- Film: LOLA
- Premiera festiwalowa:
5.09.2022 – Szwajcaria (75. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Locarno) - Premiera kinowa:
7.04.2023 (Irlandia) - Premiera w Polsce:
HBO Max (09.2023)
Cinemax (09.2023) - Reżyseria: Andrew Legge
Film LOLA (2022/2023) – Fabuła i Opis
W 1940 roku dwie piękne, zwariowane, ekscentryczne i zarazem genialne siostry, Thomasina i Martha, które są miłośniczkami muzyki, zbudowały maszynę o nazwie LOLA. Urządzenie to potrafiło przechwytywać radiowe i telewizyjne transmisje z przyszłości. Początkowo używały go, aby wychwytywać muzykę, jakiej ludzkie ucho jeszcze nie miało okazji usłyszeć. Tak stały się fankami np. samego Davida Bowiego jeszcze zanim ten zdołał przyjść na świat. W miarę jak II wojna światowa się nasilała i konflikty zbrojne zaczęły zagrażać wszystkim, siostry postanawiają wykorzystać swój wynalazek do walki z nazistami w ramach wywiadu wojskowego.
Film LOLA (2022/2023) – Recenzja / Opinia
Film „LOLA” to niszowy, niskobudżetowy, inteligentny i pomysłowy dramat o próbach i konsekwencjach wpływania na bieg historii, korzystając z przebłysków przyszłości. Twórcy filmu nie ukrywają swoich inspiracji innymi i już kultowymi produkcjami, jak pamiętny “Primer” czy japoński “Beyond the Infinite Two Minutes”. Mimo swoich inspiracji „LOLA” zachowuje jednak oryginalność i w sposób dobrze przemyślany podchodzi do tematu prób kształtowania obecnego i przyszłego świata, zdając się na szczątkowe informacje pobrane z przyszłości.
Cechą charakterystyczną filmu jest sposób jego wykonania. Twórcy bardzo zręcznie skonstruowali tę produkcję w formie pół-dokumentu z elementami found-footage i postarzałej czarno-białej taśmy filmowej, łącząc nowy materiał z prawdziwymi archiwalnymi nagraniami. W praktyce zostało to wykonane bardzo dobrze i mimo że obecnie nikt nie będzie się zachwycał nagraniami współczesnych aktorów postawionych obok historycznych postaci, jak niegdyś w przypadku ujęć w „Forreście Gumpie”, to jednak w filmie „LOLA” podobne sekwencje odbiera się przyjemnie i z zaciekawieniem.
Warto również dodać, że część filmu została nakręcona z wykorzystaniem kamer i obiektywów z okresu wojennego oraz poddana specjalnej, postarzającej obróbce. Nadaje to specyficznego klimatu retro i ułatwia odbiorcy immersję. Mi osobiście bardzo łatwo było wejść w ten świat i w niego uwierzyć oraz przeżywać kolejne wątki.
Pomysły na zmiany w przebiegu przyszłości, jako konsekwencje wpływu bohaterek na wydarzenia, również są ciekawe. Urzekły mnie zwłaszcza propozycje hitów muzycznych z okresu mojego dzieciństwa, które mogłyby nabrać zupełnie innego wydźwięku propagandowego w sytuacji, gdy ostatnia wojna światowa skończyła by się inaczej, niż to pamiętamy.
Duże słowa uznania należą się aktorkom wcielającym się w główne postacie genialnych sióstr – Thomasinę (Emma Appleton) i Marthę (Stefanie Martini). Obie zagrały w pełni naturalnie i wiarygodnie. Udało im się przelać na „filmową kliszę” szalony, młodzieńczy entuzjazm genialnych bohaterek, którym początkowo wydawało się, że są w stanie przenosić góry i m.in. uczynić świat piękniejszym miejscem.
Żeby jednak nie było tak bezkrytycznie – chwalony we wstępie sposób wykonania filmu (dużo found-footage) w praktyce oznacza całą masę wstawek, krótkich przerywników, gwałtownych cięć między sekwencjami i poszczególnymi scenami. Taki był pomysł na film, to jego cecha charakterystyczna, która pozwala go urealnić. Jednak ciężko w takim przypadku mówić o płynności, utrudnia to odbiór produkcji, a mnie wręcz zmęczyło. Cieszę się zatem, że film trwał tylko 1 godzinę i 20 minut. To wg mnie idealna długość, aby widz nie poczuł dyskomfortu związanego z techniką wykonania.
W końcówce filmu wątki fabularne zaczęły zbyt mocno przyspieszać. Zapanował wręcz lekki chaos. Niektóre pomysły były naiwne lub mało prawdopodobne. Gdy w sytuacji planowo najbardziej dramatycznej, zaczynałem się lekko śmiać z zażenowaniem, coś tutaj twórcom chyba nie poszło po myśli.
Można również mieć za złe filmowi, że mimo oryginalnego sposobu podejścia do ogólnej tematyki „podróży w czasie”, nie wniósł tutaj nic, czego byśmy już nie wiedzieli odnośnie konsekwencji „grzebania” w czasie.
Mimo mankamentów film „LOLA” należy docenić, ponieważ jego niewielkie wady nie są w stanie wpłynąć na pozytywną odbiór całości. To nietypowe dzieło science-fcition nie tylko ze względu na formę. Porusza bowiem wiele ważnych tematów moralnych, zadaje pytania o etykę nauki i los ludzkości, a także kwestię osobistej odpowiedzialności i potencjalnych skutków ingerowania w historię. Nawet jeżeli do tej tematyki nie potrafi wnieść czegoś szczególnie błyskotliwego i nowego, to bezapelacyjnie warto dać mu szansę. To ciekawa, inteligentna produkcja, która pomysłem i formą wyróżnia się na tle obecnych produkcji SF.
Gdy piszę te słowa, film dostępny jest na platformie streamingowej HBO Max.
OCENA :
Polecam z malutkim minusem
dr Gediman
Zwiastun / Trailer / Klip filmu
Również film polecam, oglądałem już go jakiś czas temu i zapewne jeszcze do niego wrócę.
Przypomniał mi się również film ( nie pamiętam tytułu ) gdzie podajże syn rozmawiał z zmarłym ojcem przez radiostację.
Tak, to był film „Częstotliwość”, również całkiem dobrze wspominam.
O właśnie, dzięki za przypomnienie tytułu. Sobie odświeżę bo słabo pamiętam go.
Wczoraj oglądałem w TV tylko nie pamiętam ,na jakim programie…
Zdaje się, że były i jeszcze będą seanse na Cinemax