Komiks „Trauma Team” (Cyberpunk 2077) – recenzja
- Tytuł: Cyberpunk 2077: Trauma Team
- Data wydania: 14.04.2021
- Wydawca: Egmont
- Ilość stron: 96
- Scenariusz: Cullen Bunn
- Ilustracje: Miguel Valderrama
- Tłumaczenie: Zofia Sawicka
Komiks Trauma Team (Cyberpunk 2077) – Recenzja / Opinia
Premiera gry „Cyberpunk 2077” była jednym z najbardziej kontrowersyjnych, a może i najbardziej kontrowersyjnym wydarzeniem związanym z branżą gier w ciągu ostatniej dekady. Niemniej jednak, mimo pewnych problemów technicznych ukończyłem produkcję CDProjekt RED i bawiłem się przy niej znakomicie. Uniwersum wykreowane przez Marka Pondsmitha i zanimowane przez wyżej wymienioną polską firmę przypadło mi do gusty na tyle, że z chęcią sięgnąłem po pierwszy z zapowiadanej serii komiksów związanych ze światem „CP2077”.
Komiks „Trauma Team” opowiada o Nadii, członkini specjalnej, tytułowej jednostki komandosów-medyków w świecie „Cyberpunka 2077”, która ma za zadanie ratować swoich klientów z opresji i utrzymać ich przy życiu w drodze do placówki medycznej. Bohaterkę poznajemy w momencie badania psychologicznego mającego na celu ocenę, czy jest w stanie wrócić do czynnej służby po, nomen omen, traumatycznych doświadczeniach z ostatniej misji, z której uszła z życiem jako jedyna ze swojego oddziału, jednocześnie ratując klienta. Przełożona Nadii, mimo iż nie jest do końca przekonana co do równowagi psychicznej swojej podwładnej, decyduje się dopuścić ją do służby. Pech chce, że pierwszą jej misją po rekonwalescencji jest wyciągnięcie z tarapatów klienta. Na miejscu okazuje się, że jest nim człowiek odpowiedzialny za śmierć jej poprzedniej drużyny…
Ok, muszę przyznać, że opis fabuły wydaje się dość sztampowy, bo już nie raz widzieliśmy historię, w której śmiertelni wrogowie muszą ze sobą współpracować. Niby nic odkrywczego, jednak historia jest poprowadzona w sposób, który potrafi zainteresować czytelnika, a dodatkowo zakończenie okazuje się być dość zaskakujące.
W kwestii przedstawienia postaci… Komiks „Trauma Team” ma tylko 96 stron, więc ciężko tu mówić o możliwości zbudowania wielowymiarowych i posiadających głębię bohaterów, bo i większość z nich pojawia się tylko po to, żeby wygłosić kilka kwestii i zniknąć z opowieści. Niemniej jednak, dzięki kilku retrospekcjom, jesteśmy w stanie utożsamić się z główną bohaterką i zrozumieć jej postępowanie.
Drugą mocno zarysowaną postacią, ale nie tak mocno jak Nadia, jest klient-morderca. Żeby uniknąć spoilerowania napiszę tylko, że nie jest to tylko kolejny sztampowy „złol” do odstrzału.
O dialogach natomiast mogę powiedzieć tylko tyle że… są. Nie wyróżniają się ani na plus, ani na minus, nie trafił się też żaden cytat, który zapadłby mi w pamięć na dłużej.
źródło: oficjalne materiały prasowe
Jeżeli chodzi o technikalia – opowieść została wydana na dobrej jakości papierze. Druk jest ostry, nic się nie rozjeżdża, strony są dobrze poskładane, wszystko trzyma się przysłowiowej „kupy”. Jeśli chodzi o stronę artystyczną, to tutaj mam pewne zastrzeżenia, ponieważ styl rysunku umiarkowanie przypadł mi do gustu. Trochę kojarzył mi się z interpretacją Lobo w wykonaniu Simona Bisleya – taka trochę niedbała kreska.
Co natomiast mi się spodobało to kolory – pastelowe barwy z przewagą zieleni, niebieskiego i fioletu idealnie wpisują się w klimat uniwersum z jednej strony budując obcy i chłodny klimat miasta przyszłości, a z drugiej nadając opowieści klimat aberracji chromatycznej z epoki VHS. Do mnie taka stylistyka po prostu trafia.
Słowem podsumowania – moim zdaniem komiks „Trauma Team” to całkiem przyzwoite otwarcie komiksowej serii wykorzystującej świat Pondsmitha, podlany sosem przyrządzonym przez CDPR. Jeśli komuś podobała się gra i lubi cyberpunkową stylistykę, to recenzowany zeszyt powinien przypaść mu do gustu. Jeśli jednak termin cyberpunk jest komuś obcy, to wydaje mi się, że są zdecydowanie lepsze sposoby, żeby się z nim zapoznać.

źródło: oficjalne materiały prasowe

źródło: oficjalne materiały prasowe
