta do zrozumienia. 

Prócz tego, często da się zauważyć fascynację malarza satanizmem i okultyzmem. Spod pędzla Gigera wyszło wiele wizerunków Baphometa, Szatana i kompozycji z czarnym i białym pentagramem. Artysta kiedyś sporządził projekt systemu tuneli ewakuacyjnych przebiegających przez teren Szwajcarii, opierający się właśnie na pięcioramiennej gwieździe. Jak głoszą niepotwierdzone plotki, Giger posiada w swoich prywatnych zbiorach kolekcję obiektów kultu. Widać tutaj jego głęboką fascynację duchowością, szczególnie ciemnymi mocami. Jednak on sam nie deklaruje się jako satanista i nie lubi tej przyczepionej mu etykietki. Jego poglądy religijne są bliżej nieznane, sam zaś twierdzi, że nigdy nie szukał inspiracji w religii. Na zadawane mu pytania, czy jego korzystanie z satanizmu jest czysto poetyckie, odpowiadał: „Moje zainteresowanie [satanizmem] pochodzi z literatury. Byłem zafascynowany mitologią i magią, dlatego te motywy pojawiają się w mojej sztuce„.

Więc kim jest w końcu Hans Rudolf Giger? Nikim innym, jak utalentowanym i inteligentnym dziwakiem, który za pomocą sztuki próbuje przedstawić ludzką naturę. Z tym tylko, że koncentruje się na jej negatywnej stronie. 

NECRONOMICON

I tutaj dochodzimy do najważniejszego osiągnięcia w karierze artysty. Czwarty obraz z cyklu „Necronomicon”, stanowiący bazę wyjściową do konceptu Xenomorpha, początkowo był jedynie kolejnym z groteskowych malowideł artysty. Dopiero po rozmowie Gigera z Ridleyem Scottem stał się projektem wstępnym dla najbardziej przerażającej filmowej bestii.

Obraz przedstawia biomechaniczną kreaturę, zwiniętą w kłębek na tle mrocznej, biologicznej masy. Silnie wydłużona głowa o fallicznym kształcie wyrasta ze zdeformowanego, ludzkiego ciała. Z pleców sterczą ruropodobne wyrostki, ręce zaś podtrzymują dziwną odnogę – ni to ogon, ni kolejny fallus. Głowa posiada pseudo ludzką twarz, z zaciśniętymi szczękami oraz wielkimi, czarnymi oczami. Istota wyglądająca, jak żywcem wyjęta z dusznego, koszmarnego snu. A taka podobno była geneza powstania „Ósmego pasażera”.

Według popularnej legendy, historia Xenomorpha zaczęła się od snu, który nawiedził pewnej nocy Ridleya Scotta. Ciężko jest ocenić, ile z niej rzeczywiście miało miejsce a ile uległo nastrojowemu ubarwieniu, jednak podstawowe fakty się zgadzają. W owym śnie reżyser uwięziony był w gotyckim zamku, sunącym przez przestrzeń kosmiczną, gdzie najpierw obcięte ludzkie dłonie zakończone biczami usiłowały go udusić. Następnie ścigany był przez dziwną kreaturę, podobną jednocześnie do człowieka, owada i cienia. Swoją drogą, to raczej Scott powinien być podejrzewany o jazdę na „wspomagaczach”, trudno bowiem sobie wyobrazić równie przerażający sen bez owej pomocy z zewnątrz…

Po przebudzeniu koszmar senny posłużył za pomysł na scenariusz horroru science-fiction, zaś największym wyzwaniem okazało się zaprojektowanie odpowiednio przerażającej maszkary. Początkowe projekty były bardziej żenujące niż straszne, w związku z czym reżyser zaczął rozglądać się za bardziej kreatywnym artystą, zdolnym uchwycić jego sen na papierze.

Wyzwaniu sprostał znajomy Scotta, Hans Rudolf Giger we własnej osobie. Gdy w ręce reżysera wpadł album szwajcarskiego malarza, decyzja o powierzeniu mu projektu była natychmiastowa. Akurat namalował najnowsze dzieło, „Necronomocon IV”, które tak spodobało się Scottowi, że od razu zaproponował malarzowi stworzenie scenografii do swojego filmu. W trakcie prac padały kolejne pomysły na rozbudowanie początkowego projektu. Scott zaproponował słynną dodatkową parę szczęk, stanowiącą obecnie wizytówkę tej postaci. Wewnątrz oczu Obcego miały poruszać się larwy owadów, jednak z technicznego punktu widzenia było to niewykonalne. Giger naciskał więc, by stwora w ogóle pozbawić oczu, gdyż istota z którą nie da się nawiązać kontaktu wzrokowego byłaby wg niego bardziej przerażająca. Ostatecznie złagodzono również przesadną falliczność głowy Obcego, by uniknąć kontrowersji ze strony obyczajowej. Do całości dodano również segmentowany ogon z ostrzem oraz sześciopalczaste dłonie.

Obcięte ludzkie dłonie ze snu Scotta stały się inspiracją dla Facehuggera, dzięki czemu Xenomorph jeszcze bardziej przypominał owada ze względu na obecność stadiów rozwojowych. Również pomysł z pasożytniczym cyklem rozrodczym był kapitalnym posunięciem, gdyż nic nie budzi w ludziach większej odrazy niż pasożyt żerujący wewnątrz ludzkiego ciała.

Xenomorph nie był jedynym dziełem Gigera stworzonym na potrzeby filmu. Tajemniczy Space Jockey oraz jego statek również stanowią jego wizję, do czego należy dodać uwagę, że jest to niewątpliwie najbardziej enigmatyczny i niesamowity pomysł na przedstawienie obcej cywilizacji w całej historii kina.

Efekty do filmu „Alien” nie są jedynym filmowym debiutem Gigera. Zaprojektował on również scenografię do „Diuny” – tron Harkonnenów, jak również – nie śmiejcie się! – drapieżne kondomy do niskobudżetowego filmu grozy „Killer Condom” z 1996. Innym projektem artysty jest też krwiożercza blondyna z horroru SF „Species”. Również design Runnera z „Alien 3” wyszedł spod ręki mistrza. Giger akurat był na innym kontynencie podczas kręcenia filmu, więc pociął rysunek na kawałki i wysłał Fincherowi faksem. Jego udział w tworzeniu strony wizualnej trzeciej części Sagi pozostawił jednak echo skandalu, bowiem dystrybutorzy zapomnieli czy też świadomie zaniechali umieścić jego nazwisko jako autora projektów, co Giger odebrał jako oszustwo. Od tamtej pory podchodził on z dystansem do filmowych producentów, zaś w liście do wytwórni napisał, że pominięcie jego nazwiska nie było przypadkowe.

Kilka lat temu Giger oficjalnie ogłosił, że przechodzi na emeryturę i nie namaluje już żadnego obrazu. W tym ostatnim okresie swojej twórczości skupił się na rysunkach tuszem, całkowicie odstawiając farby olejne i aerograf. Przyrzeczenia dotrzymał, nic nowego do tej pory nie stworzył – z wyjątkiem drobnej pomocy Scottowi przy „Prometeuszu”, ograniczającej się do jednej płaskorzeźby i faktury ścian wewnątrz budowli Inżynierów. Jego twórczość wciąż można podziwiać w szwajcarskim Muzeum Gigera.

Całokształt twórczości szwajcarskiego mistrza przedstawia wyjątkową historię wyjątkowego artysty. Niezwykłego wizjonera, dziwaka i ekscentryka, skromnego człowieka i ponadczasowego twórcy. Wszystkie epizody jego działalności stanowią ciągłą całość, odpowiednio rozpoczętą, odpowiednio prowadzoną i w reszcie odpowiednio zakończoną. Jak śpiewał Grzegorz Markowski z kultowego zespołu „Perfect” –

Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść,
Niepokonanym
Wśród tandety lśniąc jak diament,
Być zagadką, której nikt
Nie zdąży zgadnąć nim minie czas

 

Zobacz także:

Ciekawy artykuł? Doceń naszą pracę:
[Głosów: 5 Średnia: 3.4]
Komentarze (3)
Dodaj komentarz
  • TrapsMaster

    Tak, Giger i Beksiński są niezwykłymi artystami, ale czy przyszło Ci kiedyś do głowy, że motywy mechanicznej i bezlitosnych pustkowi można znaleźć również w muzyce? Taka forma mi nawet bardziej odpowiada, bo galerię obejrzę kilka razy i koniec, a muzyki można słuchać i słuchać.

    Zespół Xentrifuge jest moim absolutnym faworytem w tej dziedzinie – klimat śmierci i pustego, elektronicznego świata wyzutego z jakichkolwiek uczuć i piękna jest po prostu przytłaczający. Wokal również jest świetny – do tego stopnia przerobiony i „oblepiony” filtrami, że nie brzmi w ogóle jak ludzki głos, tylko jak… zepsuta maszyna? Sam Szatan? Ciężko powiedzieć. Muzyka niezwykle monotonna, powtarzalna i bezduszna. Do tego oczywiście ciężka jak death metal (chociaż nie ma z nim nic wspólnego). Polecam serdecznie :)

    https://www.youtube.com/watch?v=t3aAJL_KRPQ

  • Anna

    Tekst fantastyczny. Uwaga natomiast jedna- Beksiński surrealistą nie był, a przynajmniej uciekał od tego schematu i brzydził się tego określenia w stosunku do swoich dzieł.

    • Rublev

      Niezależnie od tego, za kogo Zdzisław Beksiński się uważał, jego twórczość wskazuje wybitne cechy surrealizmu. Czy mu się to podobało, czy nie, to nie istnieje inna gałąź sztuki pod którą można by go było podpiąć. Aczkolwiek rozumiem punkt widzenia samego Beksińskiego i w zasadzie mogę się zgodzić z tym, że nie utożsamia się on z surrealizmem.

      Jego obrazy są niezwykłe nawet jak na surrealizm. Ośmieliłbym się nawet stwierdzić, że są jakby odmienne od wizji innych malarzy tego nurtu. Przede wszystkim, brak jest w nich inspiracji wywołanych skojarzeniami, które są typowe dla surrealizmu. W większości są to wizje całkowicie fantastyczne, co stanowi pewne oderwanie od głównej idei tego nurtu – łączenia snów z rzeczywistością. Jednakże, jak już pisałem, nie istnieje inny gatunek sztuki do którego można by zaklasyfikować Beksińskiego i dlatego wrzucany jest on do jednego worka z surrealistami. Chociaż sumie można się zastanawiać nad malarstwem metafizycznym czy też realizmem magicznym, ale to już rozkmina dla bardziej zaawansowanych teoretyków sztuki niż ja :)